Grzechy i grzeszki polskiej legislacji

Warto, by rodzimi decydenci uświadomili sobie, że lekceważenie konsultacji czy uchwalanie ustaw w ciągu kilku dni ma realny wpływ na życie gospodarcze.

Aktualizacja: 01.06.2018 12:09 Publikacja: 01.06.2018 09:09

Grzechy i grzeszki polskiej legislacji

Foto: Adobe Stock

Dwie z trzech ustaw, które prezydent RP skierował do Trybunału Konstytucyjnego w 2018 r., znalazły się tam z powodu zastrzeżeń „co do dochowania standardów procesu legislacyjnego". To znak, że nadużycia w procedurze konsultacji społecznych są trudne do zaakceptowania nawet w środowisku obozu władzy. A jak proces legislacyjny wygląda w oczach niezależnych ekspertów? Wnioski są przygnębiające.

Pracodawcy RP od początku VIII kadencji Sejmu RP, czyli od listopada 2015 r., prowadzą dokładne analizy standardów procesu legislacyjnego. Zbadaliśmy nie tylko ustawy, co do których wątpliwości miał prezydent RP – czyli nowelizację ustawy o dochodzeniu wierzytelności oraz ustawę znoszącą tzw. 30-krotność, czyli limit składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe – ale wszystkie mające wpływ na gospodarkę.

Najnowszy raport obejmuje okres od stycznia 2017 r. do końca marca 2018 r. i ponad 260 uchwalonych wówczas ustaw. Spośród nich ponad 100 miało wpływ na przedsiębiorców i to im przyjrzeliśmy się bliżej. Liczby te są porównywalne z pierwszym raportem „7 grzechów głównych stanowienia prawa w Polsce" obejmującym okres od listopada 2015 r. do końca grudnia 2016 r. W najnowszym raporcie podzieliliśmy „wagę" grzechów na lekkie i ciężkie. W przypadku nierzetelnych konsultacji grzechem lekkim będzie np. krótszy od ustawowego termin na przesłanie opinii, natomiast grzechem ciężkim jest zupełna rezygnacja z konsultacji społecznych. Grzech ciężki braku konsultacji popełniono w pracach nad wspomnianą wcześniej ustawą znoszącą limit 30-krotności. Wystarczy powiedzieć, że projekt tej ustawy 26 października 2017 r. został skierowany do konsultacji z organizacjami pracodawców oraz związkami zawodowymi, a już 30 października przyjął go rząd i skierował do Sejmu. Konsultacje można uznać zatem za czystą fikcję – projekt był gotowy wcześniej, ale go nie ujawniono, popełniając przy tym grzech tajności. Zarysowane tu tempo prac na rządowym etapie procesu legislacyjnego wskazuje także na kolejny grzech – nadmierny pośpiech.

Nieoczekiwane pojawienie się tego forsowanego w błyskawicznym tempie projektu wywołało popłoch wśród przedsiębiorców. Zaplanowali oni już swoje budżety wynagrodzeń na 2018 r., tymczasem nowe regulacje miały wejść w życie z dniem 1 stycznia 2018 r.! Gdyby tak się stało, przedsiębiorcy musieliby znaleźć dodatkowe środki na pokrycie gwałtownego wzrostu kosztów pracy. Plany te pogłębiły percepcję niestabilności polskiego prawa (kolejny grzech), które w każdej chwili może się zmienić i wywołać ból głowy osób prowadzących działalność gospodarczą. Ustawa ta była obciążona również grzechem braku koncepcji – projektowane zmiany były nieprzemyślane, a argumenty uzasadniające konieczność ich przeprowadzenia nie wytrzymywały starcia z logiką. Rząd chciał zmniejszyć nierówności społeczne, jednak przyszłe emerytury najlepiej zarabiających (to oni są bowiem beneficjentami 30-krotności) byłyby zdecydowanie wyższe od tych otrzymywanych przez większość Polaków. Wysokość przyszłego świadczenia zależy przecież wprost od wysokości płaconych składek, a te zależą od wynagrodzenia. Owszem, chwilowo udałoby się pozyskać większe środki na wypłaty emerytur w dniu dzisiejszym, lecz w perspektywie długoterminowej zniesienie 30-krotności w istotny sposób powiększyłoby deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. A za to zapłaciliby przecież wszyscy Polacy.

Rząd co prawda zreflektował się, że wprowadzenie tej zmiany już w 2018 r. byłoby zabójcze dla firm, i przeniósł dzień wejścia w życie przepisów na 1 stycznia 2019 r., lecz rozwiązuje to problem tylko częściowo. Co gorsze dla rządu, w czym znowu objawia się grzech braku koncepcji, od 1 stycznia 2019 r. mogą wejść w życie przepisy o pracowniczych planach kapitałowych. Wprowadzają one kolejne obciążenia fiskalne po stronie przedsiębiorców. Gdyby nastąpiła kumulacja – obie ustawy weszłyby w życie w tym samym momencie – wielu przedsiębiorców mogłoby się znaleźć pod silną presją lawinowo rosnących kosztów. Pozostaje liczyć na to, że Trybunał Konstytucyjny podzieli wątpliwości zgłoszone przez prezydenta RP i ustawa znosząca limit 30-krotności w ogóle nie wejdzie w życie.

W analizowanym okresie to właśnie ta ustawa „rozbija bank", zaliczając najpoważniejsze uchybienia procedury legislacyjnej. Mówiąc wprost, prace nad nią wołały o pomstę do nieba. Jednak nie był to odosobniony przypadek. Przykładów grzesznej legislacji jest więcej, a wspomniana we wstępie nowelizacja ustawy ułatwiającej dochodzenie wierzytelności to tylko jeden z nich.

Dwa obszary doczekały się swego rodzaju „pakietów ustaw" obciążonych ciężkimi grzechami – mowa o zmianach regulacji dotyczących funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego oraz odnawialnych źródeł energii. W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z nierzetelnymi konsultacjami, tajnością projektów, nadmiernym pośpiechem, niestabilnością prawa oraz wrzutkami poselskimi. Co ciekawe, Sejm VIII kadencji od początku kadencji w listopadzie 2015 r. zajmował się ustawami dotyczącymi OZE, ale w żadnym przypadku nie chodziło o projekty rządowe. Mimo że istnieje Ministerstwo Energii, dedykowane kwestiom energetycznym, projekty zawsze przedstawiali posłowie. W tym ten całkowicie zabójczy dla branży OZE, czyli niesławną ustawę „wiatrakową". Uchwalono ją jednak w 2016 r., opisywaliśmy ją w poprzednim raporcie. W nowej edycji zajmujemy się m.in. lipcową nowelizacją ustawy o OZE obniżającą wysokość opłaty zastępczej wnoszonej przez sprzedawców energii, którzy nie dysponowali odpowiednią ilością świadectw pochodzenia zielonej energii. Regulacja ta przeszła przez parlament jak burza, a jej efektem było postawienie producentów zielonej energii pod ścianą – dużym podmiotom energetycznym umożliwiono bowiem wypowiadanie umów na odbiór energii z OZE.

Jak widać, grzechy popełniane w pracach nad nowymi regulacjami w istotny sposób wpływają na warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Z konsekwencjami grzechów ustawodawcy zmagają się przedsiębiorcy – czy to z rosnącymi kosztami, czy ze zmiennością przepisów albo stawek podatkowych, czy z dynamicznymi zwrotami akcji w obszarach regulowanych przez państwo (jak w sektorze OZE). Nie może zatem nikogo dziwić, że od ponad dwóch lat obserwujemy znaczące spowolnienie inwestycji w sektorze prywatnym. Przedsiębiorcy wstrzymują się z decyzjami z powodu braku możliwości racjonalnego skalkulowania kosztów i potencjalnych zysków. Warto, by rodzimi decydenci uświadomili sobie, że lekceważenie konsultacji czy uchwalanie ustaw w ciągu kilku dni ma realny wpływ na życie gospodarcze. Raport „Grzechy i grzeszki polskiej legislacji" powinien im w tym pomóc.

Arkadiusz Pączka jest dyrektorem Centrum Monitoringu Legislacji Pracodawców RP

Piotr Wołejko jest ekspertem Pracodawców RP

Pełna wersja raportu znajduje się na stronie www.pracodawcyrp.pl

Dwie z trzech ustaw, które prezydent RP skierował do Trybunału Konstytucyjnego w 2018 r., znalazły się tam z powodu zastrzeżeń „co do dochowania standardów procesu legislacyjnego". To znak, że nadużycia w procedurze konsultacji społecznych są trudne do zaakceptowania nawet w środowisku obozu władzy. A jak proces legislacyjny wygląda w oczach niezależnych ekspertów? Wnioski są przygnębiające.

Pracodawcy RP od początku VIII kadencji Sejmu RP, czyli od listopada 2015 r., prowadzą dokładne analizy standardów procesu legislacyjnego. Zbadaliśmy nie tylko ustawy, co do których wątpliwości miał prezydent RP – czyli nowelizację ustawy o dochodzeniu wierzytelności oraz ustawę znoszącą tzw. 30-krotność, czyli limit składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe – ale wszystkie mające wpływ na gospodarkę.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?