Krzysztof Oppenheim: Prawo restrukturyzacyjne może sprawić problemy

Wiele niewypłacalnych firm, które będą chciały skorzystać z dobrodziejstwa ustawy – Prawo restrukturyzacyjne da się uratować. Ale będzie to możliwe wyłącznie w sytuacji, kiedy dany przedsiębiorca o pomoc zwróci się do fachowca – przekonuje ekspert Krzysztof Oppenheim.

Publikacja: 25.03.2016 07:36

Krzysztof Oppenheim: Prawo restrukturyzacyjne może sprawić problemy

Foto: www.sxc.hu

Moja negatywna opinia na temat ustawy – Prawo restrukturyzacyjne, zamieszczona w „Rzeczpospolitej" na początku lutego br., wzbudziła ożywioną dyskusję w gronie syndyków.

Po części trudno się temu dziwić; wszak to właśnie syndyków od 1 stycznia 2016 r. mianowano również doradcami restrukturyzacyjnymi.

Polemiczny głos przedstawił m.in. pan Adam Głowacki. Cóż najbardziej nie spodobało się mojemu adwersarzowi? Przyjęte przeze mnie założenie, że dla swej skuteczności restrukturyzacja powinna być prosta, szybka i tania.

Zachodzi pytanie: czy aby na pewno, obruszając się na tak oczywistą tezę, miał na uwadze interes swoich przyszłych klientów?

Jeśli przedsiębiorca decyduje się na szukanie pomocy u doradcy restrukturyzacyjnego, co najbardziej doskwiera zleceniodawcy? Brak płynności finansowej: czyli koszty działalności tejże firmy są wyższe od jej przychodów.

Nie trzeba być Einsteinem, na którego powołuje się w swojej publikacji Adam Głowacki, aby dojść do wniosku, że tegoż przedsiębiorcę nie stać na drogą usługę. Ale to nie wszystko. Podmiot będący w kiepskiej kondycji finansowej z miesiąca na miesiąc ma coraz gorszą sytuację, mam tu na uwadze rosnącą kwotę powstałych zaległości. Jeśli mamy więc leczyć firmę z takich problemów, powinno to być działanie szybkie, tak aby zaległe płatności nie urosły do astronomicznych kwot, bo powyższe może skłonić wierzyciela (lub kilku wierzycieli) do odzyskania długu na drodze egzekucji. Wtedy dochodzą jeszcze koszty sądowe. Jeszcze gorzej będzie w sytuacji, kiedy do akcji wejdzie komornik... Dlatego też, za oczywistą oczywistość należy uznać tezę, że restrukturyzacja musi być przeprowadzona szybko.

Skoro zaś ma być tanio i szybko, to musi być to proste działanie. Czego należało dowieść. Działaniem, które mogłoby spełnić powyższe warunki, jest arbitraż sądowy (obecnie nieistniejąca forma rozwiązywania sporów), o którym to rozwiązaniu wspominam w mojej publikacji z 3 lutego br. Jest to jednak wyłącznie moja koncepcja, o której ustawa nie wspomina.

A propos szybkości: ciekawostką jest dla mnie, jak szybko mój adwersarz wczuł się w trudną rolę, którą narzuciła syndykom ustawa. Cytuję stosowny fragment: „Jako doradcy restrukturyzacyjni mamy przekonanie, że powinniśmy pracować w interdyscyplinarnych zespołach ekonomistów, prawników, (...) współpracować z instytucjami finansowymi, aby pozyskać środki na wdrożenie planów restrukturyzacyjnych".

Lekarz rodzinny to nie kardiolog

Przede wszystkim, jeśli lekarzowi rodzinnemu przykleimy na piersi tabliczkę „kardiolog", tenże raczej nie nabędzie wiedzy, jak przeprowadzać operacje na otwartym sercu... A taką mamy tutaj sytuację: od 1 stycznia 2016 r. każda z osób, która uzyskała uprzednio licencję syndyka, może nazywać się doradcą restrukturyzacyjnym. Jest to zatem nazwa własna nowej profesji, a nie wyraz posiadania określonych umiejętności. Aby doradca faktycznie stał się doradcą, oprócz licencji syndyka (tę zdobywa się po zdaniu stosownego egzaminu) ustawodawca powinien przewidzieć konieczność zdobycia wiedzy i uprawnień doradcy restrukturyzacyjnego. Stosowna odrębna licencja doradcy restrukturyzacyjnego powinna być zdobywana przez daną osobę poprzez specjalistyczny egzamin, a nie poprzez mianowanie.

Nie do końca rozumiem także drugą część cytowanej wypowiedzi mego adwersarza. W jaki sposób można pozyskać środki na wdrożenie planów restrukturyzacyjnych? Przedsiębiorca będący na skraju upadłości nie jest ulubionym klientem instytucji finansowych. Poza tym, jeśli dany podmiot ma deficyt budżetowy, na ogół zwiększanie jego zadłużenia jest złym rozwiązaniem. Być może ktoś mu doradzi podpisanie kontraktu ze Świętym Mikołajem, który w takich sytuacjach sypnie żywą gotówką ze swojego worka z prezentami? Wracając jednak na ziemię, to jako przedsiębiorca musiałem poddać się restrukturyzacjom ponad 20 razy, niestety, nigdy nie przyszedł mi z pomocą ani Święty Mikołaj, ani nawet dobry wujek... Musiałem radzić sobie sam. Bez ustawy, bez grona prawników, ekonomistów pracujących w interdyscyplinarnych zespołach. A tym bardziej bez pomocy doradców restrukturyzacyjnych.

Największym absurdem ustawy – wedle mojej opinii – jest właśnie sposób powoływania doradców restrukturyzacyjnych: przez nadanie tej licencji wszystkim syndykom. Bez sprawdzania poziomu ich wiedzy w zakresie prowadzenia procesów restrukturyzacyjnych.

Powstaniu tych umiejętności przez obecnych syndyków nie sprzyjało dotychczas stosowane prawo. Przypomnijmy, że zgodnie z zasadą optymalizacji (art. 2 ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze z 2003 r.), postępowanie upadłościowe miało być prowadzone tak, aby roszczenia wierzycieli zostały zaspokojone w jak najwyższym stopniu. Dopiero na drugim miejscu brane było pod uwagę ratowanie przedsiębiorstwa dłużnika.

Pan kazał, syndyk musiał ...

W konsekwencji tak ustawionego prawa od wejścia w życie ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze do końca stycznia 2016 r. na ok. 9 tys. postępowań upadłościowych (w tym ponad 7,7 tys. upadłości likwidacyjnych oraz blisko 1,3 tys. upadłości z możliwością zawarcia układu) pewnie nie więcej niż 5–7 proc. przedsiębiorstw uda się uniknąć bankructwa. Dla całej reszty postępowanie upadłościowe zakończyło się (lub zakończy) pogrzebem. Ustawa z 2003 r. narzuciła więc syndykom rolę likwidatorów majątku niewypłacalnego dłużnika.

Czy zatem syndyk może okazać się specem od ratowania niewypłacalnych dłużników poprzez proces restrukturyzacji? Ależ oczywiście! Pod warunkiem że stosowną wiedzę w tej materii nabędzie. Tak samo jak lekarz rodzinny może także zostać wziętym kardiologiem: pod warunkiem jednak, że zdobędzie stosowną specjalizację w wymagany w tej dziedzinie sposób.

Z pewnością wiele niewypłacalnych firm, które będą chciały skorzystać z dobrodziejstwa ustawy – Prawo restrukturyzacyjne da się uratować. Ale będzie to możliwe wyłącznie w sytuacji, kiedy dany przedsiębiorca o pomoc zwróci się do fachowca, a nie do amatora. Jeśli chybi z wyborem doradcy, zostanie zapewne bankrutem. Próba zawarcia układu z wierzycielami zakończy się – tak jak to miało miejsce do tej pory – upadłością likwidacyjną takiego podmiotu. Katastrofalne dla tej branży statystki w niewielkim stopniu się poprawią. Szczególnie że przedsiębiorca będzie szukał zapewne najtańszego doradcy.

Krzysztof Oppenheim – doradca finansowy, ekspert w dziedzinie kredytów hipotecznych, właściciel firmy Oppenheim Enterprise, która przeprowadziła skutecznie kilkaset spraw w zakresie restrukturyzacji

Moja negatywna opinia na temat ustawy – Prawo restrukturyzacyjne, zamieszczona w „Rzeczpospolitej" na początku lutego br., wzbudziła ożywioną dyskusję w gronie syndyków.

Po części trudno się temu dziwić; wszak to właśnie syndyków od 1 stycznia 2016 r. mianowano również doradcami restrukturyzacyjnymi.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?