Chyba wszyscy wiedzą, ale z różnych powodów nie chcą o tym głośno mówić, że nigdzie i nigdy na świecie nie było, nie ma i nie będzie idealnego, modelowego wymiaru sprawiedliwości oraz idealnych sędziów. Sądy to sędziowie, a więc ludzie – ułomni, zmęczeni, mający rodziny i problemy osobiste. Mający, jak każdy, prawo popełniać błędy. Sędziowie wszak to nie zaprogramowane precyzyjnie maszyny z funkcją przeprogramowania w cyklach czteroletnich.
Politycy, posłowie i teoretycy prawa to także ludzie ułomni, popełniający błędy przy tworzeniu prawa. Gdyby jednak było inaczej, nie byłoby rozwoju w żadnej dziedzinie prawa i życia.
Jak to jest, że politycy tworzą w swoim mniemaniu prawo idealne, a sędziowie popełniają – oczywiście także według polityków – tak wiele błędów? Może trzeba trochę szerzej otworzyć oczy i dostrzec, że powstaje prawo złe, niejasne, trudne do stosowania.
Spróbuję rozdzielić czynności zmierzające do naprawy polskiego wymiaru sprawiedliwości między organy władzy wykonawczej i ustawodawczej oraz samych sędziów. Jako założenie oczywiste przyjmuję, że wszystkie te działania muszą być zgodne z konstytucją i zasadami niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów.
W rękach polityków
Obserwuję od kilkudziesięciu lat polski wymiar sprawiedliwości i działania polityków. Uważam, że ciągle aktualny jest postulat zaprzestania pisania i tworzenia prawa dla doraźnych i politycznych celów, czyli zaprzestania ciągłego psucia prawa. Należy podjąć rzeczywiste prace nad stworzeniem jasnych i czytelnych dla wszystkich przepisów. Problemy z odczytaniem przepisów i ich zastosowaniem mają nawet sędziowie, a przecież powinny być zrozumiałe także dla obywateli, tym bardziej że mają sprawować kontrolę nad sądami i sędziami. Prace te powinny skoncentrować się na uproszczeniu procedur w sprawach karnych i cywilnych.