Niestety, ten styl działania, o czym mówi się znacznie rzadziej, ma się równie dobrze w administracji publicznej. Zaczęła się właśnie kręcić karuzela z dyrektorami. Minister finansów odwołał dziewięciu z 16 dyrektorów izb skarbowych. Rządzą więc na razie osławieni p.o. – pełniąc ich obowiązki. To oczywiście nic nowego – to samo i w izbach skarbowych, i w urzędach robiły poprzednie rządy.

Ale jednak... zdarzył się w tym roku istny cud! Uchwalono ustawę o administracji podatkowej, która ma ukrócić plagę p.o. i politycznych nominacji. Nie tylko przewiduje tryb konkursowy na kluczowe stanowiska w skarbówce, ale przede wszystkim wprowadza wymóg odpowiedniego stażu w administracji publicznej, również na kierowniczych stanowiskach. To ukłon w stronę profesjonalnej i stabilnej kadry kierowniczej. Rzecz jasna cud ów zdarzył się dopiero wtedy, gdy koalicja PO–PSL już wymieniła dyrektorów i naczelników na swoich.

Ustawa miała obowiązywać od Nowego Roku – niestety, tak się nie stanie. Okazuje się bowiem, że teraz PiS kombinuje, jak sobie z tym „problemem" poradzić. Zamierza dziś odroczyć o pół roku wejście w życie nowych przepisów. I – prawdopodobnie – przygotować w tym czasie swoich kandydatów do nowych konkursów.

Sęk w tym, że trwające od lat polityczne układanki kadrowe powodują, iż brakuje nam zawodowej kadry urzędniczej. Odwlekanie nowych konkursów w skarbówce będzie jednak miało dużo dalej idące konsekwencje. Straci na tym głównie mały biznes. Ta sama ustawa przewiduje bowiem rozwiązania, na które długo czekali podatnicy – m.in. wprowadzenie specjalnych asystentów, którzy pomagaliby mikroprzedsiębiorcom w urzędach skarbowych. Szkoda, że dla rządzących to mikroproblem.