Jak pan ocenia mecz z Kazachstanem?
Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Kazachowie nie mieli dużo sytuacji. Poza jednym strzałem, gdy sędzia nie uznał im gola z powodu spalonego. Powinniśmy byli już po pierwszej połowie prowadzić 2:0. W drugiej połowie rywal zmienił taktykę, musieliśmy się skupić na opanowaniu środka pola, bo rywal zaczął mieć tam przewagę. Trochę lepiej rozgrywali, więcej podawali. Dopiero po jakimś czasie sami też zmieniliśmy system i opanowaliśmy sytuację. Mieliśmy sporo sytuacji, nie uznano nam słusznej bramki, więc wynik powinien być wyższy. Ale to ważne zwycięstwo, najważniejsze były trzy punkty.
Od razu po tym rzucie wolnym czuł pan, że był gol.
Oczywiście. Widziałem, że piłka przekroczyła linię, ale sędzia podjął inną decyzję. Szkoda, że tak się stało, bo stałem jeszcze dalej niż arbiter, a doskonale widziałem, że piłka spadła za liną. Nawet jeden z zawodników Kazachstanu śmiał się po tej decyzji sędziego. A to był ważny gol, bo na 2:0. Dopiero po takiej bramce w takich meczach gra się łatwiej. Na szczęście chwilę później Kamil Glik trafił do siatki. Właśnie tej drugiej bramki nam bardzo brakowało, gola który wprowadziłby trochę spokoju i luzu. Powinniśmy byli szybciej go strzelić. Wtedy pewnie wykończenie kolejnych sytuacji byłoby lepsze.
Gdyby miał pan porównać tę drużynę z poniedziałkowego wieczoru i z piątku z Kopenhagi, to czym się różniły?