Pietryga: Rozsądna propozycja PiS ws. reformy sądownictwa

Temida przez ostatnie lata była poddawana permanentnej reformie. To jednak, co planuje PiS, można nazwać megareformą, która zmierza do systemowej przebudowy sądownictwa. „Rzeczpospolita" dotarła do jej założeń. Dobrze diagnozują one patologie w wymiarze sprawiedliwości, część podnosi zresztą samo środowisko sędziowskie.

Aktualizacja: 19.01.2016 20:57 Publikacja: 19.01.2016 19:55

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa

Temidę od lat nęka plaga tzw. sędziów funkcyjnych, którzy dzielą czas między orzekanie a obowiązki urzędnicze. Można powiedzieć, że nic w tym złego, przecież ktoś pracę sądów organizować musi. Ale dziś około 40 proc. sędziów otrzymuje dodatki funkcyjne. A rozpatrywanie spraw jest coraz dłuższe. Nie pomagają nowe technologie, zmiany procedur itp. I coś z tym w końcu trzeba zrobić. Rozwiązania są dwa: zwiększyć budżet i liczbę sędziów lub skierować tych, dla których orzekanie to zajęcie dodatkowe, do wymierzania sprawiedliwości, bo po to przecież uzyskali nominacje i byli kształceni na koszt podatnika. Zapowiedź takiej zmiany wydaje się więc bardzo rozsądna.

Równie dobrze należy ocenić pomysł ograniczenia wewnętrznej władzy prezesów sądów nad sędziami. Zawsze wiązała się z ryzykiem wpływania na sędziowską niezawisłość. Jaskrawo pokazał to kazus sędziego Milewskiego, który po wybuchu afery Amber Gold został przyłapany na gotowości do spełnienia oczekiwań władzy.

Od lat środowiska prawnicze postulowały też podwyższenie wieku umożliwiającego sędziom orzekanie. PiS proponuje, by mieli o sześć lat więcej (35 lat). To ważna zmiana, gdyż orzekanie przez niedoświadczonych życiowo trzydziestolatków w sprawach rodzinnych zawsze budziło mieszane uczucia. Karkołomny, acz uzasadniony wydaje się pomysł spłaszczenia struktury sądownictwa, dziś zbyt rozbudowanej i mało efektywnej.

Oczywiście to tylko założenia, a diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. I one zdecydują, czy będzie to dla sądownictwa dobra czy destrukcyjna zmiana. A pytań są setki.

Widać po tym, że politycy PiS wsłuchali się w głosy sędziowskich dołów, przygotowując zręby reformy. Pytanie, czy będą wsłuchiwać się nadal, kiedy sędziowie zaczną zgłaszać zastrzeżenia do jej szczegółów. To ważne, bo przez ostatnie lata głos tego środowiska w pracach nad ustawami, które go dotyczyły, był ignorowany przez rząd. I kolejne reformy kończyły się fiaskiem.

Warto nie powtarzać tego błędu. Bo zamiast dobrej zmiany może otworzyć się ustrojowy konflikt o znacznie większej sile niż ten związany z Trybunałem Konstytucyjnym. Prezesi sądów, którzy mogą w wyniku reformy utracić swoje przywileje, już zapewne szykują się do konfrontacji. Pytanie, czy będzie to wojna tylko z nimi czy z całym środowiskiem.

Reforma sądów według prezesa Kaczyńskiego - E.Usowicz, A. Łukaszewicz

Temidę od lat nęka plaga tzw. sędziów funkcyjnych, którzy dzielą czas między orzekanie a obowiązki urzędnicze. Można powiedzieć, że nic w tym złego, przecież ktoś pracę sądów organizować musi. Ale dziś około 40 proc. sędziów otrzymuje dodatki funkcyjne. A rozpatrywanie spraw jest coraz dłuższe. Nie pomagają nowe technologie, zmiany procedur itp. I coś z tym w końcu trzeba zrobić. Rozwiązania są dwa: zwiększyć budżet i liczbę sędziów lub skierować tych, dla których orzekanie to zajęcie dodatkowe, do wymierzania sprawiedliwości, bo po to przecież uzyskali nominacje i byli kształceni na koszt podatnika. Zapowiedź takiej zmiany wydaje się więc bardzo rozsądna.

Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?