Henin spędził w Syrii siedem lat. Teraz twierdzi, że naloty na Daesh nie są skuteczną metodą walki z dżihadystami. - W tej wojnie nie zwycięży ten, kto dysponuje najnowszą, najdroższą i najbardziej wyszukaną bronią, ale ten, kto przeciągnie na swoją stronę ludzi - przekonuje. Według Henina dobrą strategią jest przyjmowanie uchodźców z Syrii, co - jego zdaniem - jest ciosem dla Daesh. - Setki tysięcy uchodźców, uciekających z muzułmańskiego terytorium kontrolowanego przez Daesh. To ma być ich ziemia obiecana? Uciekają stamtąd do ziemi "niewiernych" - zauważa Henin.

Zdaniem dziennikarza Daesh zdecydował się na zamachy w Paryżu m.in. po to, by zniechęcić kraje Zachodu do przyjmowania uchodźców. - Chcieli, abyśmy zamknęli granice, a także - co może nawet ważniejsze - nasze umysły - tłumaczy.

Naloty przeprowadzane przez Zachód w Syrii, zdaniem dziennikarza, nie są poważnym ciosem dla terrorystów, a raczej karą dla ludzi, którzy znajdują się w rękach Daesh.- Jeśli ci ludzie uwierzą w to, że istnieje polityczne rozwiązanie konfliktu w Syrii, wówczas Daesh się załamie - przekonuje Henin. Jego zdaniem ciosem dla terrorystów byłoby zamknięcie nieba nad regionami Syrii opanowanymi przez opozycję walczącą z prezydentem Baszarem el-Asadem. - Zamknijmy tam niebo dla wszystkich: koalicji, Rosjan, reżimu Asada. Zapewnienie bezpieczeństwa ludziom będzie strasznym ciosem dla Daesh. Na tym powinniśmy się skupić - twierdzi Henin.