Krwawe Idy marcowe - jak śmierć Cezara inspirowała artystów

Zabójstwo Juliusza Cezara 15 marca 44 roku p.n.e. od wieków rozpala wyobraźnię artystów. Zbrodnia stała się tematem jednego z najlepszych dramatów Szekspira, ale też znalazła swe odbicie na płótnach XIX-wiecznych malarzy.

Aktualizacja: 18.03.2018 06:02 Publikacja: 17.03.2018 23:01

Karl Theodor von Piloty, „Śmierć Cezara” (1865 r.). Jak pisał Swetoniusz, „spiskowcy, niby dla okaza

Karl Theodor von Piloty, „Śmierć Cezara” (1865 r.). Jak pisał Swetoniusz, „spiskowcy, niby dla okazania czci, otoczyli Cezara zwartym kołem (...) zakłuty został dwudziestoma trzema ciosami”

Foto: Wikipedia

Juliusz Cezar przeczuwał, że może mu grozić niebezpieczeństwo. Ba! Jego małżonka Kalpurnia (dodajmy – trzecia już) zaklinała go, by nie wychodził z domu – tej nocy miała koszmarny sen: siły nieczyste zburzyły dach ich posiadłości i przelały krew jej męża. Cezar nie chciał jednak odwołać posiedzenia rzymskiego Senatu, zwłaszcza że sam je zwołał. Chodziło mu o zatwierdzenie zbrojnej wyprawy przeciwko Partom – spadkobiercom imperium Achemenidów. Przygotowania do ekspedycji szły pełną parą, wojska miały wyruszyć 18 marca. Niestety, po Wiecznym Mieście krążyły plotki, że rosnący w siłę Juliusz Cezar zostanie ogłoszony królem. Pretekstem miała być przepowiednia z „Ksiąg sybillińskich”: w tej wojnie wojska rzymskie nie odniosą zwycięstwa, jeśli na ich czele nie stanie król. Spekulowano, że właśnie 15 marca na posiedzeniu Senatu jeden z kapłanów sprawujących pieczę nad „Księgami sybillińskimi” zgłosi propozycję przyznania Cezarowi królewskiego tytułu i ogłoszenia go władcą absolutnym.

Decyzja kilkudziesięciu senatorów o zgładzeniu dyktatora była nieodwołalna. Spiskowcy mieli po swej stronie Decymusa Brutusa, oficera i adiutanta Cezara, który miał przekonać władcę, by bez względu na wątpliwości przybył na obrady. Kapłan Spurynna – interpretujący wolę bogów z wnętrzności ofiarnych zwierząt – zalecał wcześniej Cezarowi, by „strzegł się niebezpieczeństwa, które nie sięgnie poza idy marcowe”. W święto boga wojny Marsa zwyczajowo odbywały się igrzyska gladiatorów oraz uroczysty przegląd wojsk (przed ustanowieniem tzw. kalendarza juliańskiego, w 46 r. p.n.e., tego dnia obchodzono święto Anna Perenna – od łacińskiego annus – rok, i perennis – wieczny, które przesunięto na 1 stycznia). Wcześniej jednak obradować miał Senat.

Czas, miejsce i uczestnicy dramatu

15 marca 44 roku p.n.e. po południu 56-letni Gajusz Juliusz Cezar wyszedł z domu. W lektyce udał się Via Sacra, główną ulicą ówczesnego Rzymu, do teatru Pompejusza wzniesionego na Polu Marsowym, gdzie w sali Curia Pompeia odbywały się obrady Senatu. I nagle przed teatrem do lektyki podbiega Grek Artemidor, wielki mówca i agent Cezara. Przekazuje władcy pismo, w którym ostrzega go przed zamachem. Cezar nie ma jednak czasu na czytanie. Zwłaszcza że – zgodnie ze zwyczajem – przed wejściem czeka na niego wróżbita Spurynna, który dokonuje rytuału auspicjum polegającego na wnioskowaniu woli bogów z lotu ptaków. Wróżby nie są pomyślne. Poirytowany Cezar, by nie okazać słabości, wkracza do środka. Spiskowcy już na niego czekają...

Rzymski kronikarz Swetoniusz (Gaius Suetonius Tranquillus) na początku II stulecia w „Żywotach cezarów” tak opisał ten moment: „Cezar zasiada. Spiskowcy niby dla okazania czci otoczyli go zwartym kołem. Najbliżej staje Cymber Tyliusz, który pierwszą podjął rolę: oto, jak gdyby chcąc o coś prosić, podchodzi bliżej do Cezara. Ten ruchem głowy odmawia i gestem ręki oddala sprawę na inny czas. W tej chwili Tyliusz zrywa mu togę z obydwu ramion. Cezar zawołał: »Cóż to, gwałtu się dopuszczasz?!«. Wtedy jeden z Kasków zadaje mu cios z tyłu, trochę poniżej gardła. Cezar chwyta Kaskę za ramię i przebija je piórem metalowym. Pragnie skoczyć naprzód. Nie zdążył. Znowu cios. Gdy spostrzegł, że ze wszystkich stron grożą mu wyciągnięte sztylety, zasłonił sobie twarz togą, jednocześnie przy pomocy lewej ręki owinął się fałdem togi aż poniżej goleni, aby przystojniej upaść, nawet dolną część ciała zdążył zakryć. Tak zakłuty został dwudziestoma trzema ciosami”. Imperator, który giął Galów, pokonywał wrogów i łamał niewieście serca, nie zdołał przetrwać zmasowanego ataku spiskowców.

Za czasów Juliusza Cezara rzymska „rada starszych” liczyła aż 900 członków. Spośród nich około 60 zaangażowało się w spisek. W tekście Beaty Maciejewskiej „Cezar musi umrzeć” („Ale Historia”, listopad 2013) możemy przeczytać, że wszyscy spiskowcy „zawdzięczali Cezarowi majątki, godności, a wielu życie, bo w wojnie domowej Cezara z Pompejuszem stali po stronie tego ostatniego. Ale dawni wrogowie czuli się upokorzeni, stronnicy zawiedzeni, że dostali za mało, a wszystkich łączyła nienawiść do człowieka, który – o czym byli święcie przekonani – chciał republikę zastąpić jakimś rządzonym samowładnie kosmopolitycznym imperium”. Spiskowi przewodzili Marek Juniusz Brutus i Gajusz Kasjusz Longinus, którzy walczyli w armii Pompejusza, a mimo to Cezar obu im wybaczył. „Spiskowcy uznali, że Cezar powinien zostać zabity w obecności wszystkich senatorów, wtedy zabójstwo się nie wyda, jak pisał grecki historyk Appian, »zbrodniczym zamachem, ale dziełem przeprowadzonym w interesie państwa«. Oraz że senatorowie, świadkowie zabójstwa, zaraz oświadczą, że solidaryzują się z tym aktem, »jak to miało miejsce w wypadku Romulusa, kiedy ten z króla przemienił się w tyrana«” (cyt. j.w.).

Swetoniusz podaje, że Cezar „zakłuty został dwudziestoma trzema ciosami”, z których tylko jeden, ten zadany prosto w pierś, był śmiertelny. Zapanował chaos. Ponoć tylko dwóch senatorów ruszyło na pomoc władcy. Adrian Goldsworthy w biografii „Cezar. Życie giganta” konkluduje: „Atak był tak nieoczekiwany, że kilkuset senatorów przyglądających się wszystkiemu w pierwszej chwili było zbyt wstrząśniętych, by zareagować”.

Jednym z zabójców miał być Marek Juniusz Brutus. „Nie był to pierwszy raz, kiedy Marek Juniusz stanął po przeciwnej stronie barykady niż dyktator. W wojnie domowej między Cezarem a Pompejuszem wraz z przyjacielem Cyceronem popierał tego drugiego. Zwycięski Cezar przebaczył jednak zdradę Brutusowi i polityków połączyła przyjaźń. »Wspomina się często matkę Brutusa, Serwilię, z którą podobno Cezar związany był wielką przyjaźnią, a niektórzy twierdzą, że nie tylko. Podkreśla się, że być może Brutus był jego synem«”, wyjaśniała Barbara Strycharczyk w audycji Katarzyny Kobyleckiej z 1995 r. (www.polskieradio.pl). Dlaczego zatem przyjaciel Cezara stanął na czele wymierzonego w dyktatora spisku? Na Brutusa wpływ miał teść i zarazem przyrodni brat jego matki Katon, zagorzały przeciwnik Cezara i zwolennik ustroju republikańskiego.

Et tu, Brute, contra me?

Wcale nie ma pewności, czy Brutus zanurzył swój sztylet w ciele Cezara, ale do historii i kultury przeszedł jako ten, do którego Cezar miał wypowiedzieć ostatnie słowa: „I ty, Brutusie, przeciwko mnie?” (Et tu, Brute, contra me?; co prawda, według Swetoniusza, miał powiedzieć po grecku: „I ty, dziecię?”). Brutus okazał się nie tylko zdrajcą, ale także ojcobójcą – zgodnie z kanonem antycznej tragedii. Wtedy też Gajusz Juliusz Cezar skonał u podnóża posągu Pompejusza Wielkiego. Brutus zaś miał wezwać Cycerona, by – pomimo dokonanego właśnie mordu – poprowadził obrady. Ale, jak czytamy u Adriana Goldsworthy’ego, „wszyscy pozostali senatorowie – ze słynnym oratorem włącznie – wpadli w panikę i uciekli najszybciej, jak mogli”.

Według wszelkiego prawdopodobieństwa nie było żadnej mowy Marka Antoniusza, którą znamy ze sceny 1 aktu III dramatu Szekspira. Tu dygresja: ekranizacji sztuki „Juliusz Cezar” było wiele, ale najlepszą okazała się ta z 1953 r. w reżyserii Josepha Mankiewicza; któż z nas nie widzi od razu Marlona Brando, który jako Marek Antoniusz woła ze schodów teatru:

 

„Wielki Cezarze, upadłeś tak nisko!

Wszystkie podboje, chwała i triumfy

Do takiej małej skurczyły się miary!

Żegnaj Cezarze! – Szlachetni panowie,

Nie wiem, wyznaję, jakie wasze myśli,

 

Kto sądem waszym śmierci jeszcze godny;

Jeśli do liczby tej i ja należę,

Nie znajdę nigdy lepszej na to chwili,

Jak chwila śmierci wielkiego Cezara,

I nigdy lepszych nie znajdę narzędzi,

 

Jak wasze miecze, jeszcze krwią bogate

Najszlachetniejszą, jak ten świat szeroki.

Błagam więc, jeśli stoję wam na drodze,

W pierś tę uderzcie, póki wasze dłonie

Dymią się jeszcze krwią jego czerwoną”.?

 

W rzeczywistości Cezar przez kilka godzin leżał samotnie w kałuży krwi. Gerard Walter w biografii zatytułowanej „Cezar” tak to ujmuje: „Mijają godziny. Nikt się nie zjawia, by ich niemy dialog zakłócić. Pod koniec dnia przybywają trzej niewolnicy Cezara. Zabierają na noszach ciało swego pana, którego jedno ramię zwisa bezwładnie”. Dopiero późnym wieczorem wysłani przez zaniepokojoną żonę niewolnicy przynieśli do domu ciało zamordowanego władcy.

Po wyznaczeniu terminu pogrzebu na Polu Marsowym w pobliżu grobowca Julii wzniesiono stos całopalny – złoconą kapliczkę na wzór świątyni Wenery Rodzicielki. Wewnątrz umieszczono łoże z kości słoniowej, pokryte zlotem i purpurą. U wezgłowia ułożono odznakę zwycięzcy oraz togę, w której Cezar został zamordowany. Tłumy przybywały oddać cześć imperatorowi, znosiły dary, a weterani z jego legionów wrzucali swoje najlepsze zbroje do płonącego stosu pogrzebowego. Powszechnie go żałowano, nastał czas żałoby. Juliusz Cezar został zaliczony w poczet bogów nie tylko poprzez formalną uchwałę senatorów, ale przede wszystkim z głębokiego przekonania ludu.

Spiskowcy wykazali się naiwnością. Czy naprawdę sądzili, że zabójstwo Cezara ujdzie im płazem? Od razu utworzyły się dwa zwalczające się obozy i doszło do kolejnej wojny domowej. O schedę po dyktatorze walczyli po jednej stronie spiskowcy, z Brutusem pragnącym utrzymać ustrój republikański na czele, po drugiej zaś Marek Antoniusz i Oktawian August – wnuk siostry Cezara, usynowiony przez władcę i ustanowiony testamentem następcą tronu (na którym zresztą zasiadł 16 stycznia 27 r. p.n.e. i jako pierwszy cesarz rzymski panował do sierpnia 14 r.; jego następcą był Tyberiusz).

U cytowanego już Swetoniusza czytamy, że „żaden z morderców nie przeżył Cezara dłużej niż trzy lata i nie zginął śmiercią naturalną. Wszyscy, wyrokiem prawa zasądzeni, stracili życie w różnych okolicznościach: część podczas rozbicia okrętu, część w walce orężnej; niektórzy sami sobie odebrali życie tym samym sztyletem, którym cios zadali Cezarowi”. Umierali m.in. w czasie bitwy w 42 r. p.n.e. pod Filippi. Kiedy zaś Brutus dowiedział się o klęsce obozu republikańskiego, popełnił samobójstwo, rzucając się na swój miecz.

Alea iacta est

Któż nie zna tych słów? Jeśli nie po łacinie, to na pewno w tłumaczeniu: „Kości zostały rzucone”. To zdanie miał wypowiedzieć Juliusz Cezar. W jakich okolicznościach? Zacznijmy po kolei.

Gajusz Juliusz Cezar (urodzony 12 lipca 100 r. p.n.e. lub 13 lipca 102 r. p.n.e.) był rzymskim politykiem, wodzem, dyktatorem, mężem stanu i pisarzem. W 68 r. p.n.e. został mianowany kwestorem i rozpoczął karierę senatorską. Swoje talenty przywódcze i organizacyjne ujawnił, gdy pełnił funkcję namiestnika Hiszpanii Dalszej. Jak możemy przeczytać u Swetoniusza w obszernym rozdziale poświęconym Cezarowi, on to, „będąc prokonsulem w Hiszpanii, nie tylko przyjmował od sprzymierzeńców pieniądze wyżebrane na częściową spłatę długów, lecz grabił po prostu jak wróg niektóre miasta Luzytanii, choć nie uchylały się od nałożonych ciężarów wojennych i na jego przybycie otwierały bramy. W Galii złupił doszczętnie przybytki i świątynie bogów, pełne po brzegi darów wotywnych. Miasta burzył częściej dla zdobyczy niż z powodu jakichś wykroczeń. Wskutek takiego postępowania pęczniał w złoto”.

Po powrocie do Rzymu zawarł porozumienie z Pompejuszem i Krassusem (tzw. I triumwirat) i został konsulem. Jego wojenne sukcesy i wzrastająca potęga zaczęły niepokoić Senat, który chciał ograniczyć jego wpływy, przekazując pełnomocnictwa wojskowe Pompejuszowi. Wtedy Cezar zdecydował się na zamach stanu. Po przekroczeniu Rubikonu miał wypowiedzieć słynne słowa: „Alea iacta est”. Wojsko go uwielbiało i gotowe było do wszelkich poświęceń. Znów przywołajmy Swetoniusza: „Z chwilą rozpoczęcia wojny domowej centurionowie każdego legionu wystawili mu z własnych oszczędności po jednym konnym, wszyscy żołnierze ofiarowali się służyć bez żołdu, za darmo, gdyż majętniejsi wzięli na siebie utrzymanie biedniejszych (…). Głód i inne dolegliwości znosili dzielnie”. Trwająca cztery lata wojna domowa (a walki toczyły się m.in. w Egipcie, Afryce Północnej i Hiszpanii) zakończyła się triumfalnym powrotem Cezara do Rzymu.

14 lutego 44 r. p.n.e. został obwołany przez Senat dyktatorem wieczystym (dictator in perpetuum), najwyższym kapłanem, imperatorem i „ojcem ojczyzny” – funkcje te miał sprawować dożywotnio, objął też rolę trybuna i zwierzchnictwo nad prowincjami i wojskiem. Wcześniej w krótkim czasie wsławił się przeprowadzeniem licznych reform, m.in. nadał większą autonomię miastom italskim, wprowadził kontrolę przeciw nadużyciom w prowincjach, w których nakazał założenie kolonii rzymskich, zatwierdził kilka ustaw agrarnych.

Cytowany Swetoniusz najwyraźniej nie darzył Juliusza Cezara szczególnym uwielbieniem, w sumie oceniał go negatywnie: „Przeważają jednak szalę na niekorzyść wszystkie inne jego czyny i powiedzenia tak dalece, że chyba ocenić należy, iż władzy najwyższej nadużył i że słusznie został zgładzony. Nie tylko bowiem nadmierne przyjął godności: konsulaty, jeden po drugim, dyktaturę dożywotnią, nadzór nad obyczajnością, nadto jako imię tytuł imperatora, przydomek »ojca ojczyzny«, posąg własny wśród posągów królów, podwyższenie na orchestrze. Pozwalał także przyznawać sobie zaszczyty wręcz nadludzkie: złote krzesło w kurii i w sądzie, wóz procesyjny (dla bogów) i nosze dla swego posągu podczas uroczystości cyrkowych, świątynie, ołtarze, posągi własne obok boskich (…) i jeden miesiąc zgodził się nazwać od swego imienia. (…) Oprócz tego dozór nad mennicą i dochodami państwowymi powierzył swym własnym niewolnikom”.

I w okresie biblijnym, i w starożytności, i we wczesnych okresach nowożytnej Europy dostrzec można interesujący paradoks: krwawe obalenie panującego, choć uznawane za odrażające, praktykowane jednak z regularnością i entuzjazmem wskazującym na co najmniej tolerowaną konwencję, zarezerwowane było dla jednostek wyjątkowych i świadomych ciężaru swoich czynów. Zamachy były dobrze umotywowane, w każdym razie z perspektywy samych zamachowców i ich stronników.

Juliusz Cezar przeczuwał, że może mu grozić niebezpieczeństwo. Ba! Jego małżonka Kalpurnia (dodajmy – trzecia już) zaklinała go, by nie wychodził z domu – tej nocy miała koszmarny sen: siły nieczyste zburzyły dach ich posiadłości i przelały krew jej męża. Cezar nie chciał jednak odwołać posiedzenia rzymskiego Senatu, zwłaszcza że sam je zwołał. Chodziło mu o zatwierdzenie zbrojnej wyprawy przeciwko Partom – spadkobiercom imperium Achemenidów. Przygotowania do ekspedycji szły pełną parą, wojska miały wyruszyć 18 marca. Niestety, po Wiecznym Mieście krążyły plotki, że rosnący w siłę Juliusz Cezar zostanie ogłoszony królem. Pretekstem miała być przepowiednia z „Ksiąg sybillińskich”: w tej wojnie wojska rzymskie nie odniosą zwycięstwa, jeśli na ich czele nie stanie król. Spekulowano, że właśnie 15 marca na posiedzeniu Senatu jeden z kapłanów sprawujących pieczę nad „Księgami sybillińskimi” zgłosi propozycję przyznania Cezarowi królewskiego tytułu i ogłoszenia go władcą absolutnym.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Stanisław Ulam. Ojciec chrzestny bomby termojądrowej, który pracował z Oppenheimerem
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii