Kedzierski - czy Kukiz powinien dać sobie spokój

Od publikacji artykułu "JOW-y? Kukiz, daj sobie spokój..." minął już rok. Zewsząd słyszę pytania, jak ja się czuję teraz, kiedy nie tyle Kukiz mnie nie posłuchał ale co gorsza w sondażach ma procenty gwarantujące mu wprowadzenie do Sejmu kilkunastu posłów...

Publikacja: 27.07.2015 21:04

Jacek Kędzierski - łódzki adwokat

Jacek Kędzierski - łódzki adwokat

Foto: materiały prasowe

Otóż, odpowiem nieco dygresyjnie. W dzieciństwie wakacyjne dni spędzałem także w sielskich warunkach. Wiadomo, świeże mleko z pianką prosto od krasuli, twarożek ze śmietaną i leśnymi malinami, jajko prosto od kury, powietrze pachnące sianem... Itp... Popołudniową porą watra pod lasem, na łące, gdzie krówki trawą soczystą pasły się i pieczone ziemniaki. Przeszedłem wtedy szybki kurs rozpalania ogniska i palenia w nim tak, żeby uzyskać z ognia oczekiwany pożytek... Na początek nazbierałem w lesie naręcze suchej, zrudziałej jedliny i przyniosłem, zadowolony z siebie, że to wystarczy na pieczenie kartofli... Jakież było zdziwienie, kiedy zostałem skarcony... Z takiej szczeciny - mówił dziadziuś - pożytku żadnego. Ognień buchnie w powietrze, iskry polecą i tyle z tego... Żeby kartofel upiec, patyków grubszych potrzeba i polan takich jak do pieca... One żaru dadzą dużo i w niego kartofelki wrzucimy...

Otóż, ruch JOW-owy postrzegam jako ogień z suchej jedliny, który dla oka może i atrakcyjny jest ale pożytku z niego wielkiego nie ma...

Przyglądam się zatem poczynaniom tego wokalisty z dystansu, nie zbliżam się, by jakaś iskra do oka mi nie wpadła... Broszura, którą rozpowszechniają zachwala, że wybory większościowe tanimi byłyby... Tak sobie liczę w pamięci i wychodzi mi, że powołanie 460 okręgowych komisji wyborczych musi kosztować nieco więcej niż powołanie i funkcjonowanie 41. Nawet, jeżeli miałyby one skład pięcioosobowy, to i tak wysysałyby na okres wyborów z sądów 2300 sędziow, a przy składzie 11 osobowym 4641... Paraliż wymiaru sprawiedliwości gwarantowany... Obecnie w wybory zaangażowanych może być od 205 do 451 sędziów, wiec taniej to jest teraz, później może być bardzo drogo. A kto raz podaje nieprawdę co do drobnego detalu, ten kłamie i wobec całości...

Nie jest drogą do wprowadzenia JOW-ów referendum. Tu wymagana jest zmiana Konstytucji, bo to ona stanowi, że wybory do Sejmu są proporcjonalne. JOW-owcy potrzebują zatem większość 2/3 posłów oraz względnej większości w Senacie, bez niej nie wskórają nic...

Prócz wskazania trudności w samym wprowadzaniu wprowadzeniu JOW-ów i później w przeprowadzaniu wyborów większościowych, chciałby stwierdzić, że ja kukizowców częściowo rozumiem. Oni zrodzili się z poczucia niezadowolenia, które urosło do rozmiarów buntu przeciwko obowiązującemu systemowi wyborczemu, który zrodził nieakceptowaną przez nich scenę polityczną. Odnoszę jednak rażenie, że bunt ten udało się /chyba jednak służbom specjalnym/ skierować na ślepy tor Ruchu JOW-ów. W taki słomiano-chrustowy ogień chwilowo jeszcze wyglądający dość atrakcyjnie ale z którego pożytek niewielki.

I ja niezbyt pozytywnie oceniam polski system wyborczy, który tworzy nie tylko Konstytucja i Kodeks ale także ustawa o partiach politycznych. Systemowi temu ogólnie przyświecać mogą dwa cele:

1/ wyłonić parlament najpełniej odzwierciedlający siły polityczne istniejące w narodzie; albo też...

2/ a priori wykluczać pewne siły /np. Eurosceptyczne/ z niwy parlamentarnej...

Ill RP w 1991r wprowadziła punkt pierwszy, by stopniowo, za podszeptami różnych sił, dryfować ku systemowi a priorycznego wykluczenia.

Ideałem dla mnie była demokracja ll RP, zanim zniszczył ją swoja nahajką Piłsudski. Zbliżoną do ideału była ordynacja z 1991r która pozwoliła na przeprowadzenie w Polsce pookrągłostołowej po raz pierwszy wolnych wyborów. Jej mankamentem było utrzymanie wysokiego progu popisowego, wynalezionego przez układ okrągłostołowy, w celu ograniczenia demokracji i niedopuszczenia do życia politycznego wrogich temu układowi sił. Dla porównania: ordynacje wyborcze sprzed rozpoczęcia faszyzacji polski przez watahę Piłsudskiego wymagały do zgłoszenia listy kandydatów załącznika w postaci 50 podpisów osób popierających ją. W lll RP załącznik ten musi być znacznie grubszy i zawierać 5000 podpisów. Oznaką idiotyzmu politycznego jest załączanie przez niektóre partie tego załącznika ze zwielokrotnioną liczbą podpisów, co ma rzekomo świadczyć o jej sile, a świadczy jedynie o głupocie.

A potem było coraz gorzej. W roku 1993 wprowadzono w celu ograniczenia dostępności do parlamentu progi procentowe: 5%-owy dla partii i 8%-owy dla koalicji partii politycznych. Na domiar złego dla polskiej demokracji w 2001r wprowadzono finansowanie partii, a faktycznie kampanii wyborczej przez budżet państwa, przy czym jest to finansowanie ograniczone do partii parlamentarnych. Inne partie "tuczone" przez budżet przez całe cztery lata nie są, co powoduje, że w wyborach z góry stoją na straconej pozycji.

Procesy polityczne, które zachodziły w Polsce w minimum ćwierćwieczu nie tyle służyły ugruntowywaniu demokracji, co jej ograniczaniu do czterech partii, przy czym każda z nich musiała okazywać uwielbienie dla Unii Europejskiej.

Co zmieniłyby wybory większościowe w okręgach jednomandatowych? Czy byłyby lekiem na całe zło? Pamiętać należy, że ordynacje proporcjonalne wynaleziono jako lekarstwo na zło anglosaskiego systemu większościowego. Wersja odwrotna, by system większościowy uzdrawiał system proporcjonalny raczej pozbawiona jest sensu. Nie jest to zatem lekarstwo na zło polskiego systemu wyborczego bardzo ograniczającego demokrację. Takim lekarstwem, spełniającym oczekiwania także kukizowców byłaby ordynacja wyborcza zbliżona do obowiązujących w ll RP oraz w 1991r.

Otóż, odpowiem nieco dygresyjnie. W dzieciństwie wakacyjne dni spędzałem także w sielskich warunkach. Wiadomo, świeże mleko z pianką prosto od krasuli, twarożek ze śmietaną i leśnymi malinami, jajko prosto od kury, powietrze pachnące sianem... Itp... Popołudniową porą watra pod lasem, na łące, gdzie krówki trawą soczystą pasły się i pieczone ziemniaki. Przeszedłem wtedy szybki kurs rozpalania ogniska i palenia w nim tak, żeby uzyskać z ognia oczekiwany pożytek... Na początek nazbierałem w lesie naręcze suchej, zrudziałej jedliny i przyniosłem, zadowolony z siebie, że to wystarczy na pieczenie kartofli... Jakież było zdziwienie, kiedy zostałem skarcony... Z takiej szczeciny - mówił dziadziuś - pożytku żadnego. Ognień buchnie w powietrze, iskry polecą i tyle z tego... Żeby kartofel upiec, patyków grubszych potrzeba i polan takich jak do pieca... One żaru dadzą dużo i w niego kartofelki wrzucimy...

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?