Takie zdania można napisać o większości reprezentacji uczestniczących w mundialu, ale potem zaczyna się mecz, Argentyna, Brazylia czy Niemcy są faworytami i żadna z tych drużyn nie odnosi zwycięstwa. Mistrzostwa świata mają w sobie jakąś niezwykłą cechę, która dodaje sił i wiary słabszym, a gubi teoretycznie lepszych.
Tak na ogół dzieje się głównie w pierwszych meczach, chociaż czasami nieoczekiwany sukces niesie do następnego, a strata punktów niekoniecznie mobilizuje faworyta. Wolałbym się nie przekonywać, co może się stać z reprezentacją Polski ?w razie porażki z Senegalem.
W Argentynie, Brazylii i Niemczech do normalnej w takich sytuacjach merytorycznej krytyki dochodzą chwyty poniżej pasa. Od kiedy w internecie każdy może nagłośnić swoją opinię, presja, pod jaką znajdują się piłkarze i trenerzy, jest wyjątkowa.
Zawodowi dziennikarze czasami nie są lepsi. Spotykałem się na swoich sześciu mundialach z dziesiątkami zaślepionych, widzących wyłącznie dobre akcje swoich, faule przeciwników i spiski sędziów, choć fakty mówiły co innego. Jeśli tacy dziennikarze kształtują opinie, to ich retorykę przejmują kibice.
Oczywiście są sprzedajni sędziowie, zdarzali się nawet w mistrzostwach świata. Dwóch takich – z Arabii Saudyjskiej i Kenii – nie zostało dopuszczonych do mundialu w Rosji, mimo że mieli już nominacje FIFA. A ilu grzechów nie dostrzeżono? Na razie sędziowie nie wypaczają wyników, ale gdyby nie VAR, już mielibyśmy kilka bardzo znaczących pomyłek.