Edukacja zmienia nastawienie

W Polsce obserwujemy 20-procentowy wzrost zachorowań na nowotwory głowy i szyi – ostrzega Wojciech Golusiński, onkolog.

Publikacja: 05.06.2018 18:36

Prof. Wojciech Golusiński jest specjalistą otolaryngologii oraz otorynolaryngologii dziecięcej. Pełn

Prof. Wojciech Golusiński jest specjalistą otolaryngologii oraz otorynolaryngologii dziecięcej. Pełni funkcję kierownika Kliniki Chirurgii Głowy, Szyi i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Prof. Golusiński jest prezesem Polskiej Grupy Badań Nowotworów Głowy i Szyi oraz prezydentem European Head and Neck Society. Opublikował ponad 200 prac z zakresu otolaryngologii.

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Panie profesorze, jak obecnie wygląda diagnostyka i profilaktyka chorób nowotworowych głowy i szyi w Polsce?

Wojciech Golusiński: Któregoś dnia czytałem ranking szpitali zajmujących się leczeniem chorób nowotworowych, opublikowany w znanym ogólnopolskim czasopiśmie. Ze smutkiem zauważyłem, że wśród szpitali rekomendowanych do narządowego leczenia nowotworów nie było żadnego, w którym leczono by nowotwory głowy i szyi. Któregoś dnia leciałem samolotem z kolegą, który jest onkologiem klinicznym. Podróżował z asystentką, która opowiadała, że akurat zdaje egzamin z onkologii klinicznej. Zapytałem się więc, czy ma w programie specjalizacji nowotwory głowy i szyi. Okazało się, że nie. Niestety, nie jest to zjawisko oderwane. Uważam, że zdecydowanie za mało mówimy o tej grupie nowotworów.

A jak ocenia pan wiedzę społeczeństwa o tej grupie chorób?

Kilka lat temu została we Francji, Belgii i Holandii przeprowadzona uliczna ankieta na temat wiedzy jej uczestników o nowotworach głowy i szyi. Ponad 80 proc. respondentów nie wiedziało nic, a pozostali odpowiadali, że są to choroby nowotworowe mózgu. Tymczasem nowotwory głowy i szyi obejmują cały ten region anatomiczny, z wyjątkiem ośrodkowego układu nerwowego. Są to zatem wszystkie nowotwory od obojczyka do góry, z wyjątkiem gałki ocznej i ośrodkowego układu nerwowego. Chociaż i tu należy zaznaczyć, że nowotworami oczodołu zajmują się specjaliści od nowotworów głowy i szyi.

Czy można zatem nazwać tę dziedzinę medycyny onkologią laryngologiczną?

To jest nawet szerzej niż onkologia laryngologiczna. Problemem w Polsce jest to, że mamy program specjalizacji w laryngologii, chirurgii szczękowo-twarzowej, onkologicznej, ogólnej, plastycznej, w okulistyce, ale nie mamy w chirurgii głowy i szyi. To właśnie chirurgia głowy i szyi łączy wszystkie te specjalności. To znaczy, że jeżeli mamy raka twarzy, który przekracza anatomiczne granice poszczególnych specjalności, np. guz nacieka oczodół, szczękę lub dno jamy ustnej – to nie można go tak leczyć, że laryngolog wykona część operacji dotyczącą jamy ustnej, a chirurg szczękowy lub okulista okolicę przynależną danej specjalności. Mówiąc kolokwialnie, wszyscy oni powinni być w tym momencie razem przy jednym stole. I to właśnie wymusza stworzenie interdyscyplinarności chirurgicznej.

A jak to wygląda na świecie?

Na świecie to wygląda tak – po ukończeniu specjalizacji z zakresu laryngologii lub chirurgii szczękowo-twarzowej przez kolejne dwa lata realizuje się nadspecjalizację w zakresie chirurgii głowy i szyi. U nas ten system szkolenia jest absolutnie w powijakach. Chciałbym stworzyć w naszym kraju takie możliwości dla młodych lekarzy. Pracujemy nad tym projektem.

A jaka jest przyczyna, że w Polsce tego systemu szkolenia nadal nie wprowadzono?

Przyznam się panu szczerze, że trudno mi nie tylko to wytłumaczyć, ale także zrozumieć. Jest to bardzo złożony proces administracyjno-logistyczny, żeby to wszystko powprowadzać. Ktoś musi się tym po prostu zająć i ktoś musi to pociągnąć. W kolejnych miesiącach zostanie utworzona grupa osób reprezentujących różne specjalności chirurgiczne, która zmierzy się z problemem, który od lat pozostaje nierozwiązany.

Należy to przeprowadzić w sposób merytoryczny i w konsensusie ze specjalnościami realizującymi w części programy nowotworów głowy i szyi. Mają one swoje tradycje i historię, które należy uszanować. Chirurgia głowy i szyi wyrosła poza te specjalności, bo życie tak spowodowało, że pojawiły się jednostki chorobowe w onkologii, które bez interdyscyplinarności chirurgicznej nie mogą być dobrze zaopatrzone. Proszę pamiętać, że gdy mówimy o interdyscyplinarności w onkologii, to musi się ona składać z części: chirurgicznej, radioterapeutycznej, onkologii klinicznej (czyli tej chemii), histopatologii (która rozpoznaje chorobę), radiologii. Bardzo ważną rolę odgrywa: psycholog, fizjoterapeuta, specjalista od leczenia bólu i pracownik socjalny. Podkreślam, że część chirurgiczna jest interdyscyplinarna.

Czy w Polsce istnieją organizacje, które wspomagają budowanie tych interdyscyplinarnych więzi między poszczególnymi dziedzinami onkologii zaangażowanymi w proces leczenia nowotworów głowy i szyi?

Przed 12 laty powstała z mojej inicjatywy Polska Grupa Badań Nowotworów Głowy i Szyi. W tej chwili mamy Polskie Towarzystwo Nowotworów Głowy i Szyi, które jest interdyscyplinarnym towarzystwem naukowym zrzeszającym specjalistów z różnych dziedzin medycyny. Naszym głównym celem jest budowanie platformy współpracy, w ramach której edukacja odgrywa zasadniczą rolę. Chcemy tworzyć miejsca stażowe dla młodych ludzi, tak aby nowa generacja lekarzy miała inne nastawienie do leczenia onkologicznego.

Jak ocenia pan wprowadzony dwa lata temu pakiet onkologiczny?

Był dość mocno krytykowany. Ja natomiast zawsze powtarzam, że jego największym osiągnięciem jest to, że decyzja o sposobie leczenia jest dyskutowana na konsyliach interdyscyplinarnych, wówczas płatnik, jakim jest NFZ, refunduje daną procedurę. Jest to milowy krok w naszym kraju.

Wróćmy jednak do tej ankiety ulicznej przeprowadzonej we Francji, Belgii i Holandii, o której pan profesor wspomniał. Wynika z niej, że przeciętny Europejczyk nic nie wie o nowotworach głowy i szyi. Czy to przekłada się na efekty leczenia?

Podejrzewam, że gdybyśmy przeprowadzili taki sondaż w Polsce, wyniki byłyby podobne. W ostatnich latach w naszym kraju obserwujemy aż 20-procentowy wzrost zachorowań na nowotwory głowy i szyi. To bardzo niepokojące zjawisko.

Większość z nich jest w III i IV stadium zaawansowania.

Niestety tak. Jeżeli w onkologii przyrost zachorowań jest powyżej 15 proc., to określa się to jako nowe zjawisko epidemiologiczne. A to oznacza, że musimy natychmiast zacząć działać. W Europie zaczęto myśleć, jak wyhamować ten niebezpieczny proces. Bruksela skierowała zapytanie do europejskiego prestiżowego towarzystwa European Head and Neck Society (EHNS), „co należy zrobić wobec tak poważnego wzrostu zachorowań".

Przez ostatnie cztery lata był pan sekretarzem generalnym EHNS, a miesiąc temu został pan w Rzymie wybrany na jego prezydenta. Gratulacje.

Dziękuję. Uznaliśmy, że pierwsza rzecz, jaką powinniśmy zrobić, to stworzyć program profilaktyki, czyli podnieść świadomość Europejczyków o zagrożeniach.

Ale jak to zrobić? Wydaje się to dość trudnym wyzwaniem.

Znaleźliśmy na to pewne rozwiązanie: wybraliśmy sześciu profesorów, których zaproszono do londyńskiej siedziby Axon Public Relation, która jest liderem we wprowadzaniu nowych programów zdrowotnych. Łączą oni wiedzę poszczególnych ekspertów z wynikami leczenia onkologicznego i proponują wspólne zadania. Pokazano nam, jak powstawały programy profilaktyczne raka płuc, raka jelita grubego czy raka prostaty na świecie. I jakie one przyniosły wymierne wyniki.

Czy rzeczywiście nastąpiła zauważalna poprawa profilaktyki, diagnostyki i leczenia?

Należy podkreślić, że programy te rzeczywiście przyniosły korzyści w wielu krajach, choć niestety niekoniecznie w Polsce, ponieważ w naszym społeczeństwie jest mała świadomość potrzeby leczenia. Niestety, wielu naszych rodaków woli leczyć się tabletkami, suplementami diety, niż iść do lekarza i powiedzieć mu, co im dolega. Dodatkowo u nas jest małe zaufanie do metod chirurgicznych.

Czy strategia leczenia nowotworów głowy i szyi wzoruje się na podobnych programach, którymi objęte są inne nowotwory?

Powstał jeden z najbardziej innowacyjnych i nowoczesnych projektów w onkologii. Program profilaktyki w zakresie nowotworów głowy i szyi jest realizowany w Europie na podstawie czterech filarów: podniesienia świadomości społeczeństwa o zagrożeniach, edukacji, współpracy między decydentami, którzy wydają pieniądze na ochronę zdrowia, a środowiskiem medycznym oraz wsparcia psychologicznego chorych leczonych onkologicznie – przed leczeniem, w trakcie leczenia i po leczeniu.

Profesorom, którzy przyjechali ze mną do Londynu, przydzielono zadania przy wdrażaniu tych czterech filarów programu. Ja jestem odpowiedzialny za edukację – „Health, care, professional". Odpowiadam zatem za edukację nie tylko specjalistów, ale wszystkich pracowników systemu ochrony zdrowia związanych z leczeniem nowotworów głowy i szyi.

Wydaje się, że to bardzo złożone i trudne zadanie.

Tak, ponieważ trzeba szkolić ludzi na różnych poziomach. Inaczej trzeba szkolić pielęgniarkę, inaczej pracownika socjalnego, inaczej magistra farmacji, inaczej lekarzy rodzinnych, a jeszcze inaczej specjalistów. W ramach kształtowania programu edukacyjnego stworzyliśmy pierwszą rozprowadzoną w milionach egzemplarzy w całej Europie ulotkę „1/3", w której informowaliśmy, że jeżeli jeden z wyselekcjonowanych przez nas objawów utrzymuje się dłużej niż trzy tygodnie, należy zgłosić się do lekarza. Ta ulotka była konsensusem edukacyjnym, jak dotrzeć do świadomości społeczeństwa. Te wszystkie działania edukacyjne spowodowały, że ten program nabrał wymiernego charakteru. Uczestnicy spotkania w Londynie ustalili, że trzeci tydzień września w Europie będzie tygodniem nowotworów głowy i szyi.

Jak wygląda wdrażanie tej strategii w Polsce?

Program został natychmiast wdrożony w Polsce. Każdego roku miał inne przesłanie, w pierwszym wprowadziliśmy wspomnianą informację „1/3", później zajęliśmy się interdyscyplinarnością leczenia, a potem dalszym losem pacjenta. W 16 ośrodkach we wszystkich województwach znaleźli się ludzie, którzy dołączyli do naszego programu. Cały czas pukałem do ministerstwa, żeby wejść z tym programem do Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych, po to, żeby pozyskać z niego jakieś środki. Problem jednak w tym, że nikt do tego tortu nie chciał nas dopuścić. Wyrzucano mnie drzwiami, ale ja uparcie wracałem oknem. Niezależnie, że zmieniali się ministrowie czy podsekretarze stanu, cały czas działałem na rzecz rozwoju tego programu, choć odbywało się to bez żadnych środków finansowych i z pomocą wolontariuszy. Bardzo pomagali mi koledzy lekarze w całej Polsce oraz media.

W 2017 r. powstały warunki do przygotowania Ogólnopolskiego Programu Profilaktyki Nowotworów Głowy i Szyi, który byłby finansowany ze środków strukturalnych – 25 mln zł. Natychmiast przystąpiłem do pracy, opracowując program, który z grupą ekspertów Ministerstwa Zdrowia został zaakceptowany i wdrożony do realizacji. Dzisiaj jest realizowany w Polsce przez 11 ośrodków. Każdy pacjent ma szansę poza NFZ, bez kolejki, być zbadanym przez specjalistę i uzyskać pomoc. Jako prezydent EHNS chciałbym, żeby polski screening nowotworów głowy i szyi został wprowadzony w całej Europie.

—rozmawiał Paweł Łepkowski

Rzeczpospolita: Panie profesorze, jak obecnie wygląda diagnostyka i profilaktyka chorób nowotworowych głowy i szyi w Polsce?

Wojciech Golusiński: Któregoś dnia czytałem ranking szpitali zajmujących się leczeniem chorób nowotworowych, opublikowany w znanym ogólnopolskim czasopiśmie. Ze smutkiem zauważyłem, że wśród szpitali rekomendowanych do narządowego leczenia nowotworów nie było żadnego, w którym leczono by nowotwory głowy i szyi. Któregoś dnia leciałem samolotem z kolegą, który jest onkologiem klinicznym. Podróżował z asystentką, która opowiadała, że akurat zdaje egzamin z onkologii klinicznej. Zapytałem się więc, czy ma w programie specjalizacji nowotwory głowy i szyi. Okazało się, że nie. Niestety, nie jest to zjawisko oderwane. Uważam, że zdecydowanie za mało mówimy o tej grupie nowotworów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”
Nauka
W Australii odkryto nowy gatunek chrząszcza. Odkrywca pomylił go z ptasią kupą
Nauka
Sensacyjne ustalenia naukowców. Sfotografowano homoseksualny akt humbaków
Nauka
Deszcz podczas burzy może uratować życie. Mokra skóra zmniejsza skutki pioruna
Nauka
Odkryto nowy gatunek pterozaura. Latający dinozaur mógł żyć 168 milionów lat temu