Tomasz Ludwik Krawczyk: dekret warszawski nie zniknie

Próba wepchnięcia do grobu dekretu warszawskiego ma służyć jedynie uchwaleniu aktu prawnego, który reprywatyzacji będzie dotyczył tylko z nazwy, a w rzeczywistości zamknie drogę do odzyskania zrabowanego mienia – zauważa prawnik.

Publikacja: 18.10.2017 08:59

Tomasz Ludwik Krawczyk: dekret warszawski nie zniknie

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

W „Rzeczpospolitej" z 6 października br. ukazał się artykuł prokuratora Jacka Wygody dowodzący, że dekret warszawski (dekret Rady Ministrów i Prezydium Krajowej Rady Narodowej z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy) utracił moc „najpóźniej 30 grudnia 2001 r.", wskutek czego wszystkie wydane na jego podstawie decyzje administracyjne dotknięte są wadą nieważności.

Choć autor, broniąc swojej tezy, powołuje się na akty prawne, to jego argumentacja przywodzi na myśl typowe przekonanie małego dziecka, że gdy zamknie oczy, to zniknie. Artykuł zdaje się bowiem przekonywać czytelników, że zamknięcie oczu na brzmienie przepisów skutkować będzie zaniknięciem (derogacją) dekretu warszawskiego.

Przed wykazaniem nietrafności argumentów użytych w artykule, warto odnotować, że autor wskazuje kilka możliwych przyczyn oraz kilka konkurencyjnych dat rzekomej derogacji dekretu. Zważywszy, że obowiązywanie aktów prawnych jest zerojedynkowe, już sama niepewność co do przyczyny i daty wygaśnięcia dekretu świadczy o słabości użytej argumentacji.

Jako pierwszą ustawę, która rzekomo uchyliła dekret warszawski, prokurator Wygoda wskazuje przepisy wprowadzające kodeks cywilny (ustawa z 23 kwietnia 1964 r.). Jego zdaniem, skoro art. III pkt 4 rzeczonej ustawy uchylił dekret z 11 października 1946 r. – Przepisy wprowadzające prawo rzeczowe i prawo o księgach wieczystych, ten zaś rzekomo w art. XXXIX § 1 zd. 2 utrzymał w mocy dekret warszawski, to dekret warszawski został uchylony (bowiem „derogacja przepisu utrzymującego w mocy przepis wcześniejszy jest jednoczesną derogacją obydwu tych przepisów").

Jak wyciągnąć się za włos z bagna

Autor myli się jednak twierdząc, że art. XXXIX § 1 zd. 2 przepisów wprowadzających prawo rzeczowe i prawo o księgach wieczystych utrzymały w mocy dekret warszawski. Paragraf ten traktuje bowiem o możliwości zmiany prawa zabudowy na własność czasowa, a jego zdanie drugie brzmi „dotyczy to również dzierżawy wieczystej w rozumieniu dekretu z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy (DzU RP nr 50, poz. 279), który pozostaje w mocy". Twierdzenie, że normatywnie puste sformułowanie „który pozostaje w mocy" jest jedyną przyczyną, dla której przepisy wprowadzające prawo rzeczowe i prawo o księgach wieczystych nie uchyliły dekretu warszawskiego jest oczywistym nadużyciem.

Nie było zresztą potrzeby, aby wprowadzając dekret o prawie rzeczowym specjalnie utrzymywać w mocy dekret warszawski. Powołane wyżej przepisy wprowadzające nie uchylały bowiem w żadnej części przepisów dekretu (jak to było z innymi licznymi regulacjami, vide: art. III–IX). Również z ogólnej klauzuli derogacyjnej zawartej w art. I przepisów wprowadzających prawo rzeczowe i prawo o księgach wieczystych nie sposób wysnuć wniosku, że dekret warszawski uległ uchyleniu, pomimo niewymienienia go w rzeczonych przepisach. W myśl bowiem art. I § 1 przepisów wprowadzających prawo rzeczowe, tracą moc „dotychczasowe przepisy w przedmiotach, przepisami tych praw [tj. prawa rzeczowego i prawa o księgach wieczystych – przypis autora] objętych". Dekret warszawski zaś, będąc regulacją o charakterze epizodycznym, nie był tożsamy co do przedmiotu z prawem rzeczowym, mającym charakter regulacji systemowej (wbrew twierdzeniom artykułu nie stanowił również wobec niego lex specialis, czyli przepisu regulującego te same kwestie odmiennie w odniesieniu do ograniczonej liczby przypadków – takim byłaby np. ustawa wyłączająca na stałe obowiązywanie prawa własności na terenie m.st. Warszawy, lecz nie ustawa nacjonalizująca grunty warszawskie).

