Marszałkowie czasu rewolucji

Napoleon Bonaparte mawiał, że każdy żołnierz nosi w tornistrze marszałkowską buławę, ale nawet on – choć był człowiekiem nieograniczonej wyobraźni – nie przewidział, jak wielką buławę w swoich teczkach dźwigają polscy samorządowcy.

Publikacja: 22.06.2018 12:00

Piotr Gajdziński

Piotr Gajdziński

Foto: materiały prasowe

Nie wszyscy, oczywiście, ale przecież bądźmy sprawiedliwi, też nie wszyscy żołnierze Wielkiej Armii zostawali marszałkami Francji. Wielu jednak się udawało. I to jak udawało – spośród 26, którym cesarz nadał najwyższą wojskową godność, trzech wywodziło się z plebsu..

Dzisiaj urodzenie nie przeszkadza już w drodze na szczyt, za to przyspiesza go partyjna legitymacja. Ostatnio wręcz otwiera ona drogę do kariery. Takiej choćby, jakiej doświadcza w ostatnich latach Daniel Obajtek, drzewiej, gdy jeszcze Polska była w ruinie, wójt gminy Pcim, nie największej w naszej ojczyźnie i raczej niebędącej symbolem jakiegoś gigantycznego sukcesu czy renomy. Okazuje się jednak, że władając nawet nie największą gminą można w niespełna trzy lata zostać prezesem największej polskiej spółki, czyli – nie ma w tym krzty przesady – prawdziwym marszałkiem polskiej gospodarki. Kariera, którą można porównać jedynie do dokonań marszałka Jeana Lannesa, jednego z ulubieńców Napoleona. Życiowy szlak księcia Montebella znaczyły bitwy pod Arcole, egipskim Abukirem, Marengo i Austerlitz, a drogę prezesa Obajtka znaczą bitwy staczane z peeselowsko-peowskimi złogami w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Enerdze.

Marszałkowskie kariery innych wywodzących się z PiS samorządowców nie są może aż tak spektakularne, ale też godne uznania. Całkiem dosłownego uznania, co widać w niedawno opublikowanych oświadczeniach majątkowych samorządowców. Liczby robią wrażenie. Nie jest wprawdzie, jak zapowiadał prezes Kaczyński „dużo, dużo skromniej" niż za czasów tych, co to na pasku obcego kapitału wiedli Polskę na zatracenie, ale za to jest godnie. Władza, jak wiadomo, nie może być dziadowska, bo władzy dziadowskiej nikt nie szanuje. A szacunek być musi. Roczne dochody w granicach 300, a już zwłaszcza 700 tysięcy zł szacunek budzą.

Nie przepadam za zaglądaniem ludziom do portfeli, ale... Wielu radnych Prawa i Sprawiedliwości swoje dochody zaczęło w ostatnich latach czerpać z zasiadania we władzach notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych spółkach Skarbu Państwa. Mniejsza o nazwiska, nietrudno znaleźć, ale być może to jedna z przyczyn, że wielkość dywidendy wypłacanej przez te spółki gwałtownie w ostatnim czasie topnieje. KGHM nie wypłaci w tym roku akcjonariuszom nawet złotówki. Inna wielka spółka PGNiG jest bardziej rozrzutna, bo zapowiada 2,5-procentową dywidendę, choć analitycy spodziewali się znacznie wyższej. Żeby już nie bawić się w wymienianki. Stopa dywidendy dla spółek z indeksu WIG20 – to właśnie w nim ujęta jest większość spółek Skarbu Państwa – wyniesie w tym roku 2,3 proc. To najniższy poziom od trzynastu lat. Jeszcze w 2013 roku stopa dywidendy była z górą dwukrotnie wyższa i oscylowała wokół 5 proc. Inwestorem w każdej z tych spółek może zostać każdy Polak, nie każdy z nas może natomiast zostać hojnie wynagradzanym samorządowcem PiS. Chociaż właściwie? W końcu każdy Polak może się przecież do tej partii zapisać, więc...

Zastrzegam – nie wszyscy samorządowcy wywodzący się z „biało-czerwonej drużyny" są tak hojnie wynagradzani. A że niektórzy? „Sytuacja jest rewolucyjna. Trwa głęboka zmiana w Polsce i w trakcie rewolucji mają miejsce działania także nie do końca sprawiedliwe" – tłumaczył tę sytuację Stefan Pastuszewski, bydgoski radny PiS.

Mniejsza o pieniądze. Gorzej, że takie praktyki psują polską politykę. Również na szczeblu lokalnym. Ten proces nie rozpoczął się w 2015 roku, to działo się już wcześniej, ale teraz ma siłę prawdziwego tsunami. Działalność w samorządzie przestaje być służbą publiczną, pracą na rzecz lokalnej społeczności, a stała się odskocznią do zarabiania kasy. Naprawdę dużej.

Jeszcze nie tak dawno wielu publicystów było zdania – sam zresztą również podzielałem ten pogląd – że czas już, aby pokolenie polityków Okrągłego Stołu oddało władzę następcom, ludziom wyrosłym nie w komunizmie, ale w wolnej Polsce. Dzisiaj nie jestem już tego taki pewien. Bo ich odchodzenie bardzo mocno uchyla drzwi takim, dla których nie ma żadnych ideałów. Żadnych poza kasą. Choć jedno trzeba im przyznać – doskonale, do perfekcji, opanowali sztukę przyoblekania tych swoich dążeń do jak największej kasy w słowa o patriotyzmie, poświęceniu dla Ojczyzny (koniecznie z dużej litery!) i sprawiedliwości społecznej.

PiS nie tylko bierze, PiS również bezkompromisowo walczy z nieprawidłowościami w polskim samorządzie. W pierwszej połowie czerwca posłowie tej partii zorganizowali najazd (przypadkowo zawsze w urzędach była akurat ekipa TVP) na niektóre Urzędy Miejskie, domagając się informacji o nagrodach wypłacanych prezydentom czy wiceprezydentom. Przypomina to premiera Piotra Jaroszewicza, który podporządkował sobie, mającą monitorować działalność administracji państwowej, Najwyższą Izbę Kontroli.

W okolicach podlaskiego Gródka dzielni funkcjonariusze Urzędu Celno-Skarbowego zlikwidowali kolejną bimbrownię. Wpadł producent i kilkadziesiąt litrów świeżo wytworzonego, 50-procentowego bimbru. Szkoda, bo na te smutki i żale butelka tego specyfiku byłaby jak znalazł..

- Niezależny dziennikarz, autor biografii Edwarda Gierka, Wojciecha Jaruzelskiego i Władysława Gomułki pt. „Gomułka. Dyktatura ciemniaków".

Nie wszyscy, oczywiście, ale przecież bądźmy sprawiedliwi, też nie wszyscy żołnierze Wielkiej Armii zostawali marszałkami Francji. Wielu jednak się udawało. I to jak udawało – spośród 26, którym cesarz nadał najwyższą wojskową godność, trzech wywodziło się z plebsu..

Dzisiaj urodzenie nie przeszkadza już w drodze na szczyt, za to przyspiesza go partyjna legitymacja. Ostatnio wręcz otwiera ona drogę do kariery. Takiej choćby, jakiej doświadcza w ostatnich latach Daniel Obajtek, drzewiej, gdy jeszcze Polska była w ruinie, wójt gminy Pcim, nie największej w naszej ojczyźnie i raczej niebędącej symbolem jakiegoś gigantycznego sukcesu czy renomy. Okazuje się jednak, że władając nawet nie największą gminą można w niespełna trzy lata zostać prezesem największej polskiej spółki, czyli – nie ma w tym krzty przesady – prawdziwym marszałkiem polskiej gospodarki. Kariera, którą można porównać jedynie do dokonań marszałka Jeana Lannesa, jednego z ulubieńców Napoleona. Życiowy szlak księcia Montebella znaczyły bitwy pod Arcole, egipskim Abukirem, Marengo i Austerlitz, a drogę prezesa Obajtka znaczą bitwy staczane z peeselowsko-peowskimi złogami w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Enerdze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego