Umberto Eco, Luciano Pavarotti, Patrick Swayze, Steve Jobs, Ania Przybylska – na raka trzustki umierają ludzie młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety. Oczywiście nie tylko sławni, ale i zupełnie nieznani. Śmierci te łączy jedno: są niespodziewane. Po wykryciu nowotworu pacjenci żyją przeciętnie pół roku – przy zastosowaniu standardowych dziś w Polsce terapii. Tylko niecałe 5 proc. chorych przeżywa dłużej niż pięć lat.
Dlaczego lekarze, mimo spektakularnych triumfów w innych dziedzinach medycyny, z gruczolakorakiem trzustki nie potrafią radzić sobie niemal wcale? Powodów jest kilka. Po pierwsze raka trzustki wykryć jest niezwykle trudno. Jego objawy łatwo pomylić z oznakami innych chorób, znacznie mniej groźnych. Są to bóle brzucha, nudności, wzdęcie, brak apetytu, biegunka, wymioty, chudnięcie (z którego wielu chorych początkowo się cieszy!), depresja. Czasem objawem jest ból kręgosłupa lub nóg – rzadko który chory, a nawet nie każdy lekarz, podejrzewa, że może to oznaczać raka trzustki.
Choroba ma też bardziej charakterystyczne objawy: takie jak swędzenie i żółknięcie skóry. Jest to spowodowane zablokowaniem dróg żółciowych. Ponieważ nowotwór rozregulowuje pracę trzustki, zazwyczaj jednym z objawów jest cukrzyca lub nietolerancja glukozy.
W wypadku guza zlokalizowanego w głowie trzustki żółtaczka pojawia się często już we wczesnym stadium. Jeśli lekarz postawi wtedy trafną diagnozę, pacjent ma szansę pozbyć się guza zupełnie na drodze operacji chirurgicznej.
W diagnozie raka trzustki najlepiej sprawdzają się tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny. Można wykryć guza również za pomocą USG, o ile badanie to przeprowadza ekspert z dużym doświadczeniem.