Wreszcie, lansując tezę o ubocznym skutku uchylenia dekretu przez uchylenie przepisów wprowadzających prawo rzeczowe, autor popada w oczywistą logiczną sprzeczność. Jeżeli bowiem uchylenia dekretu warszawskiego przez przepisy wprowadzające prawo rzeczowe dopatruje w ich art. I § 1, to wejście w życie kodeksu cywilnego skutkowało również uchyleniem przepisu rzekomo derogującego dekret warszawski, bowiem art. I § 1 przepisów wprowadzających prawo rzeczowe również został uchylony przez przepisy wprowadzające kodeks cywilny. Bez münchhausenowskiej umiejętności wyciągania się za włosy z bagna, nie daje się więc w ten sposób dowieść utraty mocy obowiązującej dekretu warszawskiego z dniem wejścia w życie kodeksu cywilnego (1 stycznia 1965 r.).

Wewnętrzna sprzeczność

Dalej prokurator Wygoda dowodzi, że dekret warszawski utracił moc z dniem wejścia w życie Konstytucji RP, bowiem nie mieści się w katalogu źródeł prawa zawartych w jej art. 87 ust. 1. Jakkolwiek teza, iż dekret pozostaje poza rzeczonym katalogiem jest słuszna, to wniosek o jego nieobowiązywaniu jest oczywiście nietrafny. Nie można bowiem ekstrapolować obecnego katalogu źródeł prawa na akty prawne, które zostały wydane i uchwalone przed wejściem w życie Konstytucji. Status aktów wydanych przed wejściem w życie konstytucji należy zaś analizować, opierając się na przepisach obowiązujących w dacie ich wydania. Gdyby przyjmować, że wejście w życie konstytucji skutkowało derogacją wszystkich wcześniejszych aktów nieznanych obecnemu katalogowi źródeł prawa, to 17 października 1997 r. przestałby obowiązywać np. kodeks handlowy (rozporządzenie prezydenta RP z 27 czerwca 1934 r. – źródło prawa nieznane obecnej konstytucji), autor zaś omawianego artykułu (absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego) utraciłby wyższe wykształcenie (akt fundacyjny Akademii Krakowskiej z 12 maja 1364 r. stanowił przywilej królewski, zatem też nie był wymieniony w art. 87 ust. 1 konstytucji).

Wbrew twierdzeniom komentowanego artykułu dekret warszawski nie utracił również mocy na podstawie art. 75 ust. 2 ustawy z 22 grudnia 2000 r. o zmianie niektórych upoważnień ustawowych do wydawania aktów normatywnych oraz o zmianie niektórych ustaw. Przepis ten głosi, że „z dniem wejścia w życie ustawy tracą moc inne niż wymienione w ust. 1 akty normatywne Rady Ministrów, Prezesa Rady Ministrów oraz ministrów lub innych organów administracji rządowej, podjęte lub wydane przed dniem wejścia w życie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, jeżeli zawierają normy prawne o charakterze powszechnie obowiązującym lub wewnętrznym, z wyjątkiem rozporządzeń". Zacytowanie tego przepisu przez prokuratora Wygodę nie przeszkadza mu w wyciągnięciu wniosku o objęciu dekretu warszawskiego przedmiotową regulacją, choć jest on oczywiście sprzeczny z cytowanym przepisem. Dekret nie został bowiem wydany jedynie przez Radę Ministrów, lecz także przez Prezydium Krajowej Rady Narodowej. Niezależnie od oceny legitymacji tego ciała do stanowienia prawa, nie sposób nie zauważyć, że Krajowa Rada Narodowa, ani jej Prezydium nie były „innym [niż RM] organem administracji rządowej", wskutek czego art. 75 ust. 2 powołanej wyżej ustawy nie mógł derogować dekretu warszawskiego.

Gdzie logika?

Dalej autor dowodzi, że dekret warszawski – choć wydany przez Radę Ministrów i zatwierdzony przez Prezydium Krajowej Rady Narodowej, na podstawie przepisów ustawy z 3 stycznia 1945 r. o trybie wydawania dekretów z mocą ustawy – nie miał mocy ustawy, gdyż umocowanie do wydania dekretu wynikało z ustawy o Krajowej Rady Narodowej, która – jako wydana przed powstaniem i międzynarodowym uznaniem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej (29 czerwca 1945 r.) – podlegała dekretowi prezydenta RP z 30 listopada 1939 r. o nieważności aktów prawnych władz okupacyjnych, a zatem nie miała charakteru źródła prawa.

Pomijając już nawet okoliczność, że zgodnie z inną tezą komentowanego artykułu rzeczony dekret (jako dekret prezydenta z mocą ustawy – nieznany katalogowi źródeł prawa) przestał obowiązywać z chwilą wejścia w życie Konstytucji RP, co – znowu w myśl logiki argumentu o skutkach derogacji ustawy derogującej – winno skutkować „odżyciem" ustawy z 3 stycznia 1945 r., w swojej argumentacji autor ponownie popada w fundamentalną nielogiczność. Jeżeli bowiem braku legitymacji Krajowej Rady Narodowej do stanowienia prawa upatruje on w nieuznawaniu tej instytucji przez organy państwa polskiego działające na podstawie konstytucji kwietniowej, to legitymacji takiej pozbawiony był również i Sejm PRL. A to oznacza, że żadne przepisy sprzed 1989 r. nie obowiązują, a obowiązywanie tych z czasów III RP też jest wątpliwie, bowiem Sejm, który uchwalił Małą Konstytucję został wybrany na podstawie przepisów nieuznawanych przez legalne władze II RP. Jeżeli zaś do uznawania prawa Polski Ludowej za obowiązujące wystarczy fakt międzynarodowego uznawania PRL i jej władz, to wśród władz uznawanych przez porządek prawny PRL trzeba niewątpliwie wymienić także Krajową Radę Narodową (choć oczywiście z historycznej perspektywy była ona kadłubowym parlamentem, narzuconym przez ZSRR), co skutkuje uznawaniem mocy obowiązującej stanowiących przez nią aktów prawnych.

Godzi się także zauważyć, że konsekwencją tezy, iż dekret warszawski nie tylko nie jest, ale od początku nie był powszechnie obowiązującym aktem prawa, jest oczywisty wniosek, że wszystkie grunty w przedwojennych granicach m.st. Warszawy stanowią nadal własność przedwojennych właścicieli lub ich spadkobierców. Przejęcie ich przez państwo, a potem m.st. Warszawę jest zaś pozbawione podstawy prawnej, a dokonywane w odniesieniu do nielicznych nieruchomości zwroty stanowią po prostu wyraz respektowania prawa własności. Nie sądzę jednak, aby pod taką tezą prokurator Wygoda gotów był podpisać się również, gdyż podważałaby ona sens prowadzenia „ponad 100 postępowań przygotowawczych w sprawach tzw. reprywatyzacji gruntów warszawskich".

Wreszcie nie ma racji autor, przeprowadzając paralelę pomiędzy tezami z uzasadniania postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z 28 listopada 2001 r. (SK 5/01) o „skonsumowaniu się" dekretu PKWN o przeprowadzeniu reformy rolnej a „skonsumowaniem" się dekretu warszawskiego.

Po pierwsze, teza o nieobowiązywaniu aktu ze względu na jego jednorazowy charakter wskazany w powyższym postanowieniu, była kontrowersyjna (doczekała się licznych zdań odrębnych) i sprzeczna z wcześniejszymi orzeczeniami TK, który dwa razy wcześniej dokonywał wykładni dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej, jako aktu obowiązującego.

Fałszywy wywód i wnioski

Co jednak istotniejsze, dekret o przeprowadzeniu reformy rolnej – inaczej niż dekret warszawski – nie przewiduje procedury zwracania nieruchomości przejętych przez państwo ich prawowitym właścicielom. Z tej perspektywy można go traktować jako akt „jednorazowy", podczas gdy traktowanie jako „jednorazowego" dekretu warszawskiego, przynajmniej dopóki na jego podstawie toczą się postępowania o zwrot, jest nonsensem.

Po przeprowadzeniu całkowicie fałszywego wywodu odnośnie do nieobowiązywania dekretu warszawskiego, prokurator Wygoda, postuluje uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej. Z postulatem tym nie sposób się oczywiście nie zgodzić. Warto jednak podkreślić, że na razie dekret warszawski jest paradoksalnie jedyną obowiązującą „ustawą reprywatyzacyjną", czyli regulacją zawierającą (choć wadliwe i niewystarczające) przepisy o zwrocie mienia zagrabionego przez państwo. Podejście aktualnej większość parlamentarnej i podporządkowanej jej prokuratury do gwarantowanej prawem naturalnym (rozumianym zarówno scholastycznie, jak i oświeceniowo) ochrony własności rodzi jednak obawy, że podjęta w omawianym artykule próba wepchnięcia żywcem i na siłę do grobu dekretu warszawskiego służyć ma jedynie uchwaleniu aktu, który „reprywatyzacji" będzie dotyczył jedynie z nazwy. W praktyce będzie zaś zamykał możliwość odzyskania zrabowanego przez państwo mienia nawet w tym wąskim zakresie, na jaki pozwala dekret warszawski i tzw. reprywatyzacja sądowa (czyli polegająca na kwestionowaniu historycznych aktów nacjonalizacyjnych). ?

Autor jest adwokatem, partnerem w kancelarii GKR Legal

W „Rzeczpospolitej" z 6 października br. ukazał się artykuł prokuratora Jacka Wygody dowodzący, że dekret warszawski (dekret Rady Ministrów i Prezydium Krajowej Rady Narodowej z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy) utracił moc „najpóźniej 30 grudnia 2001 r.", wskutek czego wszystkie wydane na jego podstawie decyzje administracyjne dotknięte są wadą nieważności.

Choć autor, broniąc swojej tezy, powołuje się na akty prawne, to jego argumentacja przywodzi na myśl typowe przekonanie małego dziecka, że gdy zamknie oczy, to zniknie. Artykuł zdaje się bowiem przekonywać czytelników, że zamknięcie oczu na brzmienie przepisów skutkować będzie zaniknięciem (derogacją) dekretu warszawskiego.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?