Ministerstwo, które upiera się, że stawki VAT powinny być zróżnicowane, podaje przykład nieprawidłowości opodatkowania zestawu składającego się z kanapki (8 proc. VAT), frytek (8 proc.) i coli (23 proc. VAT). Zamiast coli można było podać przykład wody mineralnej – też 23 proc. VAT, aczkolwiek woda może być gazowana, a na nią stawka to już 8 proc. VAT i nie ma jak zrobić promocji.

Według Ministerstwa nielegalne jest przyjęcie, że w cenie zestawu kosztującego 15 zł brutto kanapka jest warta 8 zł, frytki 6,99 zł, a wspomniana „cola" 1 grosz. A jeżeli cola byłaby za złotówkę? Można sobie dość łatwo wyobrazić, że jakiejś dużej sieci z kanapkami i frytkami dostawca sprzedaje colę za grosze. I będzie to miało uzasadnienie biznesowe. Tymczasem fiskus radzi, by podatnicy, którzy stosowali lub stosują takie praktyki, prawidłowo rozliczyli VAT oraz złożyli stosowną korektę deklaracji. Należy rozumieć, że za pięć lat wstecz. Ale przecież VAT płacą konsumenci. To nie sprzedawcy zagarnęli zyski dla siebie. To ich klienci zapłacili mniej. Ludzie, dla których stawki VAT na żywność muszą, podobno, być obniżone.

Stawki VAT widać. A zobaczmy jeszcze – zgodnie z zaleceniami francuskiego ekonomisty Frederica Bastiata – czego nie widać. W każdym równaniu ekonomicznym jedna zmienna jest niezmienna – czas. Właśnie jego nie widać. A ileż to czasu zużyli z jednej strony handlowcy i ich doradcy podatkowi wymyślający różne „zestawy promocyjne", a z drugiej strony urzędnicy, starający się temu zaradzić, by konsumenci zapłacili jednak więcej?

Gdyby stawki VAT były na wszystko takie same, doradcy podatkowi specjalizujący się w stawkach VAT i urzędnicy z nimi walczący może wykorzystaliby swoje umysły w inny sposób. Ostatecznie – jak pisał amerykański inwestor George Gilder – „najbardziej giętkie umysły stanowią najtrwalsze złoto". Szkoda, żeby się koncentrowały głównie na stawkach VAT na zestawy promocyjne.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI