Telefony do redakcji czy rozprawy sądowe aż nadto ten stan potwierdzają. Elementarna wiedza prawnicza jest większości Polaków obca. Nie mówię, że to źle. Mówię, że tak jest.
Ci, którzy w rodzinie czy wśród znajomych mieli podobną do swojej sprawę, mogą mieć jeszcze gorsze prawnicze rozeznanie, gdyż relacje znajomych bywają niepełne, ubarwione lub zwyczajnie jednostronne.
Z wiedzą medyczną, ma się rozumieć na tym elementarnym poziomie, jest chyba lepiej. Może dlatego, że tam jest szybka weryfikacja. Na wyrok czekamy zaś nieraz lata, żyjąc złudzeniami.
Ani wertowanie internetu czy przepisów, ani rady znajomych nie są wystarczającą drogą do rozwiązywania prawniczych problemów – to tak, jakby nam sąsiad doradzał, jakie brać lekarstwa w poważniejszej chorobie. Lekarz musi znać skutki uboczne zaleconego leczenia, podobnie jest z dobrym prawnikiem.
Kiedyś obserwowałem, jak doświadczony prawnik doradzał klientowi, który niewątpliwie miał rację i prawo po swojej stronie. Prawnik ów od razu tak sformułował pismo i strategię procesową, aby w razie przegranej w niższych instancjach sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Aby przez błędne sformułowania na początku sprawy nie pozbawić się tej ostatniej instancji, która na szczęście okazała się zbędna.