Ludzie nadal strajkują, ale kraj w zasadzie pogodził się z nieuchronnym losem i z koniecznością wieloletniej diety odchudzającej. A wierzyciele przyznali kolejną ratę pomocowego kredytu, jednocześnie godząc się na dokonanie w przyszłości redukcji greckiego zadłużenia – co jest dla wymęczonych kryzysem Greków jedynym sensownym usprawiedliwieniem dla kontynuacji polityki oszczędnościowej.

Czy można było osiągnąć porozumienie wcześniej? Oczywiście, że tak. Przede wszystkim dlatego, że długi Grecji – choć ogromne dla samego kraju – z punktu widzenia całej strefy euro aż tak nie przerażają, więc nie przeraża również perspektywa ich częściowego umorzenia. Jeśli targi trwały tak długo, grożąc co najmniej dwukrotnie niekontrolowanym bankructwem, to głównie dlatego, że Grecja stała się w gruncie rzeczy poligonem doświadczalnym radzenia sobie z kryzysem nadmiernie zadłużonych krajów Południa. W rzeczywistości próba sił dotyczyła Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. A biedni Grecy płacili za to recesją, beznadzieją i nieudanymi próbami buntu.

Zanim jednak zapłaczemy nad losem Greków, pamiętajmy, że byli sami sobie winni. Oczywiście, że przyjęcie euro przez niegotowy do tego kraj zaostrzyło problemy. Ale ich źródło tkwiło w nieodpowiedzialności populistycznych polityków i niesłychanej słabości greckiego państwa. Kraj od lat przodował w Europie pod względem korupcji, co pomagało w masowych wyłudzeniach, kradzieży i marnotrawstwie pieniędzy publicznych. Nakładała się na to niezwykła skala korupcji politycznej – kupowania głosów przez dwie główne partie (częściowo o charakterze rodzinnych klanów), które do roku 2015 naprzemiennie rządziły w Atenach. Najpierw populizm doprowadził do roztrwonienia wielkich unijnych funduszy, z których Grecja korzystała od 35 lat. Potem wyrzucanie publicznych pieniędzy doprowadziło do gigantycznego wzrostu zadłużenia państwa. Było to ułatwione przez członkostwo w strefie euro, pozwalające greckiemu rządowi przez całe lata unikać konsekwencji wzrostu długów – inwestorzy najwyraźniej sądzili, że w razie czego długi Greków będą musieli spłacać Niemcy.

Populizm, kupowanie głosów wyborczych, niekompetencja, słabe państwo i korupcja to choroby, które wykończyły Grecję. Ale mogą one pojawić się wszędzie. Uważajmy, żeby się nie zarazić.

Witold Orłowski, profesor Politechniki Warszawskiej, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce