Grupa PSA: Jaki będzie nowy Opel

Plan restrukturyzacji Opla, po przejęciu przez francuską Grupę PSA, nie przewiduje zamykania fabryk, ani cięcia zatrudnienia. Program nazywa się PACE (w luźnym tłumaczeniu TEMPO) i ma szybko doprowadzić do zyskowności niemieckiej marki.

Aktualizacja: 09.11.2017 10:45 Publikacja: 09.11.2017 10:15

Carlos Tavares (z lewej) i Michael Lohscheller na konferencji prasowej w Ruesselsheim

Carlos Tavares (z lewej) i Michael Lohscheller na konferencji prasowej w Ruesselsheim

Foto: AFP

Ta niemieckość wielokrotnie była podkreślana podczas wspólnej konferencji prasowej, na której w czwartek rano w Ruesslesheim wystąpili Carlos Tavares, prezes Grupy PSA, czyli Peugeot, Citroen, Opel i DS oraz prezes Opla, Michael Lohscheller.

Generalnie zakłada się, że Opel, który w latach 1999-2016 przyniósł 19 mld dolarów strat, ma stać się dochodowy już w roku 2020. Ma być to osiągnięte dzięki unifikacji komponentów między poszczególnymi markami grupy, cięciu kosztów operacyjnych i administracyjnych, drastycznemu ograniczeniu wydatków na podróże oraz programowi dobrowolnych odejść. Zakłada się, że w 2020 roku rentowność wyniesie 2 proc., a w 6 lat później 6 proc.

Dla porównania zrestrukturyzowana 4 lata temu Grupa PSA miała w 2016 roku rentowność na poziomie 7,3 proc, a w tym roku ma ją jeszcze zwiększyć.

W roku 2024 wszystkie modele Opla będą już miały swoje odpowiedniki z napędem elektrycznym, a wcześniej - w roku 2020 - koszt budowy każdego auta ma być obniżony o 700 euro.

W programie ratunkowym, przedstawionym przez Lohschellera zakłada się przygotowanie 9 premier aut do roku 2020. Pierwszy będzie dostawczak Combo już w przyszłym roku, po nim nowa Corsa w 2019.

Opel ma być niemiecki. Tak samo, jak marka Vauxhall pozostanie brytyjska. Carlos Tavares uznał, że nie wolno pozbywać się tego, co jest w firmie najbardziej wartościowe.

Centrum badań i rozwoju oraz cała inżynieria samochodów Opla będą mieściły się w Ruesselsheim, natomiast w najbliższym czasie wszystkie fabryki Opla/Vauxhalla otrzymają jasne plany produkcyjne. Nie wiadomo jednak do których zakładów zostaną przydzielone jakie modele, poza fabryką w Eisenach, gdzie produkowane będą SUVy.

Zakończy się również import aut Opla produkowanych w Korei.

- To nie ma żadnego sensu, żebyśmy przez kilka miesięcy mieli kapitał w postaci aut zamrożony na statkach, podczas gdy tę pracę mogą wykonywać pracownicy w Europie - mówił Carlos Tavares.

Znacząco natomiast ma zwiększyć się eksport Opli, przede wszystkim na te rynki, gdzie szczególnie jest ceniona „niemieckość" marki. Wytypowano już 20 krajów, wśród nich są m.in. Argentyna, Chiny, RPA i Maroko.

Nie będzie odgórnej redukcji zatrudnienia, ale liczba pracujących w Oplu ma się zmniejszyć dzięki dobrowolnym odejściom i wcześniejszym emeryturom. Planowane jest również, że w niektórych fabrykach tydzień pracy zostanie skrócony z 40 do 35 godzin.

- Chcemy, żeby Opel rósł - podkreślił Carlos Tavares. - Podobne środki wprowadziliśmy we Francji, gdzie w tej chwili wykorzystanie mocy produkcyjnych sięga 130 proc. i cały czas szukamy nowych pracowników - mówił Tavares.

Ta niemieckość wielokrotnie była podkreślana podczas wspólnej konferencji prasowej, na której w czwartek rano w Ruesslesheim wystąpili Carlos Tavares, prezes Grupy PSA, czyli Peugeot, Citroen, Opel i DS oraz prezes Opla, Michael Lohscheller.

Generalnie zakłada się, że Opel, który w latach 1999-2016 przyniósł 19 mld dolarów strat, ma stać się dochodowy już w roku 2020. Ma być to osiągnięte dzięki unifikacji komponentów między poszczególnymi markami grupy, cięciu kosztów operacyjnych i administracyjnych, drastycznemu ograniczeniu wydatków na podróże oraz programowi dobrowolnych odejść. Zakłada się, że w 2020 roku rentowność wyniesie 2 proc., a w 6 lat później 6 proc.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami