Sądy czeka rewolucja - komentuje Tomasz Pietryga

Operacja wymiany sędziowskich elit właśnie się rozpoczęła. Sędziowie są zbyt słabi, aby jej zapobiec. Tymczasem to dopiero początek zmian – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 18.04.2017 12:30 Publikacja: 17.04.2017 19:25

Sądy czeka rewolucja - komentuje Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Ostatnia środa: media już od rana zdominowała informacja o gigantycznej pensji dla byłego rzecznika MON. Bartłomiej Misiewicz miałby według doniesień otrzymać w Polskiej Grupie Zbrojeniowej nawet 50 tys. zł. Polityczna burza rozgorzała na dobre. Grzmi opozycja, a Jarosław Kaczyński zapowiada powołanie specjalnej komisji. Temat nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych.

W tym samym czasie do laski marszałkowskiej wpływa niepostrzeżenie poselski projekt zmian w ustawie – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Ten ponad 80-stronicowy dokument składa grupa posłów PiS, choć nie jest tajemnicą, że przygotowali go eksperci w Ministerstwie Sprawiedliwości, pod czujnym okiem Zbigniewa Ziobry. A wszystko po to, aby uniknąć konsultacji ze środowiskami prawniczymi. Jest to obowiązkowe przy przedłożeniach rządowych. Operacja wymiany sędziowskich elit, bo taki jest cel przygotowanych regulacji, ma przebiegać szybko. Ruszy już 1 lipca i potrwa do końca roku. W ten sposób ma zostać przygotowany grunt do wprowadzenia zasadniczej reformy. Sprawa Misiewicza skutecznie jednak przykrywa to wydarzenie.

Prezesi do wymiany

Mechanizm przewidziany w projekcie daje ministrowi sprawiedliwości nadzwyczajne uprawnienia, wzmacniając w stopniu dotąd niespotykanym nadzór administracyjny nad sądami. Ziobro w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od wejścia nowych przepisów będzie mógł odwołać, bez podania przyczyny, każdego prezesa sądu powszechnego w Polsce i powołać na to stanowisko nową osobę. Wyboru będzie dokonywał sam, bez udziału zainteresowanych środowisk. A sędziowskie zgromadzenia będą musiały jedynie przyjąć jego decyzję do wiadomości. Dziś protesty sędziów mogą zablokować kandydaturę. I jeśli np. w konkretnej apelacji dana osoba zostanie oprotestowana, to może zostać powołana na stanowisko tylko wtedy, gdy zgodzi się na to Krajowa Rada Sądownictwa.

Po sześciu miesiącach minister będzie mógł nadal odwoływać prezesów, tyle tylko, że w oparciu o ogólną przesłankę „niskiej efektywności pracy danego sądu". To kryterium łatwe do spełnienia. Większość sądów, zwłaszcza tych dużych, od lat boryka się bowiem z problemem przewlekłości postępowań, a kolejne ministerialne statystyki wskazują, że procesy zamiast trwać krócej, trwają coraz dłużej.

Minister zyska też możliwość dokonywania zmian kadrowych wśród szeregowych sędziów. Jeżeli np. w danym sądzie szwankuje czas rozpatrywania spraw karnych, będzie mógł wzmocnić wydział karny np. sędzią z wydziału cywilnego z tego samego sądu. Takie przesunięcie (ponad głową prezesa) możliwe będzie nawet na rok. Taki instrument może poprawić organizację pracy sądu, może być jednak ministerialnym batem na niepokornych sędziów, którzy będą w ten sposób zsyłani do rozpatrywania spraw, w których się specjalizują.

Obecnie prezesi sądów nie muszą podporządkowywać się sugestiom ministra dotyczącym przesunięć sędziów pomiędzy wydziałami, nawet jeżeli postępowania trwają zbyt długo.

Ziobro nie ukrywa, że prezes sądu ma realizować politykę centralną państwa. Dlatego w razie jego sprzeciwu chce mieć kompetencje do jego nieskrępowanej wymiany. W sferze administracyjnej jego władza ulega zatem znacznemu wzmocnieniu i czyni prezesów sądów i sędziów funkcyjnych wręcz bezradnymi wobec jego decyzji.

Wzmocnieniu pozycji ministra sprawiedliwości nad prezesami ma jednak towarzyszyć wzmocnienie niezależności poszczególnych sędziów od kierownictwa danego sądu. Stąd też pomysł na losowanie spraw, bez żadnej ingerencji zewnętrznej. Dziś sprawę może przydzielić lub odebrać sędziemu prezes danej jednostki. Zminimalizowany ma zostać także wpływ prezesa na delegacje sędziowskie, co zazwyczaj wiązało się z przygotowaniem do awansu.

Zmiany nie da się zatrzymać

Mimo że projekt zawiera też wiele zmian dotyczących usprawnienia pracy sądów, jak np. wprowadzenie systemu stałego monitorowania sędziowskich obciążeń, jego cel wydaje się jasny. Chodzi o szeroką wymianę kadry kierowniczej we wszystkich sądach.

Sędziowskie elity praktycznie od zawsze niechętne były wizji państwa partii Jarosława Kaczyńskiego. Zresztą niechęć ta była i jest wzajemna. Politycy PiS uważają sędziów, zwłaszcza tych wysoko postawionych w hierarchii, za strażników PRL-owskiej spuścizny w sądownictwie. Istnieje też głębokie przekonanie, że bez wymiany tych ludzi nie da się przeprowadzić gruntownej reformy sądownictwa zaplanowanej na przyszły rok. Obawa przed obstrukcją ze strony sędziowskich elit, kiedy zmiany byłyby już wdrażane w poszczególnych sądach, jest bardzo duża. Ziobro dobrze pamięta fiasko reformy tzw. sądów 24-godzinnych, przed laty, którym stanowczo sprzeciwiło się środowisko sędziowskie.

PiS zapowiadał przeprowadzenie wielkiej reformy wymiaru sprawiedliwości już 12 lat temu, jednak w wyniku skrócenia kadencji to się nie udało. Teraz mechanizm przeprowadzenia „resetu" Temidy wydaje się zabójczo prosty. W sytuacji, kiedy partia Jarosława Kaczyńskiego posiada w Sejmie zdolność do samodzielnego uchwalania ustaw, ma prezydenta z tego samego obozu oraz udało jej się po ponad roku bojów „wykręcić' bezpiecznik w postaci kontroli Trybunału Konstytucyjnego, nie ma takiej siły, która zablokowałaby reformę.

Wymiana sędziowskich elit nie jest jednak celem samym w sobie, jest częścią szerszego planu zmian w wymiarze sprawiedliwości. Złożenie w Sejmie projektu zmian w ustawie sędziowskiej zbiegło się bowiem z kolejnym wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z konstytucją zasad wyborów członków KRS. Ziobro podnosi m.in., że obecna ustawa stawia w uprzywilejowanej pozycji sędziów sądów wyższych instancji, którzy zdominowali radę.

„Intencją wniosku jest ostateczne uniknięcie ewentualnych wątpliwości dotyczących rozwiązań w nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, nad którą pracuje Sejm RP" – podkreślono w ministerialnym komunikacie.

KRS opiniuje kandydatów na sędziów i przedstawia ich prezydentowi. Projekt reformy wprowadza polityczny tryb wyboru do sędziowskiej części rady, co jest krokiem niemającym dotąd precedensu, a także zakłada szybkie wygaszenie kadencji obecnych sędziowskich członków KRS i nowe wybory.

Wcześniej grupa 50 parlamentarzystów PiS wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie konstytucyjności przepisów, na podstawie których wybrano pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Jego sześcioletnia kadencja upływa w 2020 r. Jest to z kolei swoiste przygotowanie artyleryjskie do wymiany kierownictwa Sądu Najwyższego. Uznanie przez TK obecnych rozwiązań za niekonstytucyjne, da sygnał do zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym. W efekcie skrócona zostanie kadencja pierwszej prezes prof. Małgorzaty Gersdorf, a w kolejnym posunięciu wymienione zostanie całe kierownictwo SN. Projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym jest już zresztą gotowy. Skierowanie go na ścieżkę legislacyjną to dziś jedynie decyzja polityczna.

Po co to wszystko?

Przyjęcie zmian w powyższych ustawach umożliwi wymianę kadry kierowniczej w sądach wszystkich szczebli w Polsce, z wyjątkiem sądownictwa administracyjnego.

Gdy już to nastąpi, przyjdzie czas na strukturalną reformę sądownictwa. Planowane jest przede wszystkim spłaszczenie struktury sądów z trzech do dwóch szczebli (najpewniej zniesione zostaną dzisiejsze sądy apelacyjne), nastąpi też podział niektórych sądów okręgowych, ujednolicony ma zostać status sędziów (nie będzie już podziału na rejonowy, okręgowy czy apelacyjny), a także wprowadzenie instytucji sędziego pokoju.

Zmiany, poprzedzone wymianą kadrową, mają być przeprowadzone tak, aby przywrócenie starego porządku, nawet po zmianie władzy było praktycznie niemożliwe.

Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć, jaki jest stosunek całej 10-tysięcznej populacji sędziowskiej do planowanych reform, gdyż nie jest to wbrew pozorom środowisko jednolite. Zdecydowanie negatywny stosunek mają do nich organizacje sędziowskie: Krajowa Rada Sądownictwa, Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia, stowarzyszenie Themis, a także szefowie większości sądów w Polsce, czemu dano już wyraz w podejmowanych wielokrotnie uchwałach.

Tyle tylko, że skuteczne przeciwdziałanie reformatorskim planom Ziobry jest dziś iluzoryczne. Sędziom trudno będzie liczyć na aktywną obronę ze strony polityków opozycji, tak jak miało to miejsce w przypadku konfliktu o Trybunał Konstytucyjny. Grzegorz Schetyna wie, że angażując ogromne siły i środki w obronę TK, przeinwestował i polityczna stopa zwrotu była niewielka. Dodatkowo angażowanie się w nadmierną obronę sądownictwa, które cieszy się bardzo niskim zaufaniem społecznym, jest zawsze politycznie ryzykowne.

Również angażowanie się w obronę polskiego sądownictwa instytucji międzynarodowych (np. Komisji Europejskiej, Rady Europy, Komisji Weneckiej, ONZ czy OBWE) może na niewiele się zdać. PiS konsekwentnie i stanowczo odpowiadał dotąd na ich uchwały, opinie czy apele, że nie mają prawa wtrącać się w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa. I wydaje się, że nic się tu nie zmieni. Jak pokazały ostatnie miesiące, PiS nie jest też zainteresowany rozmowami z sędziami czy, tym bardziej, szukaniem rozwiązań kompromisowych.

W maju organizacje sędziowskie i korporacje prawnicze zaplanowały szacowany nawet na 2 tys. osób Kongres Prawników Polskich. Wydarzenie dotąd bez precedensu, które ma wyrazić jasne stanowisko wszystkich środowisk prawniczych wobec projektowanych zmian. Ma być demonstracją jedności i sprzeciwu. Czy jednak przerodzi się w masowy ruch oporu przeciwko partii władzy, czy też powtórzy los ubiegłorocznego sędziowskiego kongresu, o którym już po kilku dniach nikt nie pamiętał?

Ostatnia środa: media już od rana zdominowała informacja o gigantycznej pensji dla byłego rzecznika MON. Bartłomiej Misiewicz miałby według doniesień otrzymać w Polskiej Grupie Zbrojeniowej nawet 50 tys. zł. Polityczna burza rozgorzała na dobre. Grzmi opozycja, a Jarosław Kaczyński zapowiada powołanie specjalnej komisji. Temat nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych.

W tym samym czasie do laski marszałkowskiej wpływa niepostrzeżenie poselski projekt zmian w ustawie – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Ten ponad 80-stronicowy dokument składa grupa posłów PiS, choć nie jest tajemnicą, że przygotowali go eksperci w Ministerstwie Sprawiedliwości, pod czujnym okiem Zbigniewa Ziobry. A wszystko po to, aby uniknąć konsultacji ze środowiskami prawniczymi. Jest to obowiązkowe przy przedłożeniach rządowych. Operacja wymiany sędziowskich elit, bo taki jest cel przygotowanych regulacji, ma przebiegać szybko. Ruszy już 1 lipca i potrwa do końca roku. W ten sposób ma zostać przygotowany grunt do wprowadzenia zasadniczej reformy. Sprawa Misiewicza skutecznie jednak przykrywa to wydarzenie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?