Od poniedziałkowego poranka słowo „prezydent" jest na ustach wszystkich. Andrzej Duda przejął inicjatywę w grze o polski wymiar sprawiedliwości. Naprawi przepisy o Sądzie Najwyższym oraz o Krajowej Radzie Sądownictwa – słychać niemal z każdej strony. I choć słowa prezydenta mogą się podobać lub nie, mogą oburzać lub budzić podziw, dobrze się stało, że skorzystał z danego mu przez społeczeństwo mandatu do podejmowania ważnych decyzji. Szkoda jednak, że nie zrobił kolejnego kroku. Na wymiar sprawiedliwości istotny wpływ ma bowiem trzecia ustawa – Prawo o ustroju sądów powszechnych, a tę prezydent postanowił podpisać. To ona czyni ministra sprawiedliwości najwyższym zwierzchnikiem sądów i, co istotne, daje mu narzędzia, które pozwalają na karanie „niepokornych" sądów.

Fakt, podpisując ustawę o Sądzie Najwyższym, prezydent spowodowałby, że władza ministra byłaby niemal nieograniczona. Ratując jednak Sąd Najwyższy i – jak pisze w  „Rzeczy o Prawie" sędzia Aneta Łazarska – zachowując status quo elit sędziowskich, prezydent poświęcił niezależność sądów powszechnych. Bo to one i tamtejsi sędziowie będą się bezpośrednio mierzyć z naciskami politycznymi ministra sprawiedliwości.

Jedyna niezawetowana ustawa pozwoli ministrowi wymienić prezesów w sądach rejonowych, okręgowych i apelacyjnych, a ci będą wymieniać wiceprezesów i przewodniczących wydziałów. W październiku minister wręczy nominacje pierwszym asesorom. A powinna być to rola prezydenta. Będzie też decydował, którzy sędziowie po osiągnięciu wieku emerytalnego będą mogli pracować. Już w tej chwili ma władzę nad dyrektorami w sądach – są wybierani bez konkursu i to oni trzymają kasę. A wiadomo: kto ma pieniądze, ten ma władzę.  Prawdą jest, że PiS w kampanii wyborczej zapowiadał, że zwiększy nadzór nad sądami. Ale pamiętam też, że obiecywał reformę wymiaru sprawiedliwości, po której obywatele nie będą musieli latami czekać na sprawiedliwy wyrok, a sędziowie nie unikną odpowiedzialności za swoje przewinienia. I na taką reformę społeczeństwo czeka. Tymczasem w życie wejdą przepisy, dzięki którym w ruch pójdzie polityczna miotła PiS. Nie zapominajmy jednak, że jeśli kiedyś do władzy dojdzie inne ugrupowanie, chętnie skorzysta z narzędzi, które otrzyma w spadku. I też będzie mogło zrobić w sądach czystkę.