Witold M. Orłowski: Mroźny powiew z Paryża

Już za miesiąc pierwsza runda wyborów prezydenckich we Francji. Jedna z najpotężniejszych gospodarek świata, kraj, który historycznie odgrywał kluczową rolę w procesie integracji europejskiej, jedyny członek Unii, który może dziś próbować odgrywać rolę równorzędnego (niemal) partnera Niemiec w kształtowaniu jej przyszłości, sam stanął na rozdrożu.

Aktualizacja: 22.03.2017 20:10 Publikacja: 22.03.2017 18:00

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Z jednej strony szereg skompromitowanych niezliczonymi aferami, niebudzących zaufania przedstawicieli partyjnych elit. Z drugiej, agresywny populizm, nacjonalizm i antyeuropejskość Marine Le Pen.

Jej ojciec, Jean-Marie Le Pen, przez kilkadziesiąt lat szokował Francuzów mieszanką antysemityzmu, antyislamizmu, nienawiści do wszystkiego, co obce lub odmienne – i szacunku dla kolaborującego z hitlerowcami marszałka Pétaina. Stworzony przez niego Front Narodowy cieszył się poparciem wiernych zwolenników, ale pozostawał na marginesie życia politycznego, niewpuszczany na salony i izolowany przez główne partie.

Pięciokrotnie Le Pen startował w wyborach prezydenckich, ale tylko raz – dzięki wyjątkowej słabości kontrkandydatów – udało mu się przebić do drugiej tury, w której został zmiażdżony. Jednym słowem, miał swoje miejsce w mediach, ale szans na zdobycie władzy nie miał żadnych.

Świat się jednak zmienia, populizm rośnie w siłę. Córka, stojąca od siedmiu lat na czele Frontu Narodowego, już dziś osiągnęła więcej od ojca. Prowadzi w sondażach prezydenckich i jako jedyna ze startujących kandydatów jest pewna awansu do drugiej tury. W drugiej turze – w której startuje tylko dwóch najsilniejszych konkurentów – według sondaży wciąż przegrywa, ale przewaga, którą mają nad nią potencjalni kontrkandydaci, się zmniejsza. A w dodatku wszyscy pamiętają, że aż do ostatniej chwili według sondaży Donald Trump miał przegrać wybory w USA.

Co oznaczałoby zwycięstwo Marine Le Pen? Prawdopodobny paraliż decyzyjny w wymagającej reform Unii. Możliwe wyjście Francji ze strefy euro. Kiepskie czasy dla imigrantów, zwłaszcza z Afryki Północnej – ale pewnie też ze wschodniej części Europy. Kompletny brak europejskiej solidarności, zastąpiony ciepłymi stosunkami Paryża z Moskwą.

Ale Marine Le Pen idzie dalej. W ostatniej debacie powiedziała jasno, co myśli o zamykaniu fabryk we Francji i otwieraniu ich w Polsce. Wzorem Trumpa zagroziła, że jeśli zostanie prezydentem, skończy z tym, nakładając karne cła na import. Wprowadzenie ceł nie jest zbyt prawdopodobne (byłoby to możliwe tylko w przypadku wyjścia Francji z Unii), ale bezpośredni nacisk na firmy francuskie zakazujący im inwestycji w Polsce jak najbardziej.

Marine Le Pen zapewne wyborów nie wygra. Ale gdyby je jednak wygrała, jedyną siłą, która mogłaby nas bronić przed bolesną ingerencją w rozwój gospodarczy Polski, byłaby Unia. Im silniejsza, tym lepiej dla nas. Trzeba wielkiej ślepoty, by tego nie widzieć.

Z jednej strony szereg skompromitowanych niezliczonymi aferami, niebudzących zaufania przedstawicieli partyjnych elit. Z drugiej, agresywny populizm, nacjonalizm i antyeuropejskość Marine Le Pen.

Jej ojciec, Jean-Marie Le Pen, przez kilkadziesiąt lat szokował Francuzów mieszanką antysemityzmu, antyislamizmu, nienawiści do wszystkiego, co obce lub odmienne – i szacunku dla kolaborującego z hitlerowcami marszałka Pétaina. Stworzony przez niego Front Narodowy cieszył się poparciem wiernych zwolenników, ale pozostawał na marginesie życia politycznego, niewpuszczany na salony i izolowany przez główne partie.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację