Rzeczpospolita: Panie profesorze, jak obecnie wygląda diagnostyka i profilaktyka chorób nowotworowych głowy i szyi w Polsce?
Wojciech Golusiński: Któregoś dnia czytałem ranking szpitali zajmujących się leczeniem chorób nowotworowych, opublikowany w znanym ogólnopolskim czasopiśmie. Ze smutkiem zauważyłem, że wśród szpitali rekomendowanych do narządowego leczenia nowotworów nie było żadnego, w którym leczono by nowotwory głowy i szyi. Któregoś dnia leciałem samolotem z kolegą, który jest onkologiem klinicznym. Podróżował z asystentką, która opowiadała, że akurat zdaje egzamin z onkologii klinicznej. Zapytałem się więc, czy ma w programie specjalizacji nowotwory głowy i szyi. Okazało się, że nie. Niestety, nie jest to zjawisko oderwane. Uważam, że zdecydowanie za mało mówimy o tej grupie nowotworów.
A jak ocenia pan wiedzę społeczeństwa o tej grupie chorób?
Kilka lat temu została we Francji, Belgii i Holandii przeprowadzona uliczna ankieta na temat wiedzy jej uczestników o nowotworach głowy i szyi. Ponad 80 proc. respondentów nie wiedziało nic, a pozostali odpowiadali, że są to choroby nowotworowe mózgu. Tymczasem nowotwory głowy i szyi obejmują cały ten region anatomiczny, z wyjątkiem ośrodkowego układu nerwowego. Są to zatem wszystkie nowotwory od obojczyka do góry, z wyjątkiem gałki ocznej i ośrodkowego układu nerwowego. Chociaż i tu należy zaznaczyć, że nowotworami oczodołu zajmują się specjaliści od nowotworów głowy i szyi.
Czy można zatem nazwać tę dziedzinę medycyny onkologią laryngologiczną?