Zablokowanie na Facebooku: prawo dla cyfrowej agory - komentuje Jan J. Zygmuntowski

Od zablokowania na Facebooku, a co z tym idzie na Messengerze, nie można się odwołać. Takich niedopasowań w zakresie podstawowych praw możemy znaleźć więcej – pisze Jan J. Zygmuntowski.

Aktualizacja: 14.12.2017 10:05 Publikacja: 14.12.2017 08:00

Zablokowanie na Facebooku: prawo dla cyfrowej agory - komentuje Jan J. Zygmuntowski

Foto: 123RF

Propozycja minister cyfryzacji, by objąć Facebooka polskim prawem, spotkała się ze sporą dozą oburzenia i oskarżeń o cenzurę. Jednak ciosy w kierunku władzy cyfrowych gigantów padają z bardzo wielu stron. Jako przedstawiciel pokolenia niemal wychowanego w internecie, nie mogę ignorować niepokojącego obrotu spraw.

W USA....

„Jak doszło do tego, że wielkie spółki technologiczne kontrolują tak wiele aspektów naszego życia?" – zapytał amerykański senator Al Franken podczas jednego z przesłuchań w Kongresie. Przedstawiciele Google'a, Twittera i Facebooka zeznają w sprawie rosyjskiego wątku w ubiegłych wyborach prezydenckich. Już teraz wiele złożonych wyjaśnień wskazuje, że na szeroką skalę były stosowane kampanie dezinformacyjne i botnety, w dużej mierze za przyzwoleniem firm. Targetowanie spreparowanych manipulacji, obliczonych na podzielenie społeczeństwa, wiązało się bowiem z generowaniem niemałych przychodów reklamowych.

Oskarżając najpotężniejsze spółki technologiczne o kontrolowanie informacji oraz wciąganie osobistych danych do modelu biznesowego, Franken dołączył do rosnącej grupy krytyków ich niekontrolowanej działalności. Rządy Francji, Belgii, Holandii i Hiszpanii szykują milionowe kary dla Facebooka za naruszanie prywatności użytkowników i łamanie krajowego prawa, a niemiecki regulator obliguje platformę do walki z fałszywymi wiadomościami. Niektórzy eksperci nowej gospodarki, jak Nick Srnicek z King's College London, wzywają do przemyślenia nie tylko ostrzejszych reżimów regulacyjnych, ale nawet nacjonalizacji elementów cyfrowych serwisów.

...i w Polsce

W takim kontekście pomysł Anny Streżyńskiej, by w nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną zawrzeć bezpieczniki przed cenzurą i manipulacjami, może budzić nadzieje. Polska byłaby jednym z pionierskich krajów dbających o wyznaczanie i pilnowanie pewnych standardów także w sferze cyfrowej – podobnie jak ma to miejsce choćby w radiofonii, telewizji czy innych mediach tradycyjnych. Do tej pory niewiele rządów podjęło się tej problematyki, a jeden z niewielu dobrych aktów prawnych, który powstał w Brazylii, jest dowodem na zdolność tego państwa do aktywnego stawiania czoła wyzwaniom XXI wieku.

Skala zupełnie niespotykanych wcześniej problemów szokuje coraz bardziej. Oskfordzkie badania wykazały, że okołojednej trzeciej wszystkich wpisów na polskim Twitterze pochodzi z fałszywych kont. Tylko w ciągu trzech tygodni listopada nowych 10 tys. kont zaczęło obserwować warszawskich polityków, pozostając na razie w stanie uśpienia. Wyspecjalizowane firmy marketingu politycznego dopasowują na Facebooku płatne manipulacje bezpośrednio do nakreślonych „lajkami" rysów naszej osobowości. Część z nich ochoczo wykonuje usługi dla mocarstw o wrogich intencjach.

Równocześnie z portalu Zuckerberga znikają nie tylko przestępcy z nienawiści – niejednokrotnie blokowane są wiarygodne strony i ludzie, w oparciu o decyzje algorytmów niezdolnych do rozumienia kontekstu, wieloznaczności czy żartu. W ten sposób m.in. zbanowano tysiące ludzi za udostępnianie niemieckiej kampanii społecznej profilaktyki raka piersi. Wystarczy narazić się internetowemu trollowi, żeby na bazie serii zgłoszeń Facebook prewencyjnie odciął ofiarę od platformy.

Dla wielu czytelników takie „cyfrowe internowanie" może wydać się błahe, ale z perspektywy najmłodszych pokoleń to pewna ponura rzeczywistość. Dzisiejszą normą jest książka adresowa w telefonie licząca raptem 50 kontaktów – i setki, jeśli nie tysiące znajomości podtrzymywanych dzięki cyfrowym platformom. Z kolei osoby w średnim wieku i aktywne zawodowo często prowadzą w mediach społecznościowych fanpage firmy, budują relacje biznesowe i sprzedażowe, czy nawet udzielają się politycznie oraz społecznie. Utrata dostępu do platformy to uderzenie w funkcjonowanie człowieka w społeczeństwie, które stało się nierozerwalnie cyfrowe.

Nie bez pewnej racji są argumentujący, że Facebook czy inne platformy są przecież prywatne i nikt nie zmusza siłą do korzystania z ich oferty. Ale siła nie jest potrzebna, gdy wystarczy odpowiednio intensywny przymus społeczny. W dobie tak daleko idącego przeniesienia sfery publicznej, wręcz tożsamości ludzi na media społecznościowe; w sytuacji, gdy komunikator Messenger jest głównym kanałem komunikacji dla jednej piątej populacji całego kraju, trudno mówić o całkiem swobodnym wyborze.

Brak procedury

Od zablokowania na Facebooku (a co z tym idzie także na Messengerze) nie można się odwołać. Nie istnieje po prostu taka procedura. Regionalne biura portalu, w tym zlokalizowane w Polsce, służą jedynie do sprzedaży reklam. W demokratycznym państwie prawa podstawową gwarancją jest prawo do sprawiedliwego sądu, w tym do odwołania w razie błędów lub uchybień w pierwotnym procesie. Takich niedopasowań w zakresie podstawowych praw możemy znaleźć więcej. Jak wygląda dostosowane do technologii nowych mediów sprostowanie, znane z prawa prasowego? Do jakiego stopnia mamy wgląd we własne elektroniczne kartoteki?

Chociaż cyfrowe serwisy stały się nową przestrzenią publiczną, ich właściciele nie są specjalnie skorzy do zabezpieczania na nich praw zwykłych użytkowników. Interwencji państwa czy społeczności w takich przypadkach nie można zbywać jako kaprysu nadgorliwych polityków. To przecież John Stuart Mill, wielki adwokat leseferyzmu, wskazywał na konieczność regulacji w takich branżach, gdzie wybór między konkurującymi podmiotami nie jest możliwy. Monopole naturalne, które oceniał niezwykle krytycznie, wyrastają w XXI wieku nie tylko na bazie infrastruktury gazowej czy elektrycznej. Dzięki jeszcze silniejszym efektom sieci, świat cyfrowy jest nawet bardziej podatny na koncentrację niż „analogowy". Jaki bowiem byłby sens istnienia dwóch Facebooków, jeśli chcemy mieć wszystkich znajomych w jednym kanale? Oczywiście jest pewna przestrzeń na kilka platform, ale nikt, kto korzystał z Instagrama nie nazwie go drugim Facebookiem. Zresztą, na poziomie koncentracji danych i władzy to obojętne – od 2012 roku obie platformy znajdują się w jednych rękach.

Historyczna szansa

Istnieje znacznie więcej scenariuszy, niż proste schematy: opresyjna, totalna inwigilacja przez zastępy biurokratów albo korporacyjne algorytmy zarządzające spieniężeniem wszystkiego. Możemy się spierać, w jakim stopniu właściwym rozwiązaniem jest oddanie decyzji o blokowaniu i usuwaniu treści 24-godzinnym sądom, poniekąd zależnym od rządu, albo czy ważniejsze jest usuwanie mowy nienawiści i fake news, czy ochrona wolności słowa i niezależnych źródeł dziennikarskich. Być może właśnie pojawia się pewna historyczna szansa na zaistnienie w Polsce funkcji obywatelskich, cyfrowych ławników. Tego typu publicznej dyskusji nie unikniemy, ale możemy przejść do niej szybciej, pokonując pułapkę odruchowego poczucia niemocy.

Przegapiliśmy moment, w którym globalizacja i digitalizacja pozwoliły garstce graczy zgarnąć przestrzeń publiczną i ułożyć ją nie zawsze w zgodzie z potrzebami sprawiedliwości czy spójności społeczeństwa. „Nie jesteśmy ich klientami, jesteśmy ich produktem" ostrzegał w Kongresie Franken. Być może Polska będzie w awangardzie państw, które odważą się zareagować.

Autor jest członkiem zarządu Fundacji Inicjatyw Strategicznych Instrat

Propozycja minister cyfryzacji, by objąć Facebooka polskim prawem, spotkała się ze sporą dozą oburzenia i oskarżeń o cenzurę. Jednak ciosy w kierunku władzy cyfrowych gigantów padają z bardzo wielu stron. Jako przedstawiciel pokolenia niemal wychowanego w internecie, nie mogę ignorować niepokojącego obrotu spraw.

W USA....

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Adam Glapiński przed Trybunałem Stanu. Jakie jest drugie dno
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Podwójna waloryzacja? Wiem, że nic nie wiem