Donald Trump naraża się koncernom samochodowym

Administracja Trumpa wkracza w środę na kolizyjny kurs z sektorem motoryzacji przystępując do renegocjowania traktatu NAFTA, aby zmniejszyć rosnący deficyt z Meksykiem i zaostrzyć przepisy o źródle pochodzenia pojazdów i części.

Aktualizacja: 15.08.2017 17:08 Publikacja: 15.08.2017 16:50

Donald Trump

Donald Trump

Foto: AFP

Motoryzacja bardziej od innych sektorów zwróciła uwagę prezydenta USA i wywołała jego wściekłość ustaleniami traktatu NAFTA obowiązującego od 23 lat, który jego zdaniem odbiera Amerykanom miejsca pracy i wraz z zakładami przenosi do tańszego Meksyku.

Stany miały w 2016 r. deficyt 74 mld dolarów w handlu samochodami i częściami z Meksykiem, była to główna pozycja w łącznym deficycie handlowym z tym krajem 64 mld dolarów — wynika z danych biura ds. spisu powszechnego US Census Bureau. — Administracja Trumpa nastawiła swe cele w renegocjowaniu NAFTA na zmniejszenie deficytu handlowego z Meksykiem. Jeśli nie ruszą samochodów, to nie będzie innego sposobu osiągnięcia tego, czego chcą — stwierdziła współpracownica Instytutu Międzynarodowej Ekonomii im. Petersona, Caroline Freund.

Wśród narzędzi, o jakie specjalny przedstawiciel USA ds. handlu, Robert Lighthitzer może ubiegać się dla zwiększenia zatrudnienia w sektorze motoryzacji w Stanach jest wzmocnienie przepisów o źródle pochodzenia, co pozwoli zamknąć dopływ elementów z Azji, i ewentualnie nie mający precedensu wymóg amerykańskiego wsadu w pojazdach z Meksyku. Jego negocjacyjne cele w NAFTA zmierzają do zapewnienia, by przepisy o źródle pochodzenia zachęcały do korzystania z towarów i materiałów pochodzących z USA i Ameryki Płn.

To wzbudziło zaniepokojenie szefów firm samochodowych i organizacji handlowych, że Lighthitzer będzie dążyć do umowy gwarantującej konkretną część produkcji dla USA. Sektor motoryzacji jest przeciwny takiemu podejściu czy też zwiększaniu procentowego udziału regionalnego wsadu, który wynosi obecnie ponad 62,5 proc. i jest największy w jakimkolwiek bloku handlowym na świecie.

Przedstawiciele branży twierdzą, że to zwiększy koszty i zakłóci skomplikowany łańcuch dostaw, we którego ramach podzespoły przekraczają często granice bloku NAFTA, a produkcja samochodów w Ameryce Płn. jest konkurencyjna z Azją i Europą. — Nasi członkowie uważają zdecydowanie, że reguły o źródle pochodzenia nie są narzędziem zwiększania miejsc pracy w Stanach — stwierdziła wiceprzewodnicząca zrzeszenia producentów silników i wyposażenia MEMA, Ann Wilson, organizacji handlowej reprezentującej producentów podzespołów. Jej zdaniem i w opinii innych obrońców motoryzacji, najlepszym sposobem zwiększania zatrudnienia w amerykańskim przemyśle jest polityka promowania eksportu pojazdów.

Próg podzespołów

Jeśli jednak minister handlu Wilbur Ross dopnie swego, to będzie trudniej osiągnąć próg 62,5 proc. miejscowego wsadu, bo trzeba będzie uaktualnić listę podzespołów, które pozwalają dojść do tego progu. Minister twierdzi, że obecne przepisy są zbyt luźne i pozwalają na bezcłowy import tylnymi drzwiami elementów z Chin.

Podzespoły nie figurowały na liście liczącej ponad 300 stron sporządzonej na początku lat 90, bo nie było nawet większości elektroniki sprowadzanej z Azji: dotykowych monitorów czy systemów kontroli napędu hybrydowego. Jeśli zostaną wprowadzone na listę, to producenci pojazdów będą musieli kupować je w Ameryce Płn. albo płacić cło w imporcie.

- Jeśli wymogi dotyczące miejscowego wsadu staną się zbyt kosztowne, to producenci nie będą po prostu ich przestrzegać i skończy się płaceniem przez nich cła — stwierdził wiceprezes Amerykańskiej Pady Polityki Motoryzacyjnej AAPC, Charles Ulthus, grupy nacisku reprezentującej GM, Forda i Fiata Chryslera.

Rezygnacja ze wszystkich korzyści wynikających z bezcłowego dostępu do NAFTA — do czego może dojść, jeśli D. Trump będzie niezadowolony z negocjacji i postanowi wypowiedzieć traktat — doprowadzi do wzrostu kosztów o 4-5 mld dolarów rocznie — ocenia Ulthus. Ford planuje w tym roku nakłady kapitałowe ok. 7 mld dolarów.

Sporny mechanizm dot. sporów

Wśród innych kwestii spornych traktatu, jakimi negocjatorzy zaczną zajmować się 16 sierpnia w Waszyngtonie jest przyszłość mechanizmu rozwiązywania sporów handlowych. Stany chcą usunięcia zapisu o rozdziale 19 twierdząc, że nie zwalcza nieuczciwych subwencji do niektórych towarów kanadyjskich i meksykańskich. Pozostałe dwa kraje chcą zachowania go.

Negocjatorzy ustalą także nowe rozdziały traktatu dotyczące e-handlu, zaostrzą normy pracownicze i ochrony środowiska. Zmiany te uzgodniono wcześniej przez 3 kraje w ramach nie istniejącego już Partnerstwa Przez Pacyfik TPP 12 krajów. Amerykanie będą dążyć do wprowadzenia zapisu zapobiegającego manipulowaniu kursami walutowymi, chcąc stworzyć precedens dla przyszłych negocjacji handlowych, np. dwustronnej umowy z Japonią czy zmienionej z KRLD.

Będą mieć jednak wyjątkowo mało czasu, bo oficjalnie mówi się, że negocjacje powinny zakończyć się na początku 2018 r. dla uniknięcia procedury ratyfikacji w związku z wyborami w Meksyku w lipcu i w Stanach w listopadzie.

Według Caroliny Freund, która przez ponad dekadę była ekonomistą ds. handlu w MFW i BŚ, negocjacje powinny skupić się na kilku kluczowych obszarach. — Jeśli chce się naprawdę unowocześnić całkowicie traktat, to zajmie to znacznie więcej nić 6 miesięcy. Moim zdaniem oni ugrzęzną w tych wszystkich szczegółach, wybiorą dwie-trzy sprawy i przyjmą skromniejszy zakres — powiedziała.

 

Motoryzacja bardziej od innych sektorów zwróciła uwagę prezydenta USA i wywołała jego wściekłość ustaleniami traktatu NAFTA obowiązującego od 23 lat, który jego zdaniem odbiera Amerykanom miejsca pracy i wraz z zakładami przenosi do tańszego Meksyku.

Stany miały w 2016 r. deficyt 74 mld dolarów w handlu samochodami i częściami z Meksykiem, była to główna pozycja w łącznym deficycie handlowym z tym krajem 64 mld dolarów — wynika z danych biura ds. spisu powszechnego US Census Bureau. — Administracja Trumpa nastawiła swe cele w renegocjowaniu NAFTA na zmniejszenie deficytu handlowego z Meksykiem. Jeśli nie ruszą samochodów, to nie będzie innego sposobu osiągnięcia tego, czego chcą — stwierdziła współpracownica Instytutu Międzynarodowej Ekonomii im. Petersona, Caroline Freund.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców
Biznes
Rząd podjął decyzję w sprawie dyplomów MBA z Collegium Humanum