Kamil Wilczek, grający na co dzień na pozycji napastnika w duńskim klubie Brondby, trenował do meczu z rywalem swojego klubu - FC Kopenhaga.

Podczas rozgrzewki Wilczek kopnął piłkę, ale nie trafił w bramkę. Piłka  trafiła w głowę przechodzącego kibica.

Cios był mocny, mężczyzna stracił przytomność. Wezwane pogotowie zabrało kibica do szpitala, by sprawdzić, czy nie ma poważnych obrażeń.

W trakcie badań okazało się, że mężczyzna ma guza mózgu. Choroba została wykryta na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Guz okazał się operacyjny i duński kibic ma pełne szanse na powrót do zdrowia.

Młody Duńczyk napisał na stronie klubu, że właściwie jest wdzięczny za to, co się stało. gdyby nie niecelny strzał Polaka, choroba mogłaby jeszcze długo pozostać niewykryta, tym samym szanse na wyzdrowienie byłyby coraz mniejsze.