Kapitan reprezentacji Meksyku ścigany przez Amerykanów

To piąty mundial Rafaela Marqueza w roli kapitana Meksyku. Pierwszy w tak niecodziennych okolicznościach.

Aktualizacja: 20.06.2018 22:53 Publikacja: 20.06.2018 20:17

Rafael Marquez w reprezentacji Meksyku od debiutu w roku 1997 rozegrał 145 spotkań. Zdobył 19 bramek

Rafael Marquez w reprezentacji Meksyku od debiutu w roku 1997 rozegrał 145 spotkań. Zdobył 19 bramek. Z Barceloną był cztery razy mistrzem Hiszpanii, dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów. Z AS Monaco wywalczył mistrzostwo Francji

Foto: AFP

By pokazać, jak wielkiej rzeczy dokonał 39-letni Marquez, wystarczy rzut oka na statystyki. Jest tylko trzech piłkarzy, którzy zagrali w pięciu turniejach o mistrzostwo świata. Pierwszy był meksykański bramkarz Antonio Carbajal (w latach 1950–1966), drugi Niemiec Lothar Matthaeus (1982–1998). Od niedzieli w tej grupie jest i on.

Były stoper Barcelony wszedł na boisko w drugiej połowie meczu z Niemcami, wziął kapitańską opaskę od Andresa Guardado i przypilnował, by drużyna zachowała czyste konto. Sensacja stała się faktem: Meksyk pokonał obrońców tytułu 1:0. A Marquez od 2002 roku nie opuścił ani jednego meczu mundialu.

Związki z mafią

Jego występ w Rosji stał jednak pod znakiem zapytania. Organizm coraz trudniej znosił grę na wysokim poziomie. W 2016 roku Marquez wrócił do klubu, w którym zaczynał karierę (Atlas Guadalajara). Coraz rzadziej wychodził na boisko, w kwietniu poinformował, że przechodzi na sportową emeryturę.

Selekcjoner Meksyku Juan Carlos Osorio zapowiedział jednak, że weźmie go na mundial, nawet jeśli będzie w słabszej formie. Obiecywał, że znajdzie mu zajęcie w sztabie szkoleniowym, by służył kadrze radą. Szukanie na siłę innych ról, jak się okazuje, potrzebne nie było, choć przez rok Marquez nie rozegrał żadnego spotkania w reprezentacji. Wszystko przez kłopoty z prawem.

Nazwisko piłkarza znalazło się na czarnej liście amerykańskiego Departamentu Skarbu. Nie został oficjalnie o nic oskarżony, ale powiązane z nim firmy miały pomagać kartelom narkotykowym w praniu brudnych pieniędzy.

– Nie jestem kryminalistą – broni się Marquez. Jego konta w USA i Meksyku jednak zamrożono, a FIFA dostała ostrzeżenie, że jakakolwiek obecność gracza w pobliżu reklamowych band amerykańskich marek sponsorujących mistrzostwa (VISA, Coca-Cola, Budweiser, McDonald's) jest niewskazana i będzie surowo karana.

Nieumyślne złamanie przepisów grozi grzywną 1,5 mln dolarów, celowe – 10 mln, a nawet więzieniem.

Nie mieszka z drużyną

Marquez nie poleciał z kadrą do USA na majowy sparing z Walią. By uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, na wszelki wypadek wybrał się do Rosji innym samolotem niż reszta drużyny i zamieszkał w innym hotelu. Nie ćwiczy w tych samych strojach co koledzy i pije wodę z innych butelek, ponieważ właścicielem Powerade jest Coca-Cola.

FIFA początkowo zabroniła mediom przeprowadzania wywiadów z piłkarzem, ale potem zakaz anulowała, prosząc o zakrywanie nazw sponsorów widniejących na ściance. Zadbała również, by konferencje, w których bierze udział, nie były prowadzone przez amerykańskiego moderatora. Marquez nie ma też co liczyć na tytuł zawodnika meczu, gdyż nagrodę przyznaje amerykański browar Budweiser. Na szczęście Meksykanie grają w strojach Adidasa, a nie Nike'a, bo musiałby biegać po boisku z zakrytym logo.

To wszystko jednak mała cena za możliwość przeżycia kolejnej, ostatniej już, przygody z reprezentacją.

– Czuję się znakomicie. Meksykanie są z natury pesymistami, ale mamy silną psychikę. Jesteśmy gotowi napisać nowy rozdział historii – przekonywał po zwycięstwie nad Niemcami.

Klątwa 1/8 finału

Ten nowy rozdział to awans do najlepszej ósemki turnieju. Meksyk znajduje się w elitarnej grupie trzech reprezentacji, które od 1994 roku były na wszystkich mundialach i za każdym razem wychodziły z grupy (dwie pozostałe to Niemcy i Brazylia), ale w ćwierćfinale grał ostatnio 32 lata temu.

Czwarty mecz na mistrzostwach świata okazuje się barierą nie do pokonania, a okoliczności odpadania z mundiali skłoniły niektórych do snucia teorii, że na Meksykanów została rzucona klątwa.

1994 rok: trzy zmarnowane jedenastki w serii rzutów karnych i awans Bułgarów. 1998: porażka 1:2 z Niemcami mimo prowadzenia jeszcze kwadrans przed końcem. 2002: pierwsze miejsce w grupie przed Włochami, a później przegrana 0:2 z Amerykanami.

2006: prowadzenie z Argentyną po golu Marqueza i porażka 1:2 po dogrywce. 2010: znów przegrana z Argentyną, tym razem wysoko 1:3.

Wreszcie rok 2014: siedem punktów w grupie z Brazylią, prowadzenie z Holendrami do 88. minuty, a potem dwie stracone bramki i porażka po wątpliwym rzucie karnym w doliczonym czasie.

Czy zwycięstwo nad Niemcami okaże się początkiem przełamywania złej passy? Żeby tak się stało, przydałoby się zająć pierwsze miejsce w grupie. Inaczej już w 1/8 finału trzeba będzie się zmierzyć prawdopodobnie z Canarinhos.

Najtrudniejszy mecz

Sukces z reprezentacją byłby znakomitym ukoronowaniem kariery Marqueza, uważanego za jednego z najwybitniejszych meksykańskich piłkarzy.

Z Monaco wygrywał ligę francuską, z Barceloną – prócz czterech tytułów w Hiszpanii – sięgnął dwukrotnie po puchar Ligi Mistrzów.

W ojczyźnie jest szanowany nie tylko za osiągnięcia na boisku, ale też za swoją działalność charytatywną. Może nawet bardziej. W ubogich rejonach Guadalajary i rodzinnej Zamorze zbudował szkoły prowadzące edukację i zajęcia sportowe. Uchodzi za autorytet moralny. Tym bardziej zabolały go zarzuty łamania prawa. Twierdzi, że najtrudniejszy mecz w życiu dopiero przed nim: walka o odzyskanie nadszarpniętej reputacji.

– Ludzie, którzy mnie znają, mogą poświadczyć, że wciąż jestem tym samym człowiekiem co 22 lata temu, kiedy zaczynałem karierę. Nigdy nie pomyślałem o sobie jak o legendzie – zapewnia Marquez.

By pokazać, jak wielkiej rzeczy dokonał 39-letni Marquez, wystarczy rzut oka na statystyki. Jest tylko trzech piłkarzy, którzy zagrali w pięciu turniejach o mistrzostwo świata. Pierwszy był meksykański bramkarz Antonio Carbajal (w latach 1950–1966), drugi Niemiec Lothar Matthaeus (1982–1998). Od niedzieli w tej grupie jest i on.

Były stoper Barcelony wszedł na boisko w drugiej połowie meczu z Niemcami, wziął kapitańską opaskę od Andresa Guardado i przypilnował, by drużyna zachowała czyste konto. Sensacja stała się faktem: Meksyk pokonał obrońców tytułu 1:0. A Marquez od 2002 roku nie opuścił ani jednego meczu mundialu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową