Dwie z trzech ustaw, które prezydent RP skierował do Trybunału Konstytucyjnego w 2018 r., znalazły się tam z powodu zastrzeżeń „co do dochowania standardów procesu legislacyjnego". To znak, że nadużycia w procedurze konsultacji społecznych są trudne do zaakceptowania nawet w środowisku obozu władzy. A jak proces legislacyjny wygląda w oczach niezależnych ekspertów? Wnioski są przygnębiające.
Pracodawcy RP od początku VIII kadencji Sejmu RP, czyli od listopada 2015 r., prowadzą dokładne analizy standardów procesu legislacyjnego. Zbadaliśmy nie tylko ustawy, co do których wątpliwości miał prezydent RP – czyli nowelizację ustawy o dochodzeniu wierzytelności oraz ustawę znoszącą tzw. 30-krotność, czyli limit składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe – ale wszystkie mające wpływ na gospodarkę.
Najnowszy raport obejmuje okres od stycznia 2017 r. do końca marca 2018 r. i ponad 260 uchwalonych wówczas ustaw. Spośród nich ponad 100 miało wpływ na przedsiębiorców i to im przyjrzeliśmy się bliżej. Liczby te są porównywalne z pierwszym raportem „7 grzechów głównych stanowienia prawa w Polsce" obejmującym okres od listopada 2015 r. do końca grudnia 2016 r. W najnowszym raporcie podzieliliśmy „wagę" grzechów na lekkie i ciężkie. W przypadku nierzetelnych konsultacji grzechem lekkim będzie np. krótszy od ustawowego termin na przesłanie opinii, natomiast grzechem ciężkim jest zupełna rezygnacja z konsultacji społecznych. Grzech ciężki braku konsultacji popełniono w pracach nad wspomnianą wcześniej ustawą znoszącą limit 30-krotności. Wystarczy powiedzieć, że projekt tej ustawy 26 października 2017 r. został skierowany do konsultacji z organizacjami pracodawców oraz związkami zawodowymi, a już 30 października przyjął go rząd i skierował do Sejmu. Konsultacje można uznać zatem za czystą fikcję – projekt był gotowy wcześniej, ale go nie ujawniono, popełniając przy tym grzech tajności. Zarysowane tu tempo prac na rządowym etapie procesu legislacyjnego wskazuje także na kolejny grzech – nadmierny pośpiech.
Nieoczekiwane pojawienie się tego forsowanego w błyskawicznym tempie projektu wywołało popłoch wśród przedsiębiorców. Zaplanowali oni już swoje budżety wynagrodzeń na 2018 r., tymczasem nowe regulacje miały wejść w życie z dniem 1 stycznia 2018 r.! Gdyby tak się stało, przedsiębiorcy musieliby znaleźć dodatkowe środki na pokrycie gwałtownego wzrostu kosztów pracy. Plany te pogłębiły percepcję niestabilności polskiego prawa (kolejny grzech), które w każdej chwili może się zmienić i wywołać ból głowy osób prowadzących działalność gospodarczą. Ustawa ta była obciążona również grzechem braku koncepcji – projektowane zmiany były nieprzemyślane, a argumenty uzasadniające konieczność ich przeprowadzenia nie wytrzymywały starcia z logiką. Rząd chciał zmniejszyć nierówności społeczne, jednak przyszłe emerytury najlepiej zarabiających (to oni są bowiem beneficjentami 30-krotności) byłyby zdecydowanie wyższe od tych otrzymywanych przez większość Polaków. Wysokość przyszłego świadczenia zależy przecież wprost od wysokości płaconych składek, a te zależą od wynagrodzenia. Owszem, chwilowo udałoby się pozyskać większe środki na wypłaty emerytur w dniu dzisiejszym, lecz w perspektywie długoterminowej zniesienie 30-krotności w istotny sposób powiększyłoby deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. A za to zapłaciliby przecież wszyscy Polacy.
Rząd co prawda zreflektował się, że wprowadzenie tej zmiany już w 2018 r. byłoby zabójcze dla firm, i przeniósł dzień wejścia w życie przepisów na 1 stycznia 2019 r., lecz rozwiązuje to problem tylko częściowo. Co gorsze dla rządu, w czym znowu objawia się grzech braku koncepcji, od 1 stycznia 2019 r. mogą wejść w życie przepisy o pracowniczych planach kapitałowych. Wprowadzają one kolejne obciążenia fiskalne po stronie przedsiębiorców. Gdyby nastąpiła kumulacja – obie ustawy weszłyby w życie w tym samym momencie – wielu przedsiębiorców mogłoby się znaleźć pod silną presją lawinowo rosnących kosztów. Pozostaje liczyć na to, że Trybunał Konstytucyjny podzieli wątpliwości zgłoszone przez prezydenta RP i ustawa znosząca limit 30-krotności w ogóle nie wejdzie w życie.