Po 6 latach strat Aston Martin, którego bolidów używał James Bond, wrócił w 2017 r. do strefy zysków wywołując spekulacje o możliwym wejściu na giełdę. Dyrektor finansowy firmy, Mark Wilson powiedział teraz, że decyzja w tej sprawie będzie należeć do akcjonariuszy, przede wszystkim do włoskiego funduszu Investindustrial i do grupy inwestorów z Kuwejtu. — Nadal badamy nasze opcje — odpowiedział na pytanie o ewentualną początkową ofertę publiczną IPO, która wyceniałaby firmę na nawet 4 mld funtów (4,6 mld euro).

Po 3 miesiącach roku zysk brutto zmalał nieco więcej niż o połowę do 2,8 mld funtów, ale zwiększył się do 7,4 mld przy stałych kursach walut. Aston Martin osiąga jedną trzecią sprzedaży wśród klientów, którzy płaca dolarami albo walutami związanymi z dolarem. W kwartale firma podwoiła praktycznie inwestycje do 68 mln funtów na przygotowanie nowych modelu w ramach planu okresu przejściowego, który spowodował spadek sprzedaży w ciągu 3 miesięcy o 20 proc. do 963 aut.

Podobnie jak inni producenci, Aston Martin przygotowuje premiery pojazdów hybrydowych i elektrycznych w reakcji na zaostrzanie przepisów o emisji spalin i w związku z perspektywą zakazu sprzedaży na Wyspach od 2040 r. pojazdów z silnikami spalinowymi. Brytyjski rząd musi jeszcze wyjaśnić. czy ten zakaz obejmie również hybrydy. Wilson zapytany, czy włączenie ich do tego zakazu będzie ciosem dla firmy i wpłynie na zmianę jej myślenia odparł: — nie wpłynie w znacznym stopniu. Zawsze mówiliśmy, że odejdziemy do benzyny ku pojazdowi na baterie elektryczne, z jednym krokiem po drodze na hybrydy, więc będą one zawsze przejściową technologią.