Inspektorzy zyskali bowiem prawo ustalania, kto jest płatnikiem składek za pracowników. A w ostatnich latach wiele firm przeniosło ich do zewnętrznych firm, aby zaoszczędzić na składkach.

Oczywiście już wcześniej ZUS skutecznie kwestionował takie operacje i ściągał zaległości od pierwotnego pracodawcy. Teraz jednak zrobi to szybciej, bo bez ingerencji sądu. A cała operacja zamiast półtora roku potrwa 30 dni.

To, czego boją się przedsiębiorcy, najlepiej pokazuje kontrola w małej warszawskiej firmie ochroniarskiej. Za cztery lat ZUS wyliczył jej 400 tys. zł składek do dopłacenia, choć podczas wcześniejszych kontroli nie dostrzegł nadużyć. Ktoś powie: wyzyskiwali pracowników, niech teraz płacą. Tyle że takie firmy często obsługują instytucje publiczne. By wygrać przetarg, oferowały najniższą cenę kosztem pracowników. Publicznej instytucji nikt jednak nie ściga. I tak na całej operacji znowu zarobi budżet.

Warto jednak, by rząd dobrze policzył, co mu się opłaci. Jeśli z dnia na dzień wiele firm upadnie, a tysiące ludzi straci pracę, na ratunek będzie za późno. A firmy same proszą o rozgrzeszenie. Jeśli nawet zawiniły, godząc się na dumpingowe stawki, to może warto okazać im miłosierdzie i pozwolić płacić więcej w przyszłości.