To dobrze, że premier zdecydował się na spotkanie z przewodniczącym Komisji i chce prowadzić regularny dialog z Brukselą. Wystarczy to może do przeciągania procedury praworządności, ale nie zmieni przekonania, że Polska łamie europejskie wartości państwa prawa. I skutki tego już wkrótce odczujemy. W maju Komisja Europejska przedstawi projekt budżetu UE na okres po 2020 r. Przedstawiciele polskiego rządu twierdzą, że nie da się w nim – z prawnego punktu widzenia – wprowadzić sankcji za łamanie praworządności w postaci odebrania czy zamrożenia funduszy z unijnej polityki spójności.

Ale, co już wyraźnie w ostatnich dniach zasygnalizował Günther Oettinger, niemiecki komisarz ds. budżetu, wcale nie muszą to być sankcje. Polska dostanie skromną pulę pieniędzy na politykę spójności. Natomiast dostęp do większej kasy będzie uwarunkowany przestrzeganiem praworządności. A będą też jeszcze przegródki w polityce spójności, powiązane z polityką migracyjną i przyjmowaniem uchodźców. W efekcie nikt nie będzie mógł powiedzieć, że dokonano drastycznych cięć w polityce spójności. I nikt nie będzie mógł zarzucać Komisji i innym państwom Unii, że karzą Polskę niezgodnie z traktatami. Będzie po prostu budżet na nowe czasy, zawierający nie kary, lecz zachęty. Będzie mu można tylko przyklasnąć.

Do tej pory to polski rząd świetnie rozgrywał Brukselę, wykazując jej bezradność, jeśli chodzi o możliwości wpływania na przestrzeganie praworządności. W Komisji Europejskiej chyba zrozumiano tę lekcję i zdecydowano, że trzeba odpowiedzieć argumentami finansowymi. Ale w sposób wyrafinowany, żeby nie można było oskarżać Brukseli o ataki na suwerenny kraj i o nakładanie kar, co mogłoby wzniecić eurosceptyczne nastroje w naszym społeczeństwie. Nowy budżet będzie przede wszystkim dla krajów, które posługują się wspólną walutą UE. Które wykazują solidarność w obliczu presji migracyjnej. I które szanują rządy prawa. Bruksela liczy prawdopodobnie, że były minister finansów zrozumie ten przekaz. A jeśli nie, to trudno. Będzie więcej pieniędzy dla innych.