Ale z każdym tygodniem Macron pokazuje, że jest politykiem wyjątkowym, być może jedynym obok Angeli Merkel, który w dzisiejszej Unii może mieć format męża stanu. O ile jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich można jeszcze przypisać aferom korupcyjnym, które pogrążyły jednego z głównych rywali, oraz przerażeniu, jakie budziła wizja przejęcia władzy przez skrajną prawicę, to już sposób, w jaki po zdobyciu Pałacu Elizejskiego postawił się Władimirowi Putinowi i Donaldowi Trumpowi, budzi nad Sekwaną autentyczny szacunek. Teraz zaś Macron jest na dobrej drodze, aby zdobyć dla swojej partii większość w Zgromadzeniu Narodowym, jakiej w V Republice nie był w stanie osiągnąć nawet Charles de Gaulle.

Najważniejszy test przed nami. W najbliższych miesiącach Macron planuje zreformować rynek pracy, co jest warunkiem obniżenia bezrobocia i zdynamizowania gospodarki. Jeśli mu się uda, nowy niemiecki rząd może już na jesieni zaangażować się z Francuzami w głęboką reformę Unii. Oby polski rząd nie dał się tym zaskoczyć.