Pomysł nie budzi entuzjazmu filmowców i telewizji. Właśnie obawy tych środowisk spowodowały, że dotychczas Netflix się na to nie decydował. Technicznie jest to jednak możliwe. Jak podał portal The Verge, cytując Neila Hunta, szefa produkcji Netfliksa, takie działania firma będzie podejmować w ciągu najbliższych kilku lat.

Chodzi o takie skadrowanie ujęć w oryginalnych wersjach filmów i seriali, by wygodniej oglądało się je na małych ekranach komórek. Z ekranów znikną ujęcia nieczytelne dla mobilnych użytkowników, obraz zyska głębię i odpowiedni stopień jasności, a napisy będą lepiej widoczne.

Branża filmowa i telewizyjna odniosła się do pomysłu Netfliksa z rezerwą, przypominając, że jest już na rynku mocno krytykowana technika „pan & scan", którą stosuje się, by dopasować obraz panoramiczny do wyświetlania go na ekranach o innych proporcjach (np. starszych telewizyjnych, czyli 4:3). Wadą tego rozwiązania jest to, że wraz z eliminowaniem czarnych pasków obrazu będących konsekwencją niedopasowania jego proporcji, wycinane są całe fragmenty obrazu, co część reżyserów uważa za ingerowanie w ich autorską wersję filmu.

Netfliksowi zależy jednak na tym, by na komórkach oglądało się jego materiały wygodnie, bo od początku ubiegłego roku, gdy zdecydował się na ekspansję na prawie wszystkie rynki świata, jest obecny z wielu krajach, w których wideo ogląda się głównie ze smartfona (to np. Indie).

To także trend widoczny na wszystkich rynkach wśród młodszych widzów. Z najnowszego badania GlobalWebIndex badającego korzystanie z mediów tradycyjnych i cyfrowych wynika, że osoby w wieku 16–24 lata spędzają już na oglądaniu telewizji przez internet i streamingowanych materiałów na żądanie średnio godzinę dziennie i jest to ich główny sposób na docieranie do tego rodzaju treści.