Ta wredna sąsiadka ciągle zatruwa nam życie

Zalane mieszkanie, nieprzespane noce przez sąsiada hulakę albo mało przyjemna woń z lokalu, w którym jest dziesięć kotów. Można powiedzieć: samo życie. A co na to prawo?

Aktualizacja: 24.04.2017 06:45 Publikacja: 24.04.2017 06:04

Ta wredna sąsiadka ciągle zatruwa nam życie

Foto: rp.pl

Z sąsiadami bywa różnie. Wie to każdy, kto mieszka w bloku. Dlatego czasami, gdy konfliktów nie da się rozwiązać po dobroci, trzeba się odwołać do prawa.

Bo jest po 22

Większość wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych ma regulaminy porządku domowego. Wiszą np. na tablicach informacyjnych w klatkach schodowych albo na stronie internetowej. Wszystkie zakazują hałasowania między godz. 22 a 6. Tyle w teorii. W praktyce z przestrzeganiem ciszy nocnej jest oczywiście różnie. Kiedy sąsiad bawi się kosztem innych i ignoruje prośby o ciszę, można wezwać policję lub straż miejską, a te głośnego imprezowicza mogą zdyscyplinować. Mogą też wypisać mandat – 100–500 zł. Jeżeli sąsiad odmówi przyjęcia mandatu, funkcjonariusz może wystąpić do sądu rejonowego, a ten ma prawo wymierzyć grzywnę.

Mówi o tym art. 51 § 1 kodeksu wykroczeń: kto krzykiem, hałasem lub innym wybrykiem zakłóca porządek lub ciszę nocną, może zostać ukarany aresztem, ograniczeniem wolności lub grzywną.

Mandat nie jest jednak panaceum na wszystko. Zdarzają się sąsiedzi, którzy np. uprawiają zbieractwo i mają w mieszkaniu tonę śmieci albo w kawalerce trzymają dziesięć kotów, co może być bardzo uciążliwe dla sąsiadów ze względu na smród.

W drastycznych przypadkach można wystąpić do sądu cywilnego z pozwem, by w orzeczeniu zakazał hałasowania lub innych uciążliwych działań. Ten oceni, na ile hałasy uprzykrzają życie i czy trzeba ich zabronić. Z podobnym pozwem można wystąpić, gdy w budynku unosi się przykry zapach z jednego z mieszkań. Postępowanie sądowe jest jednak kosztowne i może ciągnąć się latami.

Wyprowadzka

W ostateczności uciążliwego sąsiada można pozbawić mieszkania.

Mówi o tym art. 16 ustawy o własności lokali. Przepis przewiduje, że wspólnota ma prawo wystąpić do sądu o zgodę na sprzedaż lokalu w drodze licytacji. Może to zrobić, gdy właściciel wykracza rażąco lub uporczywie przeciwko porządkowi domowemu albo przez niewłaściwe zachowanie utrudnia innym korzystanie z lokali lub nieruchomości wspólnej.

Przepis ten stosuje się w praktyce niezwykle rzadko. Nikt nie chce nikogo bez poważnego powodu pozbawiać dachu nad głową. Gdyby zlicytowany nie chciał się wyprowadzić, trzeba po raz kolejny wystąpić do sądu, tym razem o jego eksmisję.

Spółdzielnie mieszkaniowe nie mają wprawdzie prawa zlicytować posiadacza lokalu, ale i one mogą wystąpić do sądu o eksmisję na podstawie ustawy o ochronie praw lokatorów.

Leje się na głowę

Inny problem to zniszczone zalaniem mieszkanie. Co zrobić, gdy choć to ewidentnie wina sąsiada, nie chce on pokryć kosztów usuwania szkód? Niestety, trzeba iść do sądu.

Kodeks cywilny wyraźnie mówi, że za zalanie odpowiada sprawca. Oznacza to, że nie musi to być właściciel mieszkania. Wystarczy, że ta osoba zajmowała lokum przez jakiś czas i z jej winy powstały szkody. Kiedy jednak wykaże ona, że sprawcą szkody była profesjonalna firma, która na przykład wymieniała rury, to od niej można się domagać odszkodowania. Stanowi o tym art. 429 kodeksu cywilnego. Trzeba jednak w sądzie udowodnić szkodę, np. przedstawiając rachunki za prace remontowe. ©?

Z sąsiadami bywa różnie. Wie to każdy, kto mieszka w bloku. Dlatego czasami, gdy konfliktów nie da się rozwiązać po dobroci, trzeba się odwołać do prawa.

Bo jest po 22

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu