Problemy Ryanaira zaczęły się wraz z odejściem części pilotów do konkurencyjnego Norwegiana, który zaproponował im takie luksusy, jak płatny urlop czy umowa o pracę. Micheal O'Leary twierdził wówczas, że to żaden problem, bo ma duże rezerwy pilotów. Tysiące skasowanych połączeń później, Ryanair, według „Daily Mail", nadal odrzuca spekulacje, jakoby problemy wynikały z masowych odejść. Niskokosztowy przewoźnik twierdzi też, że jest zasypany aplikacjami chętnych do pracy za sterami jego maszyn.

Okazuje się jednak, że firma Michaela O'Leary'ego problemy jednak najwyraźniej ma. Wysyła bowiem pilotom, którzy niedawno odeszli, zachęty do powrotu. To konsekwencja niedawnych obietnic szefa linii, że pilotom znacząco się w Ryanairze poprawi. W liście do byłych już pilotów, podpisaną przez menadżer lotów Elaine Griffin, linia kusi 20 procentową podwyżką dla pilotów, poprawionym grafikiem oraz innymi korzyściami.

- To udowadnia, jak bardzo są oni zdesperowani, by zatrudnić pilotów i powstrzymać ucieczkę. Ale ludzie odchodzą, bo szukają umowy o pracę, a nie pieniędzy – powiedział „Daily Mail" jeden z byłych pilotów Ryanaira.

Intensyfikacja działań rekrutacyjnych (czy też re-rekrutacyjnych) Ryanaira jest też widoczna w serwisach społecznościowo-rekrutacyjnych. Piloci, którzy odeszli niedawno do innych przewoźników informują o otrzymywaniu wiadomości zachęcające do powrotu. Ryanair kusi tam płacami o 20-26 procent wyższymi niż w Norwegian.

Działania irlandzkiego przewoźnika wskazują na to, że problemy są bardzo poważne i na ich rozwiązanie trzeba będzie poczekać. W zmianach ma pomóc zatrudnienie Petera Bellew, jako osoby odpowiedzialnej za nie. Bellew, który pracował już wcześniej dla Ryanair, ostatnie parę lat spędził w Malasian Airlines, które są zaskoczone jego odejściem. Pojawiają się spekulacje, że Peter Bellew, zatrudniony na stanowiska szefa operacji w Ryanairze, jest szykowany na stanowisko prezesa w zastępstwie O'Leary'ego.