Stabilny, nieprzerwany dostęp do leków jest dla chorych nie mniej ważny niż ich jakość i bezpieczeństwo. W Ministerstwie Zdrowia trwa wyścig z czasem o zapewnienie chorym dostępu do 2500 preparatów, których dalszy los jest uzależniony od prowadzonych tam negocjacji. W większości mówimy głównie o lekach o ugruntowanej pozycji, od dawna przepisywanych przez lekarzy.
W przypadku preparatów, których refundacja ze środków publicznych ograniczona jest do poziomu najtańszego na rynku odpowiednika, redukcja ceny wcale nie przyczyni się do oszczędności, ale doprowadzi do ograniczenia ich dostępności. Przyczyną tego stanu może być nadmierny eksport tanich leków za granicę Polski.
Jest to sytuacja, z którą wciąż nie potrafią uporać się kolejni ministrowie, chociaż propozycji było i jest wiele. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, że im bardziej obniżana jest cena leku, tym mniejsza staje się jego dostępność.
W wyniku twardych negocjacji z producentami mamy dziś jedne z najniższych cen leków w Europie. Dla polskich wytwórców kolejne redukcje cen tanich krajowych leków stanowią poważny problem, który rodzi pytanie o sens działalności gospodarczej prowadzonej na granicy opłacalności. Obniżki muszą docelowo odbić się na jakości, a jakość w produkcji farmaceutycznej to podstawa.
Producenci leków w Polsce udźwignęli ogromne nakłady przeznaczone na dopasowanie się do standardów UE. Dziś w negocjacjach z Ministerstwem Zdrowia ceny leków krajowych wytwórców przeciwstawiane są produktom importowanym z Azji. W niektórych przypadkach oczekiwania Komisji sięgają bowiem aż 60 proc. redukcji cen, co przekracza próg opłacalności produkcji. Może to też zmusić firmy do rezygnacji z ubiegania się o refundację.