Co roku takie zamówienie składane jest innemu artyście. W pierwszych latach powierzano je uznanym już twórcom, kojarzonym z legendarną Polską Szkołą Plakatu: Rafałowi Olbińskiemu, Stasysowi Eidrigevičiusowi czy oczywiście najbardziej aktywnemu w tej dziedzinie w ostatnich dekadach, Andrzejowi Pągowskiemu. Stopniowo jednak zaczęto sięgać po przedstawicieli młodszych pokoleń.
- Plakat festiwalowy pełni dziś w moim rozumieniu nowe, specyficzne cele - uważa Andrzej Giza, dyrektor Stowarzyszenia Ludviga van Beethovena. - Ma nie tylko przyciągać wzrok, ale stanowić wartość sam w sobie, a im więcej w nim osobowości artysty, tym lepiej.
Co zatem mówi nam o Mariuszu Tarkawianie jego tegoroczny plakat? Z pewnością to, że twórca, urodzony w 1983 roku, który uplasował się wysoko w ostatniej edycji prestiżowego rankingu młodej sztuki, poprzez rysunek dokonuje swoich przemyśleń i refleksji nad kulturą czy polityką. A inspiracji szuka w sztuce, gdyż jeśli na przykład rysuje - a robi to chętnie - faunę i florę, odnajdziemy w jego kresce ślad różnych artystycznych inspiracji.
Kiedy 11 lat temu plakat dla Festiwalu Beethovenowskiego zrobił Wilhelm Sasnal, miał niemal dokładnie tyle lat, ile dziś Mariusz Tarkawian. Był już artystą rozpoznawalnym, ale przecież jeszcze nie dość sławnym. Rok później jedna z jego prac została sprzedana na aukcji w Londynie za ponad 450 tys. dolarów.
Nie oznacza to oczywiście, że każdy z artystów zaproszonych przez Stowarzyszenie Ludviga van Beethovena osiąga równie spektakularny, rynkowy sukces. Z pewnością jednak organizatorzy festiwalu mają dobrą orientację, na kogo warto stawiać. Świadczą o tym losy i dokonania wielu innych autorów plakatów, choćby Agaty Bogackiej, Bartka Materki, Marcina Maciejowskiego czy Ewy Juszkiewicz. To są twórcy, którzy dziś wyznaczają trendy w polskiej sztuce.