Radca prawny: jak właściwie rozumieć samorządność zawodową

Szef, menedżer może zarządzać spółką prawa handlowego lub jest przywódcą partii politycznej, a nie samorządu prawniczego – uważa radca prawny.

Aktualizacja: 15.12.2016 08:26 Publikacja: 15.12.2016 07:49

Radca prawny: jak właściwie rozumieć samorządność zawodową

Foto: 123RF

Radca prawny Łukasz Oleksiuk, członek rady OIRP w Warszawie i KRRP opublikował na łamach dziennika „Rzeczpospolita" 7 grudnia 2016 r. artykuł „Quo vadis samorządzie?"

Dobry tytuł artykułu i bardzo na czasie. Autor nie rozumie jednak istoty samorządności zawodowej, twierdząc, że samorząd zawodowy potrzebuje lidera, który potrafi „pociągnąć za sobą tłumy, a organizacja z przeciętnym przywódcą będzie zawsze przeciętna". Autorowi tego artykułu dziękuję za miłe i pełne szacunku słowa, które skierował do mnie, wyrażając wdzięczność za całość pracy, jaką wykonałem na rzecz samorządu. Muszę jednak stwierdzić, że mimo ukończenia 40 lat życia, kolega autor nie wie, czym jest prawniczy samorząd zawodu zaufania publicznego.

Samorząd zawodowy jest organizacją, do której muszą należeć wszystkie osoby wykonujące zawód zaufania publicznego, jakim jest nasz zawód radcy prawnego. Wszyscy jego członkowie posiadają podobne kwalifikacje zawodowe, wszystkich obowiązują te same zasady wykonywania zawodu, ten sam kodeks etyczny, wszyscy są sobie równi w prawach i obowiązkach. Wszyscy radcowie prawni są zrzeszeni w samorządzie zawodowym, który sprawuje pieczę nad jego należytym wykonywaniem zawodu, w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.

Pierwszy wśród równych

Zgromadzenia okręgowe czy też zjazdy krajowe wybierają pierwszego spośród równych, czyli dziekana rady okręgowej lub prezesa Krajowej Rady Radców Prawnych.

Nie wybierają lidera, przywódcy, szefa tylko właśnie owego primus inters pares pośród wszystkich równych. Szef, menedżer może zarządzać spółką prawa handlowego lub jest przywódcą partii politycznej, a nie samorządu prawniczego.

Jestem zaskoczony, że autor nasz samorząd zawodowy uważa za „tłum, który potrzebuje lidera, by go za sobą pociągnął". Autor uważa, że pierwszy wśród równych, jeżeli nie jest liderem i „nie potrafi pociągnąć za sobą tłumy, będzie przeciętnym przywódcą przeciętnej organizacji". Bardzo smutne, ale niestety prawdziwe jest to, co napisał kolega radca prawny Paweł Świrski w artykule pt. „Samorząd ponowoczesny" 1 grudnia 2016 r., stwierdzając, że zarówno na szczeblu krajowym jak i w niektórych okręgowych izbach, samorząd radcowski zaczął dryfować w kierunku modelu wodzowskiego. Stwierdził on, że nieszczęściem byłoby również, gdyby największą satysfakcją zwycięzców wyborów okręgowych i krajowych było samo zwycięstwo. Może zapatrzyli się nasi koledzy na polityków, którzy podobnie myślą i działają, ale też bardzo nie lubią samorządów zawodowych.

Autor artykułu uważa, że lider dla samorządu zawodowego jest potrzebny po to, aby przeciwdziałał skutecznie temu „biernemu czekaniu na klienta, bo umrzemy z głodu". Również i ten pogląd jest dowodem na całkowite niezrozumienie samorządności zawodowej. Samorząd zawodowy nie jest od zapewniania klienta radcy prawnemu, nie jest od tego także jego dziekan czy prezes, samorząd zawodowy nie jest bowiem związkiem zawodowym.

Kolega autor albo nie zrozumiał myśli byłego prezesa KRRP, albo co gorsza, nie chce ich zrozumieć. Prezesowi chodziło o to, aby za cztery lata (a tak pewnie będzie) izba warszawska nie dysponowała jedną trzecią wszystkich delegatów na zjazd (obecnie miała ich jedną czwartą), bo wtedy wszystkie wybory demokratyczne tracą swój sens.

Izbę warszawską, która jest moją izbą, tworzyłem od samego początku. W trudnych warunkach i przy niechętnym otoczeniu zewnętrznym. Izba warszawska jest mi szczególnie bliska i dlatego martwię się o jej przyszłość. Trzeba pamiętać jednak o tym, że mimo iż jest największa, że „stołeczna, że działa w mieście w którym funkcjonuje najwięcej uczelni prawniczych, firm i instytucji potrzebujących profesjonalnych prawników" – jest tylko 1 z 19 okręgowych izb. Izba warszawska powinna być proporcjonalnie reprezentowana na krajowych zjazdach, aby zapewnić realizację zasad demokracji samorządowej. Nasza samorządność zawodowa jest bowiem ważniejsza od interesów tej czy innej izby, także tej największej.

Zasady wyboru

Z artykułu byłego prezesa Dariusza Sałajewskiego („Meandry arytmetyki demokracji", „Rzeczpospolita" z 20 listopada 2016 r.) wynika, iż w przyszłych wyborach do organów krajowych za cztery lata przewaga delegatów niektórych izb, a zwłaszcza warszawskiej, może być tak duża i nieproporcjonalna, że wszelkie wybory do organów samorządu radcowskiego nie będą miały sensu.

O modelu ordynacji wyborczej decyduje sam Krajowy Zjazd Radców Prawnych. Szansa na jego zmianę została zaprzepaszczona, bo zjazd odrzucił wnioski o zmianę ordynacji wyborczej. Nie mnie formułować propozycje, jak to zrobić teraz, aby nie doprowadzić do parodii wyborów.

Były prezes KRRP ostrzega przed ziszczeniem się negatywnych skutków działań, które mogą przynieść szkodę całemu środowisku radcowskiemu, skoro reguły ordynacji wyborczej nie zostały przez zjazd zmienione.

Z rachunku prawdopodobieństwa opartego na przewidywanej projekcji zdarzeń, tj. przyrostu liczby radców prawnych, można łatwo wyprowadzić wniosek, że liczba delegatów na Krajowy Zjazd z OIRP Warszawa będzie wynosiła znacznie więcej niż jedna czwarta wszystkich delegatów. Autor artykułu uważa, że nie należy zmieniać ordynacji wyborczej, a jedynie co trzeba uczynić, to „reprezentować większość", bo demokracja jest bezprzymiotnikowa i nie trzeba jej naprawiać. A nawet jeśli jedna izba będzie miała większość delegatów na zjazd, to trzeba się podporządkować wyrokom demokracji, na której opiera się działanie samorządu, i trzeba je uznać.

Byli prezesi na zjeździe istotnie opowiadali się z dezaprobatą o kampanii jednego z kandydatów, byłego prezesa, który jeszcze 3 lata temu był prezesem. Zwrócili się do niego otwarcie, by tego nie czynił, bo historia samorządu radców prawnych ani żadnego innego prawniczego samorządu zawodowego w Polsce, nie zna przypadku, aby były prezes 40-tysięcznego samorządu po zaledwie trzyletniej przerwie ponownie na tę funkcję kandydował.

Dlaczego to czynił? Różne mogą się rodzić przypuszczenia. Czy dlatego, że jest tak wybitną jednostką, czy ma szczególne sukcesy w zawodzie i lepiej niż inny zna jego realia i zagrożenia, czy może być wzorem dla innych radców prawnych. Na te pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi, poza pustosłowiem zawartym w tzw. programie wyborczym.

Instrukcje do głosowania

Dokąd zmierza samorząd radców prawnych? Na tak postawione pytanie powinien sobie odpowiedzieć sobie sam autor, który uważa, że „skonsolidowanie" delegatów izby warszawskiej na Krajowym Zjeździe, który odbył się w listopadzie 2016 r., jest godne naśladowania.

Owa „konsolidacja" wyrażała się w tym, że wyznaczeni liderzy przekazywali delegatom listy i instrukcje esemesowe, jak mają głosować, głosowanie zostało poddane ścisłej kontroli przez dyżurujących radców prawnych, przypisanych do poszczególnych grup delegatów.

„Skonsolidowanie" to innymi słowy głosowanie według instrukcji, pod kontrolą, a nie według własnego przekonania. Taki samorząd zmierza prostą drogą do samounicestwienia.

Nie o taki samorząd walczyli moi koledzy i koleżanki przed 35 laty.

Dobrze, że dokonuje się zmiana pokoleniowa, to rzecz naturalna, ale zmiana ta musi być naprawdę dobrą zmianą, a ci którzy jej dokonują, muszą pamiętać o tym, aby nie zaprzepaścić istoty samorządności zawodowej. Powinni dokonać takich zmian, które będą ulepszać demokrację samorządową, np. wprowadzając wzorem adwokatury polskiej, zakaz łączenia funkcji (incompatibilitas), powinni przyciągać członków samorządu do działania i aktywnego uczestniczenia w życiu samorządu, które obecnie jest śladowe. A byłoby bardzo źle, gdyby zamiast nas zrobił to ktoś inny.

Autor to były prezes Krajowej Rady Radców Prawnych

Radca prawny Łukasz Oleksiuk, członek rady OIRP w Warszawie i KRRP opublikował na łamach dziennika „Rzeczpospolita" 7 grudnia 2016 r. artykuł „Quo vadis samorządzie?"

Dobry tytuł artykułu i bardzo na czasie. Autor nie rozumie jednak istoty samorządności zawodowej, twierdząc, że samorząd zawodowy potrzebuje lidera, który potrafi „pociągnąć za sobą tłumy, a organizacja z przeciętnym przywódcą będzie zawsze przeciętna". Autorowi tego artykułu dziękuję za miłe i pełne szacunku słowa, które skierował do mnie, wyrażając wdzięczność za całość pracy, jaką wykonałem na rzecz samorządu. Muszę jednak stwierdzić, że mimo ukończenia 40 lat życia, kolega autor nie wie, czym jest prawniczy samorząd zawodu zaufania publicznego.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?