Fabiański: Nie jestem pierwszym bramkarzem kadry

Bramkarz reprezentacji Polski o tym, jak ważny będzie pierwszy mecz na mundialu, i o sile spokoju.

Aktualizacja: 22.03.2018 09:12 Publikacja: 21.03.2018 18:18

Fabiański: Nie jestem pierwszym bramkarzem kadry

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

"Rzeczpospolita": Jest pan jedynym zawodnikiem z obecnej kadry, który był już na mundialu. W 2006 roku jako 21-latek pojechał pan jako trzeci bramkarz na MŚ do Niemiec...

Łukasz Fabiański: I byłem wtedy mentalnie jeszcze dzieciakiem. Miałem zerowe doświadczenie, jeśli chodzi o wielką piłkę. Była to dla mnie ogromna nauka i w pewnym sensie udział w mundialu otworzył mi oczy i pokazał, jak wygląda futbol na najwyższym poziomie.

Łudził się pan wtedy, że zagra?

Nie. Zgrupowanie przed mundialem to był dopiero mój trzeci kontakt z seniorską reprezentacją. Wcześniej byłem powołany tylko na dwa mecze towarzyskie. Trener Paweł Janas i szkoleniowiec bramkarzy Jacek Kazimierski stawiali sprawę jasno: mam zbierać doświadczenie i tyle.

To był bardzo dziwny mundial. Pojechaliśmy go przegrać.

Nigdy nie jedzie się na wielką imprezę, żeby przegrać, ale rozumiem, co ma pan na myśli. Po pierwszym meczu z Ekwadorem, przegranym 0:2, wszystko siadło. Atmosfera zrobiła się gęsta i nieznośna. Tak naprawdę zaczęło się psuć już wcześniej, przy tych zaskakujących powołaniach, gdy w kadrze nie znaleźli się Jurek Dudek i Tomasz Frankowski. Ale oczywiście atmosfera zawsze zależy od wyników, więc po porażce w pierwszym spotkaniu wszystko tąpnęło. Szczególnie że kilka miesięcy przed turniejem graliśmy z Ekwadorem towarzysko i dość łatwo wygraliśmy. Dlatego wszyscy byli przekonani, że na mundialu będzie równie przyjemnie. Podeszliśmy do tamtego spotkania zbyt pewni siebie, wyluzowani. Ale z Niemcami rozegraliśmy dobry mecz.

I świetnie bronił Artur Boruc.

Fantastycznie. Ale gdy na wielkim turnieju przegra się pierwsze spotkanie, do drugiego przystępuje się, stojąc pod ścianą, z niesamowitą presją.

To jest nauka, którą zapamiętał pan z tamtego mundialu? Nie przegrać pierwszego meczu?

Można tak powiedzieć. Wystarczy zresztą popatrzeć na Euro 2016 we Francji. Wygraliśmy na inaugurację z Irlandią Północną i od razu nabraliśmy pewności siebie. Do drugiego spotkania przystępuje się w takiej sytuacji ze świadomością, że ewentualne zwycięstwo daje awans. A nie, że porażka to odpadnięcie z turnieju i powrót do domu.

A zatem teraz przygotowujecie się do mistrzostw świata czy do pierwszego meczu z Senegalem?

Przygotowujemy się do najbliższego spotkania, które jednocześnie jest dla nas najważniejsze. Od początku pracy z Adamem Nawałką obowiązuje taka zasada i dobrze na tym wychodzimy.

Mecz towarzyski też może być najważniejszy?

Tak. Wiemy, że te sparingi to faktycznie przygotowanie do mundialu. Nigeria to drużyna bardzo podobna do Senegalu. W piątek zagramy ze świadomością, że przygotowujemy się do spotkania z Senegalem.

W eliminacjach wystąpił pan w siedmiu meczach na dziesięć. Ale czy może pan z ręką na sercu powiedzieć, że jest pierwszym bramkarzem kadry?

Nie, nie jestem. Ale na serio przestałem się tym przejmować. Jestem już doświadczonym zawodnikiem, bogatszym o wydarzenia w życiu sportowym. Nawet po moich występach w klubie widać, że jestem spokojny i że mi to pomaga. Potrafię się skupić tylko na rzeczach, na które mam wpływ, a to nie ja podejmę decyzję, kto będzie pierwszym bramkarzem na mundialu.

Potrafi pan wskazać moment, gdy pan się tego nauczył, a może to trwało dłużej?

Zaczęło się podczas Euro 2016. Gdy usłyszałem, że będę rezerwowym, zareagowałem wielką frustracją. Ale życie mi pokazało, że jeśli będę sumiennie pracował, nie zgłupieję, nie zostawię swoich wartości, to los potrafi to wynagrodzić. Rozumiem, że dla mediów dyskusja o tym, kto będzie pierwszym bramkarzem, jest ważna. Ale powiem szczerze, że im bardziej wy dyskutujecie, tym bardziej jest mi obojętne, co sobie wymyślicie.

Zatem Euro 2016 to był ważny moment w życiu?

Tak. Pół roku wcześniej urodził się Jasiek. A bycie ojcem uczy. Przede wszystkim cierpliwości. To też bardzo mi pomogło.

Statystycznie rzecz biorąc, to pana najlepszy sezon.

Nie użyję określenia, że to mój najlepszy sezon, natomiast mogę chyba powiedzieć, że jest najrówniejszy. W 30 meczach ligi angielskiej zagrałem na równym, wysokim, poziomie.

Ma pan uczucie, że uratował Swansea?

Sezon się jeszcze nie skończył i za wcześnie mówić, że jest uratowany. Ale było dość dużo meczów, gdy czułem, że swoją postawą bardzo zespołowi pomogłem. I że mam wpływ na to, gdzie teraz jesteśmy.

Koledzy obudzili się dopiero w styczniu...

Wszystko co pozytywne w Swansea zaczęło się z przyjściem trenera Carlosa Carvalhala. To niesamowicie pozytywna postać. Stał się gwiazdą mediów po występach na konferencjach prasowych, dziennikarze są nim oczarowani. Tymczasem on na spotkaniach z mediami powtarza to, co mówi nam w szatni. Jest świetnym taktykiem i potrafi reagować w trakcie meczów. Kilkoma korektami przechyla szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Przy tym jest normalnym, fajnym człowiekiem.

11 sezonów w Premier League. Odczuwa pan dumę?

Byłbym bardziej dumny, gdybym w tym czasie rozegrał więcej meczów. Nie jest źle, ale mogło być trochę lepiej. Mam na myśli przede wszystkim pierwszy okres w Arsenalu, gdy powinienem pójść na wypożyczenie, nabrać doświadczenia, ograć się. Tymczasem powiedziano mi, żebym został, nauczył się funkcjonowania klubu. A ja nie naciskałem. Trochę lepiej mogłem zaplanować tę swoją karierę w Arsenalu. Ale to widzę dopiero z obecnej perspektywy.

"Rzeczpospolita": Jest pan jedynym zawodnikiem z obecnej kadry, który był już na mundialu. W 2006 roku jako 21-latek pojechał pan jako trzeci bramkarz na MŚ do Niemiec...

Łukasz Fabiański: I byłem wtedy mentalnie jeszcze dzieciakiem. Miałem zerowe doświadczenie, jeśli chodzi o wielką piłkę. Była to dla mnie ogromna nauka i w pewnym sensie udział w mundialu otworzył mi oczy i pokazał, jak wygląda futbol na najwyższym poziomie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan