8 stycznia w swoje urodziny David Bowie wydał album „Blackstar" z kompozycją „Łazarz". Można było sądzić, że to zapowiedź powrotu artysty do aktywnego muzycznego życia. Niestety, zmarł ledwie dwa dni po premierze „Blackstar”. Strata jest tym większa, że pożegnaliśmy muzyka w pełni sił. Płytę kupiły w zeszłym roku dwa miliony fanów.
Walcząc przez półtora roku z nowotworem, zdążył stworzyć artystyczny testament. Światowej sławy reżyser Ivo van Hove zaprezentował 7 grudnia w New York Theatre Workshop sztukę Davida Bowiego i Endy Walsha „Łazarz". Spektakl oparty był na opowiadaniu „Człowiek, który spadł na ziemię". Na jego podstawie reżyser Nicolas Roeg zrobił w 1976 r. kultowy film. Ale reżyser czerpał też z życia i albumu muzyka „The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" (1972 r.). Wokalista sportretował przybywającego na Ziemię kosmitę Ziggy'ego Stardusta, który stał się rockową gwiazdą i idolem. Paradoksalnie odpychającym, samotnym, śpiewającym o bólu.
Film Roega nazwano „kokainową fantazją", a Bowie zagrał w nim główną rolę – kosmity poszukującego na naszej planecie wody. Zagrał też siebie samego. Tak jak na albumie o Ziggym. Zresztą rola kosmity, który dusi się we własnym świecie, dlatego szuka życia w nowych okolicznościach i jedynie cudem ucieka śmierci, wypełniała całe jego życie.
To, co robił Bowie przez całe życie było artystyczną kreacją na własny temat. Zagrał Warhola w „Basquiacie” i agenta FBI w „Twin Peaks'" Lyncha, Piłata w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa" Scorsesego, a także Wampira w „Zagadce nieśmiertelności" Scotta.
W Polsce ceniona była płyta „Low" wyprodukowana przez Briana Eno z kompozycją „Warszawa". To legenda kolejnego rockowego pokolenia. Iana Curtisa zainspirowała do założenia zespołu Warsaw, przekształconego w słynne Joy Division.