Czy światu wystarczy energii

Świat boi się ciemności. Elektryczność to już nie tylko zapalona żarówka, ale też mobilność czy kontakt z bliskimi. Tylko skąd weźmiemy potrzebny do tego prąd?

Publikacja: 22.04.2018 00:01

Czy światu wystarczy energii

Foto: Getty Images

Zalew urządzeń mobilnych, „inteligentne" miasta, samochody napędzane prądem – to już nie tylko modny trend, ale rzeczywistość. Przemysł rozwija się w szybkim tempie, wzrasta liczba ludności, a miasta rozrastają się i puchną. Aby sprostać tym wyzwaniom potrzebujemy coraz więcej energii. Dlatego władze wielu państw już dziś bezpieczeństwo jej dostaw traktują jako priorytet na najbliższe dziesięciolecia. Podobnie jak walkę o czyste powietrze. Te dwa czynniki wymuszają rewolucję energetyczną, która już się rozpoczęła i ma globalny zasięg.

Globalne zapotrzebowanie na energię z roku na rok wzrasta. Analitycy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) tłumaczą, że dzieje się tak za sprawą kilku czynników. Przede wszystkim globalna gospodarka rozwija się średnio o 3,4 proc. rocznie. Rośnie też liczba ludności, która z obecnych 7,4 mld przekroczy w 2040 r. 9 mld. Wyraźnie postępuje też proces urbanizacji. Co cztery miesiące miastom przybywa mniej więcej tylu mieszkańców, ilu zamieszkuje Szanghaj.

Rośnie przy tym znaczenie energii elektrycznej. Miliony gospodarstw domowych zaopatrują się w kolejne urządzenia oraz instalują systemy chłodzenia. Według IEA w samych Chinach do 2040 r. zapotrzebowanie na energię elektryczną służącą tylko do chłodzenia przekroczy całe obecne zapotrzebowanie na prąd Japonii. Gwałtownie przyspiesza elektryfikacja motoryzacji. W 2040 r. po drogach na całym świecie może jeździć już 280 mln elektrycznych pojazdów, podczas gdy dziś jest ich zaledwie 2 mln. Na rozwój elektromobilności stawia też Polska.

– Wyznaczyliśmy sobie ambitne cele, aby w perspektywie 2025 r. po naszych drogach poruszało się milion pojazdów elektrycznych. Mamy świadomość, że okrągłe liczby są pewnym uproszczeniem, kluczowy jest jednak kierunek, który wytyczają – chcemy postawić na nowoczesność w polskim transporcie – zapowiedział wiceminister energii Michał Kurtyka na tegorocznych targach Motor Show w Poznaniu. – W ustawie o elektromobilności i paliwach alternatywnych przyjęliśmy, że do 2028 r. co najmniej 30 proc. autobusów w polskich miastach będzie elektrycznych – dodał.

Koniec ery węgla

Sposób, w jaki świat zaspokaja rosnące potrzeby energetyczne zmienia się diametralnie. Wiele państw głowi się nad tym, jak sprostać rosnącemu popytowi na prąd, a jednocześnie walczyć z zanieczyszczeniem powietrza. Skala inwestycji musi być ogromna. Aby w pełni zaspokoić zapotrzebowanie, Chiny muszą do 2040 r. dodać do swojej infrastruktury moc równą tej, którą wytwarza obecnie cały system energetyczny Stanów Zjednoczonych. W przypadku Indii ta niezbędna, dodatkowa moc równa jest obecnej produkcji Unii Europejskiej.

Nie uda się tego zrobić wykorzystując węgiel. Era tego surowca w energetyce dobiega końca. Kreślone wcześniej wizje wychwytywania dwutlenku węgla z elektrowni opalanych czarnym paliwem, a następnie wykorzystywanie tego gazu lub składowanie go pod ziemią pozostały w dużej mierze w sferze marzeń. Nie doczekaliśmy się takich komercyjnych instalacji na większą skalę, a bez tego wzrost zużycia węgla nie będzie już tak dynamiczny jak dotychczas. Technologię tę testowano także w Polsce, ale okazała się ona zbyt droga i zderzyła się z oporem lokalnych społeczności, które nie chciały mieszkać blisko tykającej „bomby ekologicznej".

Węgiel pozostanie istotnym paliwem, ale jego znaczenie nieubłaganie spada. Jak szacuje IAE, od 2000 r. moc zainstalowana w elektrowniach węglowych wzrosła o 900 gigawatów (GW), natomiast od teraz do 2040 r. przybędzie już „tylko" 400 GW mocy z tych źródeł. Sporą część z tego dostarczą elektrownie znajdujące się już w budowie.

Dane dotyczące wykorzystania w przyszłości węgla przedstawiły niedawno międzynarodowe organizacje ekologiczne (SierraClub, Greenpeace i CoalSwarm) w raporcie „Boom & Bust". Wynika z niego, że tylko w 2017 r. liczba rozpoczętych inwestycji w nowe siłownie opalane węglem spadła o 29 proc. w porównaniu z 2016 r. i aż o 73 proc. w porównaniu z rokiem 2015. Dużo mniejsza jest też liczba bloków oddanych do użytku oraz liczba planowanych projektów. To nie koniec tego trendu. Zdaniem autorów raportu w 2022 r. liczba wygaszanych elektrowni przekroczy liczbę nowo powstających, pomimo stale rosnącego globalnego zapotrzebowania na energię.

Widoczne będzie to przede wszystkim w Chinach, które odchodzą od węgla. Walka z zanieczyszczeniami powietrza wymusiła na władzach w Pekinie rewolucję energetyczną. Stopniowo zamykane są tam przestarzałe zakłady przemysłowe, które nie są w stanie spełnić surowszych wymogów środowiskowych. Choć Chiny przez kolejne dziesięciolecia skazane są na węgiel, to zdaniem ekspertów szczyt zapotrzebowania na to paliwo nastąpił w tym kraju w 2013 r. W kolejnych latach popyt na węgiel ma tam systematycznie spadać.

– Z punktu widzenia klimatu i zdrowia, spadek liczby elektrowni węglowych na świecie to proces pozytywny, ale nie dzieje się wystarczająco szybko. Na szczęście rosnąca skala produkcji sprawia, że koszty energii słonecznej i wiatrowej maleją znacznie szybciej, niż oczekiwano – podkreśla Ted Nace, dyrektor CoalSwarm.

Czas słońca i wiatru

To właśnie odnawialne źródła energii (OZE) mają być motorem napędzającym inwestycje w energetyce. Głównie dzięki sukcesywnemu spadkowi kosztów takich czystych technologii. Duże nadzieje pokłada się w fotowoltaice. Od 2010 r. instalacje słoneczne potaniały o 70 proc., a wiatrowe o 25 proc. Już w 2016 r. wzrost mocy w elektrowniach słonecznych na świecie był większy niż jakichkolwiek innych źródeł odnawialnych.

– Energetyka słoneczna przoduje, stając się najtańszym źródłem wytwarzania energii elektrycznej w wielu krajach, w tym w Chinach i Indiach – zauważa Fatih Birol, dyrektor wykonawczy IEA.

W Unii Europejskiej natomiast, gdzie OZE stanowią 80 proc. nowych mocy, na znaczeniu zyskują także wiatraki. Nowe instalacje powstają zarówno na lądzie, jak i na morzu. W konsekwencji po 2030 r. farmy wiatrowe mogą stać się głównym źródłem energii elektrycznej. Tym bardziej że poszczególne kraje wspierają rozwój zielonej energii. A klienci coraz chętniej zwracają uwagę na pochodzenie prądu. Wystarczy przekroczyć zachodnią granicę Polski, by zobaczyć jak szybko mieszkańcy Niemiec zmieniają się z typowych odbiorców prądu w producentów energii i jak duża jest determinacja lokalnych samorządów do samowystarczalności energetycznej.

Energia elektryczna ma coraz większe znaczenie w dobie rewolucji cyfrowej, a nawet w dostarczaniu ciepła. Dlatego poszczególne kraje muszą z wyprzedzeniem planować inwestycje. W przeciwnym razie rzeczywistość może je zaskoczyć.

Odcięci od prądu

Widmo katastrofy systemu i wyłączenia prądu całkiem niedawno, bo w sierpniu 2015 r., pojawiło się też w Polsce. Splot kilku czynników, takich jak upały i niski stan wód w rzekach chłodzących elektrownie, sprawiły, że największe spółki energetyczne ograniczyły produkcję. W efekcie ograniczono dostawy prądu dla największych zakładów przemysłowych i w określonych godzinach. Szacuje się, że problemy z poborem prądu mogło mieć wówczas co najmniej 1,6 tys. firm. Niektóre z nich, by się ratować i zrealizować zawarte już kontrakty z klientami, wprowadzały w swoich fabrykach nocne zmiany. Rząd apelował jednocześnie, by wszyscy – także gospodarstwa domowe – w miarę możliwości oszczędzali energię.

Już wtedy eksperci ostrzegali, że problem z dostawami prądu w szczytach zapotrzebowania może powracać zarówno w upalne lato, jak i w czasie ekstremalnie mroźnej zimy. W Polsce systematycznie wyłączane będą wysłużone siłownie, które nie spełniają coraz bardziej rygorystycznych unijnych norm środowiskowych. Ale jednocześnie trwa budowa nowych elektrowni węglowych. Niedawno uruchomiony został blok w Kozienicach, następne duże siłownie powstają w Opolu i Jaworznie. Ich budowa pochłonie łącznie ponad 23 mld zł. A w planach jest jeszcze budowa bloku opalanego węglem w Ostrołęce i pierwszej w kraju elektrowni na gaz z węgla przy kopalni Bogdanka.

Energetycy wyciągnęli lekcję z 2015 r. i są dziś znacznie lepiej przygotowani na to, by reagować na nagły wzrost popytu. Dzięki temu, gdy w lutym tego roku padł rekord zapotrzebowana na moc elektryczną w okresie zimowym, krajowy system poradził sobie z tym znacznie lepiej niż przed trzema laty. Nie oznacza to jednak, że eksperci tryskają optymizmem. Bynajmniej. – Już w najbliższym dziesięcioleciu istnieje ryzyko, że nie nadążymy z produkcją energii elektrycznej – twierdzi Maciej Bukowski, prezes WiseEuropa.

Forum Energii w raporcie „Polski sektor energetyczny 2050" szacuje, że całkowity wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce wzrośnie ze 148 terawatogodzin (TWh) do około 220 TWh w roku 2050. Przy czym szczytowe zapotrzebowanie na moc rośnie szybciej niż całkowity popyt na energię elektryczną.

Atom albo nic

Wizja przyszłości polskiej energetyki jest dziś o tyle niepewna, że nie ma rządowej strategii. Z ostatnich wypowiedzi ministra energii można jednak wnioskować, że skłania się on ku budowie elektrowni jądrowej. Zobowiązania dotyczące redukcji emisji dwutlenku węgla sprawiają, że Polska nie może dłużej opierać energetyki w przeważającej części na węglu. A paliwo to, które dziś odpowiada za około 80 proc. produkcji energii, trzeba czymś zastąpić. – Jeśli obalimy energetykę jądrową, to nie mamy nic – skwitował minister energii Krzysztof Tchórzewski kilka dni temu podczas Ogólnopolskiego Szczytu Energetycznego w Gdańsku.

Barierą mogą być koszty inwestycji w atom, które szacowane są na co najmniej 70 mld zł. Rząd jest jednak zdeterminowany, by zróżnicować paliwa wykorzystywane do produkcji prądu. – Postawienie na rozwój jednokierunkowy, niezależnie, czy miałaby być to energetyka jądrowa, OZE, gazowa czy węglowa, do której Polska jest w sposób naturalny uwarunkowana, nie może być uważane za strategię odpowiedzialną i zrównoważoną. W przygotowywanej przez nas polityce energetycznej Polski jest miejsce na stabilny rozwój wszystkich źródeł energii – zapewnił Tchórzewski.

Już teraz widoczne jest ocieplenie klimatu dla inwestycji w farmy wiatrowe. Rozwój tej technologii został w ostatnim czasie zduszony przez nieprzyjazne dla branży przepisy. Światłem w tunelu są planowane na ten rok duże aukcje m.in. właśnie dla farm wiatrowych, gdzie inwestorzy powalczą o rządowe kontrakty. Państwowe koncerny rysują ponadto śmiałe wizje inwestycji w wiatraki na morzu. Sama tylko Polska Grupa Energetyczna planuje w najbliższych latach budowę 1000 megawatów (MW) takich mocy.

– Dobrze, że w rządzie pojawiła się refleksja nad sytuacją odnawialnych źródeł energii w Polsce, choć wciąż jest ona niedostateczna. Szkoda natomiast, że rządzącym brakuje zaufania do sektora prywatnego. Aby uruchomić inwestycje w energetykę na dużą skalę, potrzebne jest otwarcie się na inwestorów innych niż tylko państwowe spółki. Bo te ostatnie nie dostarczą wystarczającej liczby projektów. Na razie w obszarze energetyki zamiast racjonalnej strategii, czeka nas niepewność – podsumowuje Maciej Bukowski.

Ratunkiem dla Polski w szczytach zapotrzebowania na prąd może być import energii od sąsiadów. Kończą się czasy, gdy Polska była energetyczną wyspą z ograniczonymi możliwościami pozyskiwania prądu z zagranicy. W Europie uruchamiane są coraz to nowe mosty pozwalające na transfer energii pomiędzy poszczególnymi krajami. Rozwój połączeń międzynarodowych Polskie Sieci Elektroenergetyczne wpisały do planu na najbliższych dziesięć lat, mającego na celu zaspokojenie zapotrzebowania na energię. Przewiduje on też wiele innych inwestycji w infrastrukturę o łącznej wartości blisko 13 mld zł.

Analitycy IEA twierdzą jednak, że pomimo sporych wysiłków w najbliższych dziesięcioleciach nie uda się zapewnić dostaw prądu wszystkim mieszkańcom globu. Od 2012 r. ponad 100 mln osób corocznie uzyskuje dostęp do energii elektrycznej, ale to wciąż za mało. Szacuje się, że w 2030 r. bez dostępu do prądu pozostawać będzie około 675 mln ludzi, z czego aż 90 proc. to mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Zalew urządzeń mobilnych, „inteligentne" miasta, samochody napędzane prądem – to już nie tylko modny trend, ale rzeczywistość. Przemysł rozwija się w szybkim tempie, wzrasta liczba ludności, a miasta rozrastają się i puchną. Aby sprostać tym wyzwaniom potrzebujemy coraz więcej energii. Dlatego władze wielu państw już dziś bezpieczeństwo jej dostaw traktują jako priorytet na najbliższe dziesięciolecia. Podobnie jak walkę o czyste powietrze. Te dwa czynniki wymuszają rewolucję energetyczną, która już się rozpoczęła i ma globalny zasięg.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii