22 grudnia zapisze się z pewnością w historii Ryanaira, gdyż między 5 a 9 rano strajkowali jego niemieccy piloci. Strajk związku Cockpit był strajkiem ostrzegawczym, a jego bezpośrednią przyczyną był brak zgodny kierownictwa Ryanair na uczestnictwo w negocjacjach osób wybranych przez związek zawodowy. Choć było to historyczne wydarzenie, to jednak nie wstrząsnęło ono fundamentami niskokosztowego przewoźnika, gdyż większość lotów odbyła się normalnie i żaden nie został odwołany. Jednak piloci ze związku Cockpit są zadowoleni z efektów.
Rzecznik związku Markus Wahl oświadczył mediom, że poziom uczestnictwa pilotów w strajku był satysfakcjonujący. Związkowcy są zadowoleni, że strajk zmusił Ryanair do ściągnięcia pilotów z innych baz, by loty mogły odbywać się normalnie.
- To był strzał ostrzegawczy i zaczęliśmy od niewielkiej skali. Mamy jednak większy potencjał – powiedział Wahl Reutersowi.
Przewoźnikowi nie udało się całkowicie zapobiec opóźnieniom. Chociaż większość lotów odbyła się zgodnie z planem, to niektóre połączenia doznały poważnych opóźnień. Lot z Berlina do Bergamo opóźnił się o 5 godzin, a pasażerowie wybierający się z Kolonii do Kopenhagi otrzymali informację, że opóźnienie będzie wynosiło 10 godzin.
- Jesteśmy wdzięczni wszystkim naszym pilotom, którzy postawili interes naszych klientów na pierwszym miejscu i w większości zignorowali ten strajk – oświadczył Ryanair.