Zwyczajnie w świecie autorzy projektu mocno, ale to mocno przesadzili, i co było już wcześniej widać, nie konsultowali rewolucyjnych, a w części zbędnych zmian w SN i KRS z prezydentem, uprawiając przy tym niepoważną grę jakoby Ministerstwo Sprawiedliwości nie było autorem projektu.

I tak kierownictwo MS ze Zbigniewem Ziobro na czele dostało po nosie najpierw w protestach ulicznych a teraz przez prezydenta, na własne życzenie, co świadczy, że albo prowadzi pokerową politykę, albo oderwane jest od realiów, nawet we własnym obozie. Być może to czas, by zamiast o komisarzu dla Sądu Najwyższego pomyśleć o komisarzu dla Ministerstwa Sprawiedliwości.

Poniekąd tej roli podjął się prezydent. Zapowiedział, że przygotuje – przy pomocy ekspertów - w ciągu dwóch miesięcy nowe ustawy dotyczące Sądu Najwyższego i KRS. Dwa miesiące może sugerować, że część rozwiązań z zawetowanych ustaw będzie przejętych np. pomysł izby dyscyplinarnej SN jest dobry, oby się tylko ten termin nie przedłużał, i oby realna reforma sądów nie trafiła na półkę.

Roszczeniom korporacji sędziowskiej, w każdym razie głoszonym przez niektórych jej przedstawicieli, działaczy, czas postawić tamę i przystąpić do prawdziwej reformy Temidy. To musi się udać, inaczej krytyka spadnie tym razem na prezydenta. Że był dobry pomysł, w każdym razie jedyny, na naprawę sądownictwa, a prezydent go zablokował.