„Kto tam jest następny?" – pytał ironicznie na swoim profilu społecznościowym selekcjoner Rosji Stanisław Czerczesow. Były trener Legii po pierwszym tygodniu mundialu wpadł w doskonały nastrój, podobnie jak wszyscy Rosjanie.
Reprezentacja gospodarzy w dwóch grupowych meczach odniosła dwa zwycięstwa, strzeliła osiem bramek, straciła jedną. O ile jeszcze wygrana z Arabią Saudyjską 5:0 mogła być potraktowana z przymrużeniem oka, bo przeciwnik był słaby, o tyle pokonanie 3:1 we wtorek Egiptu (z Mohamedem Salahem w składzie) budzi większy respekt.
Przed mundialem miejscowi dziennikarze ostro krytykowali narodową drużynę. „Jaka szkoda, że organizujemy mistrzostwa świata w momencie, kiedy mamy najgorszy w historii zespół" – powiedział w przededniu inauguracji prezenter stacji telewizyjnej Rossija.
Tak drastyczna krytyka miała uzasadnienie. W tym roku rosyjska drużyna przed mundialem nie wygrała żadnego meczu, bilans – jeden remis i trzy porażki. W rankingu FIFA zajmuje 70. pozycję, najgorszą ze wszystkich uczestników MŚ.
Po konferencji prasowej przed spotkaniem z Arabią Saudyjską Artiom Dziuba ubrany w rosyjską flagę apelował do dziennikarzy: „Zjednoczmy się, potrzebujemy waszego wsparcia. Krytykujcie nas, ale po turnieju".