Rozwijający się dynamicznie polski parlamentaryzm wzbogacił się o kolejną instytucję: Parlamentarny Zespół Eurorealistów, który postawił sobie za cel dokonanie oceny korzyści i kosztów naszego członkostwa w UE. Składający się z posłów Kukiz’15 i PiS zespół ma skupić się na ekonomicznych i prawnych konsekwencjach członkostwa Polski w UE. O ile odnośnie do kwestii ekonomicznych nie sformułowano jakichś jednoznacznych tez, o tyle posłanka Pawłowicz, która ma zajmować się kwestiami prawnymi raczej nie ma wątpliwości – zamierza udowodnić, a właściwie uważa już za udowodnioną tezę o szkodliwości prawa unijnego dla naszego kraju. Ponieważ nie jestem prawnikiem, toteż nie będę odnosił się do kwestii prawnych. Chciałbym natomiast przedstawić i przeanalizować kilka wskaźników, które mogą być pomocne w szacunkach korzyści i strat o charakterze ekonomicznym wynikających, czy też wiązanych, z naszym członkostwem w UE. Gdyby, czego wykluczyć nie można, zespół doszedł do wniosku, że bilans jest dla Polski niekorzystny, to trzeba by także zastanowić się nad konieczną reorientacja naszej gospodarki, powiązanej silnymi więzami z UE, z których eurorealiści być może będą chcieli Polskę uwolnić.
Polska płatnikiem netto?
Tu i ówdzie można spotkać się z opiniami, że Polska właściwie do unijnego budżetu dopłaca. Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Ministerstwa Finansów jednak wynika, że od 1 maja 2004 roku do 31 stycznia 2016 roku Polska otrzymała z UE dotacje o łącznej wartości 124,8 mld euro, równocześnie wpłacając do unijnego budżetu 39,4 mld euro. Uwzględniając dodatkowo, że w tym okresie musieliśmy zwrócić niewykorzystane środki o wartości 151 mln euro, od przystąpienia do UE do końca stycznia bieżącego roku otrzymaliśmy netto85,2 mld euro. Środki te były przeznaczane na różne programy unijne, których w tym miejscu nie będziemy szczegółowo analizować.
Czy kwota ponad 85 mld euro stanowiła poważne zasilenie polskiej gospodarki? Czy środki te zostały wykorzystane w efektywny sposób? Czy konieczność uzupełniania środków unijnych wkładem własnym była, jak twierdzą niektórzy, swego rodzaju pułapką zastawioną na Polskę, która miała uzależnić nasz kraj od kapitału zagranicznego? Takie i inne pytania będą zapewne szczegółowo analizowane przez zespół eurorealistów. Jedno wszakże nie ulega wątpliwości – dzięki tym pieniądzom zrealizowano wiele ważnych projektów, które nie byłyby zrealizowane, gdyby Polska do UE nie należała i nie korzystała z unijnych transferów. Dodać należy, że w trwającej obecnie perspektywie finansowej do Polski powinna wpłynąć podobna co do wartości kwota netto. Gdyby Polska zdecydowała się opuścić UE, to należałoby zastanowić się, w jaki sposób kwota ta byłaby zrekompensowana. Chyba że uznamy, że pieniądze te są zbędne lub że ewentualne wyjście z UE nastąpiłoby po wykorzystaniu środków z obecnej perspektywy finansowej.
Polska półkolonią Zachodu?
W ocenie eurosceptyków, a i zapewne znacznej części eurorealistów, przystępując do UE Polska stała się właściwie półkolonią wyżej rozwiniętych państw UE, zwłaszcza Niemiec, które przejęły prężny polski przemysł, doprowadziły do jego upadłości i uczyniły z Polski rynek zbytu dla swoich wyrobów z kilkoma montowniami, w których polscy niewolnicy pracują za głodowe pensje. W rezultacie Polska gospodarka tkwi w stagnacji, a przynajmniej rozwija się znacznie wolniej niż rozwijałaby się, gdyby do UE nie należała. Czy jednak taki obraz skutków naszego członkostwa w UE odpowiada prawdzie?
W latach 2004 – 2015 PKB Polski wzrastał przeciętnie o 3,8% rocznie i było to, obok Słowacji (3,9%), najwyższe tempo wzrostu z wszystkich krajów UE; przeciętne roczne tempo wzrostu całej UE wynosiło w tym okresie około 1%. Gospodarka Polski rozwijała się zatem w okresie od przystąpienia do UE niemal czterokrotnie szybciej niż gospodarka całej UE, a tempo wzrostu było równe przeciętnemu tempu wzrostu światowego PKB w tym okresie. W roku 2004 PKB Polski na 1 mieszkańca stanowił 49% średniej unijnej, w roku 2014 już 68% tej średniej. Czy bez członkostwa w UE Polska mogła się rozwijać szybciej. Z całkowitą niemal pewnością można stwierdzić, że nie. Roczne transfery z UE stanowiły około 2,2% PKB Polski wytworzonego w okresie poakcesyjnym. Te 2,2% to dodatkowy popyt, który podwyższał tempo wzrostu naszego PKB. Bez transferów z UE polski PKB rósłby znacznie wolniej, być może podobnie jak PKB całej UE (około 1% średniorocznie) lub tylko nieznacznie szybciej.