Koalicja „Nie dla chaosu w szkole" popiera piątkowy strajk nauczycieli i tak pisze na FB zachęcając do zostawienia dzieci w domu: „To nie jest strajk o pieniądze czy posady, to strajk o dobro dzieci i polskiej edukacji!". ZNP zależy na edukacji, ale walczy przede wszystkim o podwyższenie statusu zawodowego przez 10-proc. podwyżki, gwarancję miejsc oraz warunków pracy i płacy do 2022 r. Co to ma wspólnego z dobrem uczniów?

Gdyby ZNP zależało na dobrym systemie oświaty, protest zorganizowałby np. w listopadzie 2016 r., gdy Sejm rozpoczynał prace nad projektem reformy, lub w grudniu, gdy go uchwalił. Teraz już trwają prace nad podręcznikami, a gminy przygotowały nową sieć szkół. Problemy może mieć jakieś 38 proc. z nich. Jeśli Anna Zalewska ulegnie związkowcom, kłopoty dotkną 2858 samorządów. ZNP walczy o utrzymanie Karty nauczyciela z 1982 r. A to za jej sprawą pensum wynosi 18 godzin tygodniowo i dla anglisty, i dla wuefisty. W Finlandii, gdzie nie ma prac domowych, pensum jest ruchome. Najmniej godzin mają nauczyciele języków: 16, a najwięcej nauczyciele sportu – ponad 22. Co więcej, porównywalną liczbę godzin nauczyciele są dostępni dla uczniów poza lekcjami. Karta utrudnia też zwalnianie, zwłaszcza nauczycieli z dużym stażem: dyplomowanych i mianowanych. Dyrektor zwykle pozbawia etatu młodych, bo starszy zawsze wykaże przed sądem wyższe kwalifikacje formalne. W fińskiej szkole dyrektor po prostu zwalnia nauczyciela, który nie spełnia jego oczekiwań. Sławomir Broniarz, szef ZNP powie, że dobry dyrektor zwolni złego pedagoga nawet z 30-letnim stażem. I ma rację, ale kolejna sprawa to właśnie dyrektorzy. Wybierani są w konkursach, które powinni wygrywać najlepsi, ale różnie bywa. Gdyby nowa ustawa regulująca status nauczycieli dawała im więcej swobody, a prawo oświatowe wymagało, by byli dobrymi menedżerami, to nawet w ustawionych konkursach mierny, ale wierny nie miałby szans. Tak jednak nie jest i nie będzie, bo ZNP z pomocą części rodziców nie walczy o to. A jeśli Anna Zalewska nie zmieni Karty, to nie dogonimy Finlandii. Jej system oświaty podawany jest za wzór, mimo że nie ma egzaminów, kuratoriów, grubych ustaw oświatowych, a nauczyciele zarabiają niewiele więcej niż w Polsce (w porównaniu z PKB).