Przypomniał, że ostatnie produkcje, które zrealizował, przynosiły w relatywnie krótkim horyzoncie czasowym (12-24 miesiące) stopy zwrotu na poziomie kilkudziesięciu procent.
- Czasem nawet powyżej 200 proc. w 18 miesięcy – zdradził.
Stępień podkreślił, że polski rynek filmowy wciąż tkwi w okresie gospodarki centralnie sterowanej.
- Niestety polskie instytucje administracyjne rozleniwiają polskich producentów. Dawanie pieniędzy, kiedy złotówka nie ma zadania zarabiać i nie trzeba się z niej rozliczać, powoduje, że polscy producenci nie patrzą na wynik finalny dzieła filmowego. Większość polskich artystów uważa, że te pieniądze rosną na drzewach, więc większość budżetów produkcyjnych jest bardzo wywindowana – tłumaczył.
- Moja produkcje są tańsze o kilkadziesiąt procent, niż produkcje konkurencji, dzięki czemu szybciej się zwracają. Inwestorzy, którzy raz zainwestują środki w nasze produkcje, relokują je ponownie. Tak samo będzie powstawał „Dywizjon 303”, „Pitbull”, czy „Grom” - dodał.
Gość wyjaśnił, że z punktu widzenia finansistów, do rynku filmowego i ryzyka, które tam występuje jest bardzo duża awersja.