Młoda drużyna Anglii gra dobrze, kiedy wszystko dzieje się po jej myśli. Futbol w jej wykonaniu daleki jest od finezji, opiera się na znakomitym przygotowaniu fizycznym, wybieganiu, skutecznej walce w powietrzu. Aż dziewięć z jedenastu goli na mundialu Anglicy zdobyli po rzutach wolnych lub rożnych.
Tym razem było podobnie. Mecz nie mógł im się ułożyć lepiej. Już w piątej minucie Luka Modrić sfaulował Raheema Sterlinga, a Kieran Trippier z dwudziestu metrów trafił w okienko bramki Danijela Subasicia.
Przy prowadzeniu 1:0 Anglicy mogli robić, co chcieli. Byli szybsi od przeciwników, wyprzedzali ich, zmuszali do niecelnych podań. Gdyby Harry Kane i Dele Alli wykazali więcej zimnej krwi, prowadziliby 2:0 lub nawet 3:0. Pierwszą składną akcję, zakończoną strzałem Ante Rebicia Chorwaci przeprowadzili dopiero w 31. minucie. Do tej pory spotkanie przypominało pierwszy półfinał Francja - Belgia i nawet można było porównać mało widocznego Harry’ego Kane do Olivera Giroud, czy szybkiego Raheema Sterlinga do Kyliana Mbappe.
Czytaj także: Rodzina królewska skomentowała porażkę reprezentacji
Druga połowa długo wyglądała podobnie jak pierwsza, chociaż widać było, że z każdą minutą Chorwaci spisują się coraz lepiej. Dotychczas mało widoczny Luka Modrić najwyraźniej dobrze rozłożył siły, odpoczął i zaczął wreszcie grać tak, jak we wcześniejszych meczach.