Stolicę Niemiec obsługują obecnie dwa lotniska z czasów zimnej wojny — Tegel w zachodniej części miasta i Schonefeld we wschodniej. Berlin Brandenburg im. Willy Brandta miał być otwarty w 2011 r., ale kilkakrotnie już odraczano ten termin z powodu komplikacji urzędniczych i problemów technicznych z systemami wentylacji, ułożeniem przewodów elektrycznych i z drzwiami.
W tym tygodniu Karsten Mühlenfeld, który w styczniu anulował plan otarcia lotniska pod koniec 2017 r., został zastąpiony przez Engelberta Lütke Daldrupa po sporze z powodu wyrzucenia szefa konstrukcji tego obiektu. Nie ogłoszono nowej daty uruchomienia lotniska.
- To taki wstyd. Oni produkują wspaniałe samochody, ich wiedza inżynieryjna jest światowej klasy, gospodarka silna, ale wydaje się, że nie potrafią zbudować lotniska — stwierdził szef linii Emirates, Tim Clark.
Władze Berlina mają nadzieję, że nowe lotnisko przyciągnie więcej gości zagranicznych, zarówno w interesach, jak i turystów. — Będzie oznaczać, że przylecą ludzie, którzy chcą nas zobaczyć, np. z Chin. Ludzie chcą odwiedzać stolice krajów — stwierdził szef firmy promowania miasta visitBerlin, Burkhard Kieker.
Z kolei szef marketingu Ryanaira, Kenny Jacobs uważa, że lotnisko w chwili otwarcia będzie już za małe. W ubiegłym roku oba berlińskie lotniska odprawiły 33 mln podróżnych, natomiast nowe, które ma je zastąpić zaplanowano początkowo na 27 mln. — Londyn ma 6 lotnisk ze zdolnością 130 mln ludzi, Paryż cztery ze 110 milionami, a Berlin mówi, że ma być OK z 27 milionami i z jednym lotniskiem? — pyta Jacobs.