Rzeczpospolita: Awans świętowaliście chyba mniej hucznie niż na Euro 2016. Po prostu wykonaliście zadanie...
Michał Pazdan: Tak to trochę wyglądało, racja. Dwa lata temu do ostatniej chwili nie byliśmy pewni, czy uda nam się pojechać na Euro. A teraz od początku eliminacji byliśmy liderami grupy. Dlatego dwa lata temu po ostatnim gwizdku to była eksplozja radości.
A może jesteście już na tyle dobrą drużyną, że nie wypada wam świętować awansu?
Oczywiście, że wypada. Powinniśmy się cieszyć, bo to jednak duże osiągnięcie. Owszem, wiemy, że wymagania wobec nas wzrosły, że po Euro inaczej patrzą na nas kibice. Ale musimy ten awans docenić. Zdobyliśmy 25 punktów na 30 możliwych.
Przegraliście tylko jeden mecz, jeden zremisowaliście, ale to były chyba trudniejsze eliminacje...