Czekając na strategię gospodarczą rządu

Mając większość w Sejmie i Senacie oraz życzliwego prezydenta, rząd może robić prawie wszystko, czego zapragnie – pisze prezydent Konfederacji Lewiatan.

Publikacja: 20.12.2015 20:00

Czekając na strategię gospodarczą rządu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Ale prawie wszystko nie znaczy, że może wszystko. Wzrost dochodów ludności, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych, poprawa jakości usług publicznych oraz zwiększenie wydatków na obronę narodową są uzależnione od wzrostu gospodarczego. Ten zaś zależy od przyrostu i jakości inwestycji.

To, czy inwestorzy – zarówno krajowi, jak i zagraniczni – będą budować fabryki w Polsce, a nie w Czechach, Słowacji czy Niemczech, zależy w znacznej mierze od polityki gospodarczej rządu.

Nieprzewidywalna polityka

Podejmując decyzję o inwestycji, przedsiębiorcy kierują się przewidywanym zyskiem, uwzględniając przy tym poziom ryzyka. Im dłuższy jest okres zwrotu zaangażowanego kapitału, tym bardziej liczy się przewidywalność polityki realizowanej przez rząd. Brana jest pod uwagę zarówno obecna sytuacja rynkowa i obowiązujące regulacje, jak i przewidywania odnośnie do zmian regulacji w kolejnych latach. Im bardziej nieprzewidywalna jest polityka gospodarcza rządu, tym mniejsza jest gotowość do inwestowania. Przedsiębiorcy muszą się liczyć ze zmianami koniunktury gospodarczej, gustów konsumentów czy technologii. Ale dążą do minimalizacji ryzyka politycznego i stąd poziom inwestycji w poszczególnych państwach tak bardzo się różni.

Przedsiębiorcy często krytycznie oceniali decyzje poprzedniej koalicji rządowej. Zwracali uwagę, że złe i niestabilne prawo oraz niska efektywność publicznych instytucji zwiększaja ryzyko i zniechęcają do inwestowania w Polsce. W rezultacie poziom inwestycji jest zbyt niski, by umożliwić szybszą modernizację i rozwój naszej gospodarki.

Ryzyko rośnie

Obecnie, w związku z zapowiedziami zmian w polityce społeczno-gospodarczej, ryzyko inwestycji w Polsce jeszcze bardziej wzrosło. Zwiększenie zasiłków na dzieci czy kwoty wolnej od podatku nie ma istotnego znaczenia dla inwestorów, o ile oczywiście nie zostanie zwiększony deficyt i nie wzrośnie ryzyko kryzysu finansów publicznych, który rozlałby się na gospodarkę. Ale już obniżenie wieku emerytalnego niepokoi, bo zmniejszy się podaż pracy. Do tego zwiększą się wydatki na emerytury, co wymusi zwiększenie podatków i składek płaconych przez osoby pracujące.

Należy się więc spodziewać szybszego wzrostu kosztu pracy w Polsce, który obecnie jest podobny jak w Czechach czy Słowacji. Czy wzrost kosztu pracy zostanie zrównoważony dzięki obniżeniu innych kosztów ponoszonych przez przedsiębiorstwa, np. administracji, energii czy kredytu, tego nie wiemy.

Zagranicznych inwestorów niepokoją projekty obciążenia ich dodatkowymi podatkami, aby „wyrównać szanse polskich przedsiębiorców". Ich niepokój jest uzasadniony. Jeżeli uda się takie zagranie w przypadku handlu detalicznego i banków, to rodzi się pytanie, które branże będą następne – energetyka, telekomunikacja, a może media. I na czym będzie polegało to wyrównywanie szans.

Powody do zaniepokojenia mają również przedsiębiorstwa z polskim kapitałem. Uzależnienie wysokości stawki podatku od wielkości sprzedaży w handlu może być rozciągnięte na inne branże. Rząd zapowiedział ograniczenie dostępu przedsiębiorstw prywatnych do rynku usług zdrowotnych, nie precyzując jednak, jak ma to być realizowane. Trudno przewidzieć, w jakim kierunku będą zmierzały zmiany w prawie pracy i ubezpieczeniach społecznych.

Podważanie autorytetu Trybunału Konstytucyjnego może również niepokoić inwestorów, bo – choć był on czasem krytykowany za swoje orzeczenia, to jednak jest postrzegany jako instytucja stabilizująca prawo i chroniąca przed jego nieprzewidywalnymi zmianami, a tym samym zmniejszająca ryzyko inwestycji.

Czekając na strategię

Rząd koncentruje się na realizacji wyborczych obietnic, reorganizacji ministerstw, przejmowaniu kontroli nad publicznymi instytucjami i spółkami z udziałem Skarbu Państwa. Ale jak najszybciej powinien również przedstawić spójną i wiarygodną, podkreślam to słowo, strategię gospodarczą, którą zamierza realizować. W przeciwnym razie nie może liczyć na wzrost inwestycji przedsiębiorstw prywatnych.

Politykom, którzy sądzą, że brak inwestycji prywatnych mogą zrównoważyć inwestycjami państwowymi, przypominam, że takie próby były podejmowane w naszym kraju przez 40 lat i skończyły się katastrofą.

Rząd może co prawda zwiększyć inwestycje, ale nie potrafi zwiększyć ich efektywności. A nie wystarczy inwestować więcej, trzeba również inwestować mądrzej. Prywatni inwestorzy nie marnotrawiliby pieniędzy na utrzymanie trwale nierentownych kopalń, zapewne nie kupiliby rafinerii w Możejkach i nie zbudowaliby lotniska w Radomiu.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Ale prawie wszystko nie znaczy, że może wszystko. Wzrost dochodów ludności, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych, poprawa jakości usług publicznych oraz zwiększenie wydatków na obronę narodową są uzależnione od wzrostu gospodarczego. Ten zaś zależy od przyrostu i jakości inwestycji.

To, czy inwestorzy – zarówno krajowi, jak i zagraniczni – będą budować fabryki w Polsce, a nie w Czechach, Słowacji czy Niemczech, zależy w znacznej mierze od polityki gospodarczej rządu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację