Korespondencja z Londynu
Sztafetę zaczęła Małgorzata Hołub. Pierwsze okrążenie jest po torach, więc różnice między biegnącymi są z początku nieco mylące, ale w strefie zmian widzieliśmy już Polki na czwartym, może piątym miejscu. Iga Baumgart biegła druga i znów, żadnego oszczędzania, ile mocy w w nogach i powietrza w płucach – do przodu.
Amerykanki w osobie Allyson Felix zyskały przewagę na resztą, jednak z nimi równać się trudno, ale gdy kontuzjowana Anneisha McLaughlin-Whilby z Jamajki nagle padła na bieżnię po niespełna dwustu metrach drugiego okrążenia, to układ sił w twardej walce o pozostałe medale nagle się zmienił. W Polki też wstąpiła nadzieja.
Baumgart oddała pałeczkę na trzeciej pozycji, za Brytyjkami. Aleksandra Gaworska niesiona nową energia utrzymała to wietne miejsce, choć Francuzki i Nigeryjki wydawały się groźne. Gdy Justyna Święty (zastępująca Patrycję Wyciszkiewicz) popędziła na trasę, trudno było nie widzieć tego brązu na szyjach Polek.
Pani Justyna, choć rekonwalescentka, dała radę. Nie tylko obroniła brązowy medal, ale przed metą zaczęła zbliżać się do Brytyjki Emily Diamond. Dystansu zabrakło, trudno, ale każdy medal mistrzostw świata ma ogromną wartość. Polki poszły przygotować się do dekoracji, dostaliśmy chwilę oddechu przed sztafetą męską, która też obiecywała wiele.