Choć ubiegły tydzień przyniósł spadki na Giełdzie Papierów Wartościowych, portfele otwartych funduszy emerytalnych (OFE) są nadal mocno pękate dzięki trwającej od listopada 2016 r. hossie. Sprawiła, że w końcu lutego (ostatnie dostępne dane) akcje notowane na polskiej giełdzie stanowiły aż 78,5 proc. aktywów OFE.
To więcej niż 75 proc. aktywów, jakie mają trafić na III-filarowe indywidualne konta emerytalne 16,4 mln członków OFE w ramach Planu Budowy Kapitału przygotowanego przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
Pozostałe 25 proc. aktywów OFE ma w myśl tego planu zasilić Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD), z którego kolejne rządy chętnie czerpią na bieżące potrzeby. Sęk w tym, że plan przewiduje, że z OFE do FRD transferowane miałyby być tylko płynne aktywa inne niż polskie akcje, gdyż w momencie planowania reformy akcje notowane na GPW stanowiły 75 proc. Tymczasem w końcu lutego limit ten przekraczało aż dziesięć z dwunastu funduszy emerytalnych.
Ryzyko dla notowań
Różnica między pieniędzmi zainwestowanymi przez OFE w polskie akcje a 75 proc., które mają przejść na indywidualne konta emerytalne w TFI, mogłaby więc zostać sprzedana. To spowodowałoby dużą podaż na giełdzie w końcu roku, przed wejściem w życie reformy i doprowadziło do spadku kursów akcji.
– Z pewnością taka podaż mogłaby wpłynąć negatywnie na polski rynek akcji w krótkim terminie – ocenia Tomasz Matras, zastępca dyrektora inwestycyjnego ds. akcji UI TFI. – Z oceną skutków planowanej reformy i jej wpływu na rynek akcji wstrzymałbym się jednak do momentu, kiedy poznamy dokładne szczegóły techniczne tej operacji.