Pazdan: Teraz zacznie się poważna praca

Obrońca reprezentacji Polski Michał Pazdan o eliminacjach do mundialu i wierze w trenera Adama Nawałkę.

Aktualizacja: 09.10.2017 20:19 Publikacja: 09.10.2017 19:23

Pazdan: Teraz zacznie się poważna praca

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

Rzeczpospolita: Awans świętowaliście chyba mniej hucznie niż na Euro 2016. Po prostu wykonaliście zadanie...

Michał Pazdan: Tak to trochę wyglądało, racja. Dwa lata temu do ostatniej chwili nie byliśmy pewni, czy uda nam się pojechać na Euro. A teraz od początku eliminacji byliśmy liderami grupy. Dlatego dwa lata temu po ostatnim gwizdku to była eksplozja radości.

A może jesteście już na tyle dobrą drużyną, że nie wypada wam świętować awansu?

Oczywiście, że wypada. Powinniśmy się cieszyć, bo to jednak duże osiągnięcie. Owszem, wiemy, że wymagania wobec nas wzrosły, że po Euro inaczej patrzą na nas kibice. Ale musimy ten awans docenić. Zdobyliśmy 25 punktów na 30 możliwych.

Przegraliście tylko jeden mecz, jeden zremisowaliście, ale to były chyba trudniejsze eliminacje...

Przeciwnicy wiedzieli, że grają z ćwierćfinalistą Euro, inaczej do nas podchodzili. To my staliśmy się faworytami w większości meczów. A to nam nigdy nie pasowało specjalnie.

Martwi pana, że traciliście tak dużo bramek?

Podobnie było w eliminacjach do Euro. Może nie aż tyle, ale też wtedy martwiono się grą obronną. A jednak w Arłamowie podczas zgrupowania, a także przy okazji meczów towarzyskich, trener potrafił poustawiać naszą grę w defensywie. Jestem przekonany, że tym razem będzie tak samo. Proszę zwrócić uwagę, że ostatnio nie mieliśmy czasu na porządne treningi. Zgrupowania były bardzo krótkie. Przyjeżdżaliśmy, odpoczywaliśmy dwa–trzy dni, później przypominaliśmy sobie założenia i musieliśmy już walczyć o punkty. Na dobrą sprawę dopiero teraz zacznie się poważna praca, bo zdajemy sobie sprawę, że mamy dużo do poprawy.

Po meczu z Czarnogórą Kamil Grosicki mówił, że marzy o medalu MŚ, Robert Lewandowski kazał twardo stąpać po ziemi i krytykował zespół za ostatni mecz. A pan jakie ma oczekiwania przed turniejem?

Jest dużo czasu, zobaczymy, w jakim będziemy miejscu jako drużyna, w jakim będzie każdy z nas. Nie znamy jeszcze nawet wszystkich finalistów, a tym bardziej naszych rywali grupowych. A od losowania też dużo będzie zależało. Nasz wynik w Rosji to będzie wypadkowa wielu czynników.

Najważniejszy moment tych eliminacji?

Zdecydowanie 3:0 z Rumunią w Bukareszcie. To był świetny mecz, po tych męczarniach z Armenią, gdy Robert zdobył zwycięską bramkę w 95. minucie, po aferach wokół kadry. Te punkty dały nam przewagę w tabeli, a także psychologiczną przewagę nad resztą stawki.

Pamięta pan swoje pierwsze mistrzostwa świata jako kibic?

Oczywiście, to był turniej w 1994 roku. Najbardziej zapamiętałem bramkarza Meksyku Jorge Camposa i jego kolorowe stroje. Pamiętam też, że siatki w bramkach były tak rozwieszone, że piłka po przekroczeniu linii jeszcze długo leciała, zanim uderzyła o siatkę. Wtedy kibicowałem Włochom, więc pamiętam dramat Roberto Baggio. Ale pierwszy mundial, który już śledziłem cały, gdy znałem wszystkie składy, każdego piłkarza, to turniej we Francji w 1998 roku. Znów trzymałem kciuki za Włochów, ale wtedy Francuzi byli rewelacyjni. Na luzie wygrali w finale z Brazylią 3:0 po tej słynnej zapaści Ronaldo.

Rzeczpospolita: Awans świętowaliście chyba mniej hucznie niż na Euro 2016. Po prostu wykonaliście zadanie...

Michał Pazdan: Tak to trochę wyglądało, racja. Dwa lata temu do ostatniej chwili nie byliśmy pewni, czy uda nam się pojechać na Euro. A teraz od początku eliminacji byliśmy liderami grupy. Dlatego dwa lata temu po ostatnim gwizdku to była eksplozja radości.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